To miała być tylko interwencja poselska, a teraz szykuje się interwencja w sprawie posłów PiS. Politycy partii Jarosława Kaczyńskiego – Kazimierz Smoliński i Dorota Arciszewska-Mielewczyk – w poniedziałek poszli do Urzędu Miasta w Sopocie. Nie byli sami – towarzyszyli im z kamerą pracownicy wspierającej PiS telewizji wPolsce24, którzy prowadzili relację na żywo. I właśnie w trakcie tej relacji posłowie PiS zdradzili dokładny adres mieszkania Donalda Tuska w Sopocie.
– To są dane chronione i w związku z tym podjęłam decyzję o zgłoszeniu tego faktu do prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych, ale także informacyjnie do prokuratora generalnego oraz do ministra spraw wewnętrznych i administracji – powiedziała prezydentka Sopotu Magdalena Czarzyńska-Jachim, której słowa z wtorkowej konferencji prasowej cytuje Onet. Dziennikarze portalu dzwonili do posła i posłanki PiS z prośbą o komentarz dotyczący incydentu z ich udziałem, ale ani Smoliński, ani Arciszewska-Mielewczyk nie odbierali telefonu.
Oto dlaczego posłowie PiS ujawnili adres Donalda Tuska
Członkowie partii Jarosława Kaczyńskiego poszli do Urzędu Miasta Sopotu, by w ramach interwencji poselskiej uzyskać informacje dotyczące konkretnego lokalu mieszkalnego (podali jego dokładny adres i numer księgi wieczystej w relacji na żywo), który należy do Donalda Tuska. Interwencja skończyła się pozyskaniem informacji, iż mieszkanie, o które dopytywali posłowie PiS, nigdy nie było lokalem komunalnym. Wcześniej jednak na antenie wPolsce24 Dorota Arciszewska-Mielewczyk i Kazimierz Smoliński insynuowali, iż premier Donald Tusk pozyskał rzeczone mieszkanie (jak nieprawdziwie twierdzili – komunalne) w niegodny sposób.
Interwencja posłów PiS, podczas której doszło do złamania prawa, może być próbą odwrócenia uwagi od afery mieszkaniowej kandydata PiS w wyborach prezydenckich. Jeszcze przed pierwszą turą wyszło na jaw, iż Karol Nawrocki, prezes IPN, pozyskał mieszkanie schorowanego pana Jerzego w zamian za opiekę. Z obietnicy jednak się nie wywiązał – starszy mężczyzna wylądował w DPS-ie, a kandydat PiS choćby o tym nie wiedział, zanim nie ujawnili tego dziennikarze.