Miarka się przebrała. Viktor Orban być może przypieczętował swoją porażkę. „Nigdy nie posuwał się tak daleko”

news.5v.pl 1 month ago

Narodowi węgierskiemu nie można odmówić jednej rzeczy — umiejętności świętowania. 15 marca jest w tym kraju prawdziwym świętem. Każdego roku tego dnia ulice Budapesztu od rana wypełniają się dziesiątkami tysięcy ludzi, którzy z zielonymi, czerwonymi i białymi kokardami na płaszczach i kurtkach biorą udział w wiecach i demonstracjach. Są one zawsze masowe, pełne patosu, rewolucyjnej poezji i płomiennej retoryki. Coroczne obchody rewolucji z 1848 r. to, krótko mówiąc, wielka sprawa w węgierskiej polityce.

A w tej, po długim czasie, w tej chwili naprawdę sporo się dzieje. Choć silny sojusznik Viktora Orbana przejął władzę w USA, on sam i jego partia są w tarapatach. Po latach sprawowania władzy wyrósł jej poważny przeciwnik polityczny w postaci partii Tisza. Pozycję węgierskiego premiera dodatkowo osłabiają wysokie koszty utrzymania i spadek poziomu życia, który trwa już od dobrych dwóch lat. Co więcej — wydaje się, iż Węgrzy przestają już akceptować rażącą korupcję i zaostrzającą się kontrolę jego partii nad państwem.

Za rok i kilka tygodni odbędą się na Węgrzech wybory parlamentarne. Sobotnie obchody narodowego święta pokazały, co może dziać się w tym kraju w nadchodzących miesiącach.

Ostra retoryka

— Wytrzymywaliśmy zbyt długo. Dziś świętujemy i upamiętniamy walkę o to, co najcenniejsze — wolność. Ale nadejdzie Wielkanoc, a wraz z nią sprzątanie, wymieciemy stąd wszystkie robaki — powiedział Viktor Orban na schodach Muzeum Narodowego, jednego z charakterystycznych miejsc w stolicy Węgier, w którym przemawia każdego marca. Przez „robaków” rozumiał niektórych sędziów, polityków opozycji, niezależnych dziennikarzy i ludzi ze stowarzyszeń obywatelskich, którzy są zaangażowani w politykę i krytyczni wobec partii jego partii.

Stringer/Anadolu Agency / AFP

Viktor Orban wygłaszający przemówienie z okazji Święta Narodowego Węgier przed Węgierskim Muzeum Narodowym, Budapeszt, 15 marca 2025 r.

Obserwatorzy węgierskiej polityki wiedzą, iż marcowe święto zawsze niesie ze sobą jedną niewiadomą — jaki ton będzie miało przemówienie wygłoszone przez premiera. Czy będzie ono bardziej pojednawcze jak w zeszłym roku, czy też bojowe i agresywne? Obietnica rozprawiania się z wrogami kraju nie jest w jego ustach niczym nowy — Orban lubi prowokować i przekraczać granice. Tegoroczne przemówienie zaskoczyło jednak węgierską opinię publiczną.

— Nigdy nie używał takiego języka, nie posuwał się tak daleko, twierdząc, iż jego przeciwnicy nie są choćby ludźmi — powiedział Andras Mizsur, komentator Telex. Słowa te spotkały się ze stanowczym sprzeciwem opozycji, ale także organizacji żydowskich, które przypomniały, iż słowa dehumanizujące współobywateli często poprzedzały tragiczne wydarzenia w historii.

Głośny sprzeciw

— To była tylko retoryka, polityczny zwrot, metafora — powiedział po przemówieniu Orbana 40-letni Laszlo. Co roku przychodzi na teren przed muzeum, by wysłuchać przemówienia premiera. Był zadowolony z tegorocznych obchodów. Takie samo zdanie miał 50-letni Virag.

— Myślę, iż Orban powiedział to całkiem dobrze. Też nie ufam opozycji i uważam, iż służy ona obcemu państwu — stwierdził.

Teren przed muzeum był tradycyjnie zatłoczony, kilka tysięcy osób próbowało przecisnąć się na trawnik przed budynkiem i na zamknięty bulwar. Jedna z przyległych bocznych ulic była wypełniona zaparkowanymi autobusami, które przywiozły do stolicy Węgrów z innych miast.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Obchody organizowane przez rząd zwykle są energiczne. Tym razem miały jedną nową cechę. Viktor Orban jest dobrym mówcą i sprawił, iż jego publiczność kilkakrotnie głośno roześmiała się po jego słowach — w tym na wzmiankę o zbliżającym się sprzątaniu kraju. Czasem śmiech pojawiał się jednak w momentach, w których Orban nie żartował, zdarzało się, iż słychać było również gwizdy — pochodziły one od przeciwników premiera. We wcześniejszych latach nie zbliżali się oni tak blisko zwolenników premiera i nie mieli odwagi głośno wyrażać sprzeciwu.

— Czasami gwizdy były trochę przesadzone, zagłuszały przemówienie, co moim zdaniem jest złe, ale poza tym nie ma problemu — powiedziała jedna z młodych kobiet po obchodach. Choć pojawiło się kilka momentów pełnych napięcia, rozładowały się one same, nie potrzeba było interwencji policji.

Do więzienia

Partia Fidesz Orbana musi przyzwyczaić się do faktu, iż choć przez cały czas sprawuje niemal absolutną władzę w państwie, tak jak przez ostatnie piętnaście lat, sondaże przedwyborcze od prawie sześciu miesięcy przewidują jej porażkę wyborczą. To całkowicie bezprecedensowe dla Fideszu i równie bezprecedensowe dla opozycyjnej partii Tisza, która dziś wygrałaby wybory. Równie niezwykłe jest to dla jej lidera Petera Magyara, który niegdyś był członkiem rządzącego ugrupowania.

— To zaskakujące, ale możemy teraz z całą pewnością powiedzieć, iż Tisza i Magyar nie są jakąś polityczną mniejszością. Są prawdziwą siłą — mówi analityk Andras Bíro-Nagy. Dodaje jednak, iż rok to dużo czasu i choć media i machina polityczna partii rządzącej wydają się nie wiedzieć, co zrobić z kontrkandydatem, sukces Tiszy jest niepewny. I przez cały czas prawdopodobnie prawdą jest, iż wystarczy jeden błąd, jedna porażka, a nadzieje węgierskiej opozycji zaczną gasnąć, jak to miało miejsce kilka razy w przeszłości.

Attila KISBENEDEK / AFP / AFP

Peter Magyar na scenie podczas wiecu w Budapeszcie, 15 marca 2025 r.

— Ufam mu, ponieważ nie bał się opuścić Fideszu i otwarcie stawić mu czoła. To z pewnością wymagało odwagi. I nie ma nikogo lepszego. Ale nie jestem tu z desperacji. Naprawdę wierzę w zmiany na lepsze — powiedziała Dora, młoda nauczycielka, przepychając się przez tłum, by dostać się jak najbliżej sceny. Utknęła trzysta metrów od niej. Taki sam plan miały dziesiątki tysięcy ludzi stojących na najszerszej i najbardziej znanej ulicy Budapesztu. W strugach deszczu czekały na wystąpienie lidera partii Tisza zaplanowane na godzinę 15.00.

Te obchody przebiegły równie gwałtownie — w ciągu półtorej godziny wygłoszono trzy przemówienia, zabrzmiała muzyka i dwa wiersze rewolucyjnego poety Petofiego. W przeciwieństwie do Orbana sam Pater Magyar nie poświęcił wiele czasu w przypominanie prawie dwustuletniej walki rewolucyjnej.

Nie groził też wymieceniem robaków. Zamiast tego ogłosił zgromadzonym, iż jeżeli jego partia wygra wybory, obniży podatek VAT na zdrową żywność, przyzna każdemu emerytowi bon na opiekę zdrowotną, zaprosi do rządu więcej kobiet niż mężczyzn — i zacznie walkę z korupcją. Po tych słowach można było usłyszeć wzniesiony przez dziesiątki tysięcy głosów okrzyk: „do więzienia” w kierunku rządzącej partii Fidesz. To również jest nowość w węgierskiej polityce.

Szkoła Fideszu

Analitycy twierdzą, iż był to sprytny ruch ze strony Magyara. Podczas gdy Orban nazwał współobywateli robakami, jego przeciwnik mówił o prawdziwych problemach kraju. — W końcu jest ze szkoły Fideszu. Ma poczucie politycznego zysku i wie, jak wykorzystać okazję i słabość innych — powiedział Biro-Nagy.

Robi się ciemno, deszcz zaczyna mocno padać, około 17.00 tłum, który przybył na wiec partii Tisza rozchodzi się. Bulwary w centrum miasta są puste i zamknięte dla samochodów. Pomimo deszczu wielu budapeszteńczyków korzysta z okazji, by wybrać się na spacer.

Mgłę i zapadający zmrok na placu Ferenca Deaka, położonego nieopodal miejsca zakończonego właśnie wiecu, przerwał nagle dźwięk trąbki. To ta sama melodia, która rozbrzmiewała ranka na otwarciu wiecu. Tym razem muzyk był wśród ludzi, można było zobaczyć, kim jest — to mężczyzna po pięćdziesiątce w idealnie skrojonym niebieskim garniturze.

— Byłeś tu z nami, też kibicujesz Magyarowi? — zapytała ożywiona grupa młodych ludzi z twarzami pomalowanymi w barwy narodowe. Trębacz tylko wzruszył ramionami, z tak lekkim uśmiechem, na jaki pozwoliła mu trąbka w ustach. I kontynuował grę.

Read Entire Article