Jesteśmy tam, by nieść pomoc – mówią wojskowi lotnicy, którzy rozpoczęli właśnie dyżur w Zakopanem. Żołnierze z Powidza i śmigłowiec W-3 Sokół przez miesiąc będą wspierać działania ratowników Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dyżurują w Tatrach, ponieważ śmigłowiec TOPR-u przechodzi coroczny przegląd techniczny.
Już od kilku lat wojsko wspiera działania Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Gdy toprowski śmigłowiec przechodzi obowiązkowy przegląd techniczny, dyżur w Zakopanem pełnią żołnierze oraz wojskowy W-3WA SAR. W Tatry skierowano Lotniczy Zespół Poszukiwawczo-Ratowniczy nr 1, który tworzą żołnierze i sprzęt wydelegowany głównie przez 33 Bazę Lotnictwa Transportowego z Powidza. W skład zespołu weszli także lotnicy z 1 i 2 Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej oraz dowództwa 3 Skrzydła Lotnictwa Transportowego. Dyżur w Tatrach rozpoczęli 18 listopada. Ma on potrwać do 15 grudnia, choć może zostać przedłużony. Załogi – dwóch pilotów i technik – pełnią dyżury rotacyjne. Każda z załóg stacjonuje w górach jeden tydzień.
Pierwsze dwa dni służby w Tatrach minęły wojskowym lotnikom spokojnie. Wieje halny, więc ze względu na niekorzystne warunki atmosferyczne wszystkie loty zostały wstrzymane. Jak tylko pogoda się poprawi, to śmigłowiec W-3 Sokół będzie można poderwać na każde wezwanie.
REKLAMA
Jeszcze przed objęciem dyżuru wszystkie załogi ze składu LZPR-u przeszły tzw. szkolenie przypominające. – Loty w wysokich górach zawsze są wyzwaniem. Chcieliśmy przypomnieć żołnierzom specyfikę wykonywania zadań w Tatrach, a dodatkowo zależało nam na tym, żeby wojskowe załogi zgrały się we współpracy z toprowskimi ratownikami – mówi ppłk pil. Mariusz Ostański, szef wydziału, zastępca szefa szkolenia 3 Skrzydła Lotnictwa Transportowego. – Wszyscy musieli przypomnieć sobie stosowane przez obie strony techniki i procedury, by już podczas realnych działań ratowniczych kooperacja przebiegała płynnie – dodaje oficer. W czasie szkolenia piloci poznawali topografię Tatrzańskiego Parku Narodowego, a ratownicy TOPR-u zwracali także uwagę na szczególnie wymagające lub niebezpieczne miejsca. – Przypominaliśmy sobie też, jakich lądowisk na co dzień używa TOPR – opowiada ppłk Ostański.
Oficer w Tatry poleci na początku grudnia, poprzednio dyżurował w ubiegłym roku. – Naszym największym przeciwnikiem w Tatrach jest wiatr, jego zmienna siła i kierunki. Nagłe podmuchy czy zawirowania powietrza są szczególnie niebezpieczne, gdy śmigłowiec utrzymywany jest w zawisie blisko skał – wyjaśnia ppłk Ostański. – Dowódca załogi Sokoła na bieżąco musi analizować pogodę i kalkulować, czy prowadzona akcja nie zagraża bezpieczeństwu znajdującej się na pokładzie załogi – dodaje. Oficer przypomina też swój ubiegłoroczny dyżur, kiedy to podczas przygotowania do lotu treningowego załoga została zaalarmowana, by ruszyć do akcji po zejściu lawiny w rejonie Rysów. – Z informacji przekazanych przez centralę TOPR-u wynikało, iż lawina porwała jednego turystę. Zabraliśmy na pokład ratowników z psem i ruszyliśmy we wskazanym kierunku. Okazało się jednak, iż poszkodowany miał wiele szczęścia i o własnych siłach wyszedł spod śniegu. Usłyszawszy w radiu o podjętej akcji ratunkowej, od razu zadzwonił do TOPR-u i powiedział, iż nic mu się nie stało. Poszukiwania zostały więc odwołane – opowiada pilot.
W trakcie dyżuru w Zakopanem żołnierze stacjonują na terenie Wojskowego Ośrodka Szkoleniowo-Kondycyjnego „Gronik” i w gotowości pozostają każdego dnia, od świtu do zachodu słońca. Codziennie rano uruchamiają śmigłowiec do tzw. próby przedlotowej, sprawdzają silniki, agregaty oraz inne systemy maszyny, wykonują także zawis maszyną, by sprawdzić, czy zamontowana na pokładzie wyciągarka działa poprawnie. Sokoła podrywają, gdy w Tatrach dojdzie do wypadku i będzie potrzebna szybka interwencja ratowników TOPR-u. Wówczas na wystartowanie mają kilka minut. W trakcie akcji ratunkowych na pokładzie wojskowego śmigłowca zawsze leci dwóch pilotów, technik pokładowy oraz trzech ratowników TOPR-u. Jeden z nich pomaga naprowadzić maszynę w czasie zadania tak, by pozostali mogli jak najszybciej i najbezpieczniej dotrzeć do poszkodowanych.
W dniach, kiedy nie ma zadań ratowniczych, a pogoda pozwala na loty, wojskowi razem z ratownikami TOPR-u wykonują zadania treningowe.