Mosijczuk: Zełenski chce wojny, bo może na niej kraść

myslpolska.info 1 hour ago

Rozmowa z Ihorem Mosijczukiem, ukraińskim politykiem i dziennikarzem

Dlaczego dopisano Pana, po tym jak ujawnił Pan przypadki korupcji, do listy osób objętych sankcjami Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy? Jakie były podstawy prawne tej decyzji?

– Cóż, gdy dziś rozmawiamy, moi adwokaci w Kijowie właśnie składają pozew przeciwko Władimirowi Zełenskiemu w związku z jego rozporządzeniem. Moi adwokaci złożyli już ponad 30 wniosków w różnych instytucjach. Nie przedstawiono im nigdzie żadnych podstaw do nałożenia sankcji. Nie dostaliśmy jedynie odpowiedzi pod pretekstem utajnienia wszystkiego z Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Znany jest mi jeden przypadek objęcia człowieka sankcjami za jego publikacje, myśli i punkt widzenia, w którym udało się przez sąd administracyjny wymusić na SBU ujawnienie materiałów. Z tych materiałów wynikało jedynie, iż ich specjalista dokonał przeglądu strony internetowej i doszedł do określonych wniosków. choćby nie ekspert, ale zwykły specjalista. Sąd Najwyższy Ukrainy zdaje sobie sprawę, iż wszystkie te sankcje nakładane na obywateli Ukrainy sprzeczne są z Konstytucją. Postanowił jednak nie wydawać orzeczeń w tej sprawie do zakończenia wojny, do końca działań zbrojnych. Później wszystkie one zostaną oczywiście unieważnione, bo rzeczywiście są one sprzeczne z Konstytucją Ukrainy. Mój przypadek w ogóle jest wyjątkowy. Rozmawia Pan z człowiekiem, który znajduje się jednocześnie na dwóch listach sankcyjnych – ukraińskiej i rosyjskiej. Co więcej, w Rosji wszczęto przeciwko mnie postępowanie karne, wysłano za mną list gończy i sąd rejonowy w Moskwie wydał zaocznie postanowienie o aresztowaniu mnie. W 2017 roku dokonano na mnie zamachu. Wyciągnięto ze mnie 40 odłamków. Wspomniana SBU prowadziła śledztwo i udowodniła istnienie tropu rosyjskiego, wiodącego do tamtejszych służb specjalnych, na Kaukaz.

A tymczasem spotkało mnie coś takiego. Gdy rozmawiam o tym z Europejczykami, odpowiadają, iż to jakaś schizofrenia. Oskarżanie o narrację rosyjską człowieka, który jest oficjalnie uznanym wrogiem Rosji, jest schizofreniczne. Myślę, wręcz jestem przekonany, iż jedynym powodem wprowadzenia sankcji przeciwko mnie jest to, iż jestem konsekwentnym krytykiem Władimira Zełenskiego i jego partii Sługa Narodu. Od 2019 roku, od chwili ich dojścia do władzy, systematycznie ujawniam istotę tej partii, jej ludzi, których zebrała ona ze śmietnika, niemal dosłownie. Nie boję się tego mówić, choć wiem, iż reprezentuje Pan media zagraniczne, media kraju sąsiedniego.

W 2019 roku ujawniłem informacje na temat jednego z deputowanych Sługi Narodu, partii Zełenskiego – Romana Iwanisowa. Człowiek ten został skazany za gwałt i siedział za to w więzieniu. Oni twierdzili, iż to kłamstwo. A ja znalazłem choćby kobietę, która była jego ofiarą, i zakład karny, w którym odbywał karę. Zełenski w obecności dziennikarzy deklarował, iż pozbawi go mandatu, po tym jak opublikowałem te informacje. W efekcie nikt go mandatu nie pozbawił, ale wykluczyli go jedynie z klubu parlamentarnego, choć cały czas głosuje on tak jak oni. Także od 2019 roku prowadziłem swoje śledztwa, ujawniałem te wszystkie ich afery, ich działania korupcyjne. Kilka moich śledztw stało się podstawą do wszczęcia postępowań karnych. To ja ujawniłem sprawę pułkownika Jewgienija Borisowa, szefa Obwodowego Ośrodka Uzupełnień w Odessie, który sprzedał 50 tysięcy zwolnień ze służby wojskowej.

Proszę sobie to wyobrazić – mówią nam cały czas, iż mamy wojnę, a on sprzedaje 50 tysięcy zwolnień ze służby zdrowym, dorosłym mężczyznom, którzy dzięki temu wyjechali do Europy. Zełenski zwołał wtedy posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony i stwierdził, iż wszystkich tych funkcjonariuszy Terytorialnych Ośrodków Uzupełnień wyśle na front, a na ich miejsce przyjdą ci, którzy już walczyli, zostali ranni, stracili zdrowie, kończyny. Oni mieli rozumieć kogo można mobilizować, a kogo nie ma sensu, z kogo będzie pożytek na froncie, a z kogo nie będzie: kto będzie, przepraszam za wyrażenie, jedynie mięsem armatnim, potencjalnym albo z góry pewnym dezerterem. Borisow przez cały czas jest w areszcie. Wyroku nie ma, choć minęło dwa i pół roku. A busyfikacja i polowania na ludzi wciąż realizowane są i stały się jeszcze intensywniejsze. Po pierwsze, wszystko to demotywuje naród ukraiński, a po drugie – zmniejsza potencjał sił zbrojnych. Sądzę, iż ostatnią kwestią, która przeważyła szalę przeciwko mnie, było moje śledztwo w sprawie wypoczynku żony Władimira Zełenskiego, Jeleny, w najdroższym ze szwajcarskich kurortów. Opublikowałem nagranie z lotniska, jak wsiada ona do Rolls-Royce’a, jaki przepych ją otacza itd. Oczywiście naród widzi cały ten cynizm i wszystkie te kłamstwa. Uważam, iż to była ostatnia kropla, która przeważyła szalę i objęto mnie po tym sankcjami. Chciałbym, żeby nasi widzowie, szczególnie widzowie polscy i europejscy, zrozumieli, iż nie mam, poza własnymi oszczędnościami, żadnego majątku. Moja żona pracuje w Polsce, zarabia całkiem nieźle, jest tam płatnikiem podatków i rezydentem.

Prowadzimy wspólne gospodarstwo domowe. Po ranach, które odniosłem w 2017 roku, gdy wyciągnięto ze mnie 40 odłamków, dostałem oczywiście grupę inwalidzką, więc mogę swobodnie wyjeżdżać i wjeżdżać do kraju. Dlatego jego sankcje przeciwko mnie zupełnie na mnie nie wpływają. Jedyną rzeczą, którą udało im się osiągnąć, było zwrócenie się do YouTube, który zgodził się zablokować dostęp do mojego kanału z terytorium Ukrainy. To wszystko. Ja jednak wciąż aktywnie działam, dalej pracuję nad moim kanałem, rośnie liczba jego subskrybentów i choćby nie ograniczono mi monetyzacji. Także nic im to nie dało. Czasem tylko ludzie, którzy mnie oglądali – a moi widzowie to dziesiątki, setki tysięcy – piszą do mnie i pytają, jak mnie oglądać. Wyjaśniam im, iż wystarczy w ustawieniach zmienić kraj, na przykład Ukrainę na Polskę czy jakikolwiek inny kraj wolnego świata, i można spokojnie mój kanał oglądać. Tyle na temat sankcji.

Wróćmy do korupcji w Terytorialnych Ośrodkach Uzupełnień. Chciałbym zrozumieć na jakim poziomie to wszystko się odbywa. Rozumiem, iż zajmują się tym szeregowi funkcjonariusze ośrodków, ale na ile dzielą się oni łapówkami, które biorą, ze swoimi dowódcami? Czy z kolei ci dowódcy dzielą się z Kijowem?

– Wie Pan, sądzę, iż w ciągu trzech i pół roku wojny można wyróżnić różne okresy, różnie to wyglądało. Był okres zaraz po wtargnięciu rosyjskim na wielką skalę, iż korupcji w Terytorialnych Ośrodkach Uzupełnień nie było w ogóle, a ludzie sami ustawiali się przed nimi w kolejkach. Stali w tych kolejkach, bo chcieli bronić swej ojczyzny, bronić swojego kraju, domu itd. Następnie zaczęło się to wszystko, co ich całkowicie pozbawiło motywacji: handel zwolnieniami z armii, widok dzieci całej tej pseudoelity bawiącej się zagranicą, podczas gdy zwykły Iwan czy Mykoła musieli za nich walczyć. Zaczęto na tym zarabiać. Podzieliłbym to zarabianie na dwa, a choćby trzy obszary. Pierwszy dotyczy samych Terytorialnych Ośrodków Uzupełnień. Mają tam swój cennik. Ostatnio ceny mocno poszły w górę. Wcześniej funkcjonariusze ośrodków wypuszczali ludzi z mikrobusów, autobusów za 1000 euro, a teraz za 2000 – 3000. Kiedyś z siedzib Terytorialnych Ośrodków Uzupełnień można było wyjść za 2000 – 3000 euro, a teraz już za 5000.

Ihor Mosijczuk

Do niedawna z poligonów można było zostać wywiezionym, przy jednoczesnym wystawieniu listu gończego, za 7000-9000 euro, a teraz cena wzrosła do 10 000. Odrębne dwie opcje stanowi wyjazd za granicę. Pierwsza możliwość to nielegalne przekroczenie granicy. W tym przypadku ceny wahają się od 15 000 do 25 000 euro. Wyjazd zalegalizowany to kwota na poziomie 20 000-25 000 euro. To taki trzeci pakiet. Zalegalizowany wyjazd załatwia się przez urzędników rady ministrów lub obwodowych administracji wojskowych. Nielegalne przekroczenie granicy organizują służby specjalne lub pogranicznicy, którzy dowożą kogoś do płotu granicznego, pomagają go przejść i znaleźć się po drugiej stronie. Człowiek znajduje się na terytorium Polski, Rumunii, a najczęściej Węgier i deklaruje, iż jest zdecydowanym przeciwnikiem wojny. Stwierdza, iż jest pacyfistą, na przykład ze względów religijnych, iż nie może wziąć broni do ręki i dlatego prosi o azyl polityczny. jeżeli chcesz uzyskać go na Węgrzech, kierują cię na posterunek policji, jeżeli w Polsce, Hiszpanii, we Włoszech, w Niemczech czy Irlandii – odwożą cię do samolotu. Przejdźmy do kwestii jak wysoko trafiają pieniądze z łapówek. Z Terytorialnych Ośrodków Uzupełnień nie trafiają one nigdy na poziom wyższy niż dowództwo wojsk lądowych i ministerstwo obrony.

Z ministerstwa obrony przekazywane są już inne kwoty, wszystkie łapówki zebrane do kupy, czyli nie tylko środki pochodzące z korupcji w Terytorialnych Ośrodkach Uzupełnień. Pieniędzy pochodzących z przerzucania ludzi przez granicę nikt nie przekazuje wyżej; są one dzielone na miejscu. Środki pochodzące z zalegalizowanych wyjazdów trafiają już wyżej, ale też w ramach szerszego pakietu. Władze przymykają w zamian za to oczy na to, iż przykładowo administracja obwodu zakarpackiego zajmuje się ewidentnym złodziejstwem, wydaje pozwolenia na przekraczanie granicy czy kradnie na budowie schronów. Generalnie środki przekazywane są na górę, tym, którzy stali za nominacją danego urzędnika obwodowego. Prześledzenie tego łańcucha na samej górze jest praktycznie niemożliwe, bo tam już mamy najbliższe otoczenie pana Władimira. A jego otoczenie robi tak… Wszyscy teraz mają na ustach nazwisko Timura Mindicza. To najbliższy towarzysz, partner i przyjaciel Zełenskiego, taki portfel rodziny Zełenskich. Ale środków przekazywanych przez niego Zełenskim nikt nie może odnaleźć. Mniej więcej tak to wygląda.

Jeżeli mówimy o przygotowaniach do obrony, budowie linii umocnień – na ile wiarogodne są informacje o tym, iż ministerstwo obrony organizuje różnego rodzaju przetargi w taki sposób, by większość przeznaczonych na te inwestycje środków po prostu rozkradać, nie budując żadnych nowych rejonów umocnionych?

– Powiem Panu tak: nie mogę i nie chcę mówić o rzeczach, o których nie mam wiedzy. Ale mogę powiedzieć o tych, o których mi wiadomo i które już w tej chwili stanowią przedmiot śledztw organów antykorupcyjnych. Weźmy sytuację w obwodzie sumskim i w obwodzie charkowskim. Mamy tam przetargi i układy wokół nich. Wczoraj opublikowałem wyniki śledztwa o partnerze Timura Mindicza, człowieku, z którym on wcześniej pracował. Jest on właścicielem 15 czy 18 spółek, które zajmowały się defraudacją środków przeznaczonych na budowę umocnień, w tym właśnie w obwodzie sumskim i charkowskim. To bezsporny fakt, fakt, o którym można mówić publicznie i który powinien stać się jednym z zarzutów wobec Mindicza i tego Chmielowa – wspomnianego jego człowieka. jeżeli chodzi o kwestie obrony – dostałem od uczciwych, przyzwoitych ludzi z ministerstwa obrony dokument wewnętrzny tego resortu, w którym mowa jest o zakupach amunicji i amunicji rakietowej. To sprawozdanie za ubiegły, 2024 rok.

Być może Pan już to widział, bo przekazałem ten dokument dziennikarzom „Financial Times”. Jest w nim mowa o miliardach. Oczywiście nie są to środki ukraińskie, ale pieniądze amerykańskie i europejskie. Decydowała o nich pani Bezrukowa, która kierowała Agencją Zakupów Obronnych, pan Artiom Sytnik, który był pierwszym dyrektorem Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy, skazanym później za korupcję. Znalazł się na liście skazanych za korupcję urzędników, a Zełenski mianował go zastępcą osoby odpowiedzialnej za wydatki obronne. Chodzi tam o miliardy. I najbardziej obrzydliwe jest to, iż oni się z tym choćby nie kryją. Polega to na tym, iż jakaś europejska firma pośrednicząca kupuje, czy adekwatnie powinna była kupić amunicję, dostaje pieniądze z budżetu ukraińskiego, które wcześniej przekazała Europa czy Ameryka, i po prostu nie realizuje kontraktu.

Co można zrobić w takim przypadku? Rządowa agencja powinna zwrócić się do sądu z pozwem i zażądać zwrotu pieniędzy, skoro jest oczywiste, iż nikt choćby nie próbuje wywiązać się z kontraktu. Powinna skierować sprawę do organów ścigania. Doskonale wiemy, iż w takim przypadku zaczną aktywnie działać w tej sprawie również europejskie organy ścigania, Interpol i amerykańskie FBI, bo tu przecież chodzi o ich pieniądze. To logiczne – przecież to oni dali pieniądze, pomogli naszemu krajowi, a te łajdaki wszystko rozkradli. Następnie, gdy ministrem obrony został Rustem Umierow, ściągnął on do siebie Arsena Żumadiłowa, swojego krajana i przyjaciela. Najpierw został on państwowym operatorem zaplecza frontu, zajmując się kontraktami nie związanymi z amunicją i bronią. Jakoś od 2023 roku, po rozpoczęciu wielkiej wojny, swoją produkcję uruchomiło wiele firm z branży obronnej na Ukrainie, w tym spółki z udziałem kapitału polskiego. Uruchomiono produkcję kamizelek kuloodpornych, hełmów, amunicji, ale też wszystkich środków ochronnych dla żołnierzy, ich pojazdów itd. To producenci krajowi, płacący podatki do budżetu Ukrainy, czyli przynoszący państwu dochody. To logiczne.

A co robi Żumadiłow? Zrywa kontrakty z nimi i zawiera umowy w Turcji po zawyżonych cenach, czyli dobija krajowych producentów, a finansuje zagranicznych. Takie praktyki dotyczą zresztą nie tylko środków ochrony, ale też na przykład mundurów. Wszczęto tam postępowanie karne, a ludzie bezpośrednio związani z byłym ministrem obrony Reznikowem trafili do aresztów. Na przykład Roman Bałykin, jeden z jego doradców. Posiedział trochę, zmniejszyli mu kaucję i wyszedł niedługo na wolność, chociaż afera z umundurowaniem była całkowicie oczywista, a jego udział w niej udowodniony. Oni choćby nie tyle kupowali mundury po zawyżonych cenach, ale w ogóle ich nie dostarczali. Takich przypadków jest wiele. Dlatego, według sondaży, Ukraińcy obawiają się już teraz korupcji bardziej niż wojny.

Aż tak?

– Na dodatek wszyscy zaczynają rozumieć, iż Zełenski i jego ekipa chcą kontynuowania wojny. W tej sprawie są w sojuszu z Putinem. Dla Putina wojna jest korzystna, bo posuwa się on na przód, zdobywa nowe terytoria, wywiera presję na Europę, stwarza zagrożenie dla państw bałtyckich, dla Polski. Niezależnie od tego, czy na nie napadnie, czy nie – napięcie rośnie i wszyscy rozumieją, iż wpływa to na mieszkańców tych krajów, na ich sytuację polityczna itd. Czyli to korzystne dla Putina. Ma on teraz przewagę na polu walki, ma – jak mawia Trump – wszystkie karty, idzie do przodu. Dlaczego to korzystne dla Zełenskiego i jego „zielonej” ekipy? Dlatego, iż mogą pozostawać u władzy bez wyborów, mają carte blanche na rozkradanie budżetu, dzielenie go między sobą, mają ochronę przed sprawami karnymi. jeżeli jutro wojna się zakończy – zawieszeniem broni, na wzór scenariusza koreańskiego, wzdłuż obecnej linii frontu, czy w jakikolwiek inny sposób – ludzie, jak pokazały ostatnie wydarzenia, wyjdą na ulice i zażądają wyborów. Zażądają zresztą nie tylko wyborów, ale też wszczęcia śledztw za sprawy od pierwszego dnia wojny. Czongar został rozminowany. Przez kogo i po co? Z Gostomela pod Kijowem wyprowadzono brygadę Gwardii Narodowej uzbrojoną w Stingery, która mogła przeciwstawić się desantowi.

W efekcie desant wylądował i musieliśmy likwidować go przy pomocy artylerii, przy okazji niszcząc własny samolot Mrija. Mamy mnóstwo takich historii od początku wojny. Mamy korupcję, którą trzeba zbadać. Oni tego się boją. Boi się tego nie tylko Zełenski, ale także cała ta średnia klasa urzędnicza, która niesamowicie wzbogaciła się na wojnie. Co więcej, większość z nich zbudowała już sobie zapasowe przystanie w Europie, na wszelki wypadek. Kupili nieruchomości, zainwestowali. Nie zdają sobie jednak sprawy, iż po zakończeniu wojny ich działaniom przyjrzą się nie tylko na Ukrainie, ale także w Europie i na świecie. Będzie ich poszukiwać Interpol, Europol. choćby mimo to, iż w tej chwili niektóre kraje neutralne, takie jak Austria, w ogóle nie godzą się na ekstradycję na Ukrainę z powodu łamania tam praw człowieka i niebezpieczeństwa w więzieniach. Przecież niedawno kilkudziesięciu więźniów zginęło w wyniku ostrzału zakładu karnego w obwodzie zaporoskim. O jakiej ekstradycji możemy mówić po czymś takim? Jednak po zakończeniu wojny zaczną się śledztwa w różnych sprawach.

Jak tylko wyjdzie na jaw, iż wniosek o ekstradycję dotyczy człowieka podejrzanego o korupcję, o defraudację europejskich czy amerykańskich środków, od razu zostanie on aresztowany w kraju pobytu lub wydany nowym władzom Ukrainy. Tego wszystkiego się obawiają. Boją się tego, podobnie jak Putin. Niech Pan przeanalizuje ostatnie negocjacje w Stambule. Jeszcze przed ich rozpoczęciem rzecznik prasowy ministerstwa spraw zagranicznych spotkał się z mediami i stwierdził: – Jeździmy tam, żeby jeździć, żeby pokazać, iż jesteśmy za pokojem. Czyli nie chodzi o to, żeby się dogadywać, negocjować, ale po to, żeby po prostu jeździć i pokazywać, iż chcemy pokoju. Widzieliśmy to podczas ostatniego spotkania Medinskiego i Umierowa, Umierowa i Medinskiego. O czymś tam porozmawiali, załatwili kwestie humanitarne, ale sprawy wojny i pokoju nie posunęły się wcale do przodu. Strona ukraińska twierdzi, iż żąda szczytu przywódców. Rosjanie mówią, żeby podpisywać memorandum. Do tej pory nie oddelegowano choćby ludzi do zapowiadanych grup roboczych. Mamy do czynienia z brakiem zainteresowania obu stron. Czasem po tym wszystkim wydaje mi się, iż obudzę się któregoś ranka, włączę telewizor i zobaczę pana Władimira Zełenskiego w Sali Kolumnowej Kremla, w której odbiera on przy dźwięku hymnu Rosji nagrodę i tytuł Bohatera Federacji Rosyjskiej. Wcale nie żartuję. Po tym, jak uczynił tyle szkód obronie własnego kraju, zarówno na poziomie wewnętrznym, jak i międzynarodowym. To coś w rodzaju dywersji. Putin mu kibicuje. Proszę spojrzeć: niedawno mieliśmy protesty antykorupcyjne, wszystkie te wiece. Tuż przed głosowaniem, w dniu tych protestów Putin zarządził straszliwy ostrzał Kijowa. Zginęły, w momencie naszej rozmowy, już 32 osoby, w tym troje dzieci. Oczywiście Zełenski to wykorzystuje. Błyskawicznie odwraca uwagę ludzi od korupcji i przekierowuje ją na wojnę, na ofiary, krew i to wszystko. Mamy zatem do czynienia praktycznie z synergią. Przejdźmy do poziomu międzynarodowego. Polska to kraj, który jako pierwszy wyciągnął do Ukrainy pomocną dłoń. Zresztą nie tylko pomocną dłoń, ale jesteśmy wam naprawdę za wiele spraw wdzięczni. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie chciwość i chęć zarobienia na wszystkim i wszystkich nie zepsuła stosunków ukraińsko-polskich.

Relacje Ukrainy z Polską zniszczyła chciwość Zełenskiego i jego otoczenia. Wie Pan, ja jako obywatel ukraiński, ukraiński dziennikarz i ukraiński polityk absolutnie nie chcę stawać po żadnej stronie w polskiej polityce. Uważam, iż również obecny prezydent Zełenski, ani nikt inny nie ma prawa ingerować w kampanie wyborcze w takim czy innym kraju. Szczególnie, iż Andrzej Duda i rządy PiS wyciągnęły rzeczywiście pomocną dłoń Ukrainie. Jak należało więc postąpić, gdy zbliżały się u was wybory parlamentarne? Trzeba było powiedzieć: – Chłopaki, drodzy bracia – Polacy, wybierajcie kogo chcecie, to wasze prawo. A co robi Zełenski? Zełenski adekwatnie zdradza PiS, zdradza przyjaźń z Dudą, jedzie do Niemiec i dogaduje się w sprawie poparcia Platformy Obywatelskiej. Wspiera jej kampanię. To przecież ingerencja w sprawy wewnętrzne innego kraju. Każdy Polak zorientowany choć trochę w sprawach politycznych, widzi jak on się nagle przefarbował. Nie tylko zresztą się przefarbował, ale zajął bardzo jednoznaczne stanowisko. Niemcy za to zaczęli znów dawać wsparcie finansowe, a przecież pieniądze można rozkradać. Kolejna zadziwiająca historia to sprawa rynku rolnego. Skoro dogadaliśmy się z Polską w sprawie tranzytu, to powinien być to tranzyt. Rozumiem, iż i w Polsce byli kombinatorzy zainteresowani oszukiwaniem w tej sprawie, ale takich sami możecie kontrolować. Tymczasem nasi zaczęli wozić zboże niby tranzytem przez polskie podstawione firmy, zrzucać je do magazynów u was, przez co doprowadzili do załamania rynku rolnego, uderzając w rzeczywistości w polskich rolników. Doskonale to rozumiem.

Nasze władze nie tylko u siebie kierują się nie narodowymi interesami własnego kraju, a nie wiadomo czyimi – ale na dodatek jeszcze niszczą gospodarkę innego kraju. To oczywiste, iż kwestia ta ochłodziła, choćby bardzo ochłodziła stosunki między Ukrainą a Polską. Kolejną sprawą jest kwestia tragedii na Wołyniu. Osobiście jestem zdania, iż każdy spór historyczny powinni rozstrzygać między sobą historycy. Nie powinno być przy tym żadnych ograniczeń. o ile strona polska chce przeprowadzić ekshumacje wszystkich ofiar – proszę bardzo, powinniśmy w tym pomóc, współpracować. Nasi uczeni powinni stanąć ramię w ramię z uczonymi z Polski. Powinniśmy kierować się zasadą zmarłego papieża Jana Pawła II: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. W historii stosunków między naszymi narodami wiele było tragicznych stron, ale nie można na nich grać. A Zełenski choćby nie zrozumiał o czym w wywiadach mówił Duda.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Mateusz Piskorski

Ihor Mosijczuk (ur. 1972 w Łubniach) – ukraiński dziennikarz i polityk. W przeszłości działacz organizacji nacjonalistycznych, m. in. UNA – UNSO, Prawego Sektora, a także zastępca dowódcy batalionu Azow. W latach 2014-2019 deputowany Rady Najwyższej Ukrainy z Partii Radykalnej. Od 2022 roku na emigracji, objęty sankcjami przez władze ukraińskie.

Całość rozmowy do obejrzenia na kanale YouTube Wbrew Cenzurze.

Myśl Polska, nr 33-34 (17-24.08.2025)

Fot. profil X Wołodymyra Zełenskiego

Read Entire Article