Marcin Drewicz: Pośmiertne zwycięstwo Sowietów nad nami. Część II

magnapolonia.org 9 hours ago

Marcin Drewicz: POŚMIERTNE ZWYCIĘSTWO SOWIETÓW NAD NAMI, czyli wokół powieści „Zagłada 3.0” Kazimierza Brauna. Część I

Wracamy ściślej do powieści Kazimierza Brauna, jak to już widać, w rzeczy samej politycznej i do snucia wielu dygresji inspirującej.

Autor słusznie zwraca uwagę Czytelnika, i to kilkakrotnie, na języki, jakimi posługują się nachodźcy z post-sowieckiego Wschodu. Otóż powszechnie stosowanym jest wśród nich język, po prostu, rosyjski – język Puszkina; my chodzący po ulicach Warszawy to potwierdzamy, aczkolwiek w Podwarszawiu słychać też język ukraiński. Wojna jest więc, jak wciąż słyszymy, „przeciwko Rosji”, ale jednocześnie „strona polska” na zabój pomaga ludności właśnie rosyjskojęzycznej. Jak to więc tutaj teraz jest, tak po prawdzie? Owszem, kilka lat temu S.N. Goworzycki udzielił na to pytanie hipotetycznej odpowiedzi, tyleż makabrycznej, co dotyczącej wydarzeń przecież prawdopodobnych.

Co to się tu wyrabia, widzi i opisuje Autor powieści, prof. Kazimierz Braun, Polak od dawna na stałe przebywający w odległych przecież Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. My zaś, oglądający to wszystko i słuchający (!) tego tu na miejscu, w Polsce, na co dzień, na ulicy, w sklepie, w autobusie miejskim, zaświadczamy z największym bólem i ze zdziwieniem zarazem, iż całe rzesze takich jak my, miejscowych Polaków najwidoczniej zatraciły tę elementarną zdolność potocznego obserwowania dookolnej rzeczywistości – takiej jaka ona jest – oraz wyciągania z tej obserwacji pospolitych wniosków, na poziomie trudności: czy teraz pada deszcz? Czy teraz świeci słońce?

W nawiązaniu do scen z powieści Kazimierza Brauna przywołajmy analogiczną scenkę z dzisiejszego warszawskiego „realu”:

  • Jadąc tu do was z przesiadkami przez pół miasta słyszałem język ukraiński jeden raz, język rosyjski cztery razy, mijałem w różnych miejscach troje Murzynów, czworo Azjatów rasy żółtej oraz dwóch najpewniej Hindusów. Jeszcze kilka lat temu niczego takiego tu nie było. A już na pewno przed rokiem 2015.
  • Eee-tam – słyszymy w pełnej lekceważenia odpowiedzi.

Inny mini dialog z dzisiejszego warszawskiego „realu”:

  • Przecież nikt nie chce, aby tu przyszli Ruscy (w domyśle: wojska rosyjskie-moskiewskie, o czym trąbią polskojęzyczne mass media).
  • Jak to? Przecież oni już tu są (i na dowód tego przytacza się, jak wyżej, ile to razy w ciągu dnia słyszeliśmy na mieście wystarczająco głośną rozmowę w melodyjnym języku Puszkina).
  • Eee-tam – słyszymy w odpowiedzi.

Wcale dotąd nie zerwawszy z narracją Kazimierza Brauna powróćmy jednak do jej nurtu głównego.

Ów Polak-wnuk po raz pierwszy od wczesnego dzieciństwa odwiedzający ojczyznę swej rodziny jest to hollywoodzki gwiazdor, dobiegający już sześćdziesiątki George Saber, inaczej: Jerzy Szablowski, mówiący po polsku, laureat Oskara, o którego artystycznym dorobku wiele się z kart powieści dowiadujemy.

Czas spędzany w Polsce, wykrojony z napiętego programu zdjęć do kolejnego kręconego w Ameryce filmu, Saber dzieli na udział w gdyńskim dorocznym Festiwalu Filmowym – na który został zaproszony – i na odgrywanie w kilku miejscach monodramów o Kościuszce, Paderewskim i Sienkiewiczu – co do programu swego pobytu dołączył był on z własnej inicjatywy. Te monodramy wielokrotnie przedstawiał dla Polaków w Ameryce i w Europie Zachodniej, ale w Polsce jeszcze nie.

I tu otwiera się owa snuta przez Autora „Zagłady 3.0” wielowątkowa przypowieść o stanie dzisiejszej kultury i świadomości polskiej, także polityki polskiej, której wielorakich smaczków już tu zdradzać nie będziemy, odsyłając P.T. Czytelników przecież do lektury samej powieści Kazimierza Brauna. A może właśnie: upadku kultury? A może właśnie: zatraty świadomości? A może właśnie: końca polityki? I w ogóle elementarnej umiejętności myślenia, wnioskowania, ale i odczuwania?

Odwagi! Nie jest tak źle! Wszakże wyraźnie większa część miejscowej polskiej publiczności z żywiołowym aplauzem witała wszystkie – i te filmowe i te teatralne – prezentacje wielkiego amerykańskiego gwiazdora i zarazem rodaka-Polaka.

To tylko ta energiczna, dobrze zorganizowana i zarazem wpływowa mniejszość okrzyknęła go „agentem Putina” (sic!), w następstwie czego doszło do wielu nieprzyjemności.

Tak więc obelg w rodzaju „ruska onuca” nie uciszało choćby to, iż człowiek tak nazywany grał brawurowo właśnie postać m.in. Tadeusza Kościuszki, którego służba wojskowa na terenie Polski – jak każde dziecko wie – upływała właśnie na prowadzeniu czynnej obrony Ojczyzny przed właśnie rosyjskim najazdem. Elementarna logiko – gdzie w Polsce jesteś?

Obszerne fragmenty owych trzech porywających monologów – Kościuszki, Paderewskiego i Sienkiewicza – zostały przez Kazimierza Brauna do powieści wprowadzone jako jej immanentne części. I znowu, żeby nie odbierać P.T. Czytelnikom euforii samodzielnego obcowania z powieściowym dziełem powstrzymujemy się tu przed – tym co się samo narzuca – zestawianiem cywilizacyjno-dziejowej sytuacji Polski i Polaków w epokach każdego z tych trzech wielkich rodaków z naszą jakże mierną kondycją z roku 2023, w którym to akcja „Zagłady 3.0” się toczy.

Uwaga! Gdy piszemy niniejsze – marzec 2025 r. – nie stwierdzamy, aby przez te dwa ostatnie lata się u nas zmieniło coś istotnie na lepsze, niestety. To zło trwa nadal.

Kościuszko, Sienkiewicz i Paderewski są to – przypomnijmy dla porządku – nazwiska reprezentatywne dla owych sytuacji przełomowych w naszej rozbiorowej i porozbiorowej historii. Kościuszko i jemu podobni polskiej niepodległości obronić, pomimo wszystko, nie zdołali – to tamten przełom. Sienkiewicz i jemu podobni swoim artystycznym geniuszem głosili o chwale naszych wielkich przodków, wychowując tym sposobem nowe pokolenie Niepodległości. Paderewski i jego współpracownicy są to z kolei ci, którzy Polskę Niepodległą odbudowali – jakże doniosły przełom dziejowy! Dziś mamy także czasy przełomowe… I co to dalej będzie?

Zauważmy, tak na marginesie, iż wszystkie trzy tak szeroko zaprezentowane nam przez Kazimierza Brauna (i przez Georgea Sabera) historyczne polskie postacie mają w swoich życiorysach istotne wątki północnoamerykańskie.

ale odnotujmy i to, iż z „Zagłady 3.0” wiele się dowiadujemy o, by tak rzec, tyleż praktyczno-organizacyjnych tajnikach twórczości teatralnej, co i o praktycznych aspektach pracy aktorskiej, wiele z tego w dialogach prowadzonych przez bohaterów powieści. George Saber z entuzjazmem witany jest w Polsce zarazem przez publiczność, jak i przez kolegów-aktorów i przez środowisko teatralne, tudzież filmowe. No, nie całe – gdyż jak wyżej wspomniano, owa by tak rzec, mniejszość trzymająca władzę z zapałem iście godnym lepszej sprawy stara się mu obrzydzić ów pobyt w kraju przodków.

ale dla jeszcze nie w progach starości będącego Sabera, jednego wszakże z hollywoodzkich lowelasów, po trzech rozwodach, bezdzietnego, właśnie w Polsce pojawia się swoiste światełko nadziei, a to w osobie pani Heleny, profesjonalnej organizatorki tego jego małego tournée, młodszej nieco od Sabera, ale będącej już wszakże w wieku balzakowskim, jak określa to sam Autor.

Mamy więc w powieści „Zagłada 3.0” także rozwijający się wątek romansowy, subtelnie kreślony przez Kazimierza Brauna. Co łączy oboje tych dotąd sobie wzajem nieznanych ludzi? Także poza oczywistymi tutaj zagadnieniami ściśle zawodowymi. A co ich dzieli? Że zrazu, pomimo wzajemnego sobą zainteresowania żadne z dwojga nie jest wcale przekonane, aby znajomość przenieść z gruntu profesjonalnego do sfery także prywatnej-osobistej. I o tym P.T. Czytelnicy niech się dowiadują już wprost z lektury powieści.

Warto tu jednak wskazać, iż Autor długo trzyma czytelnika w niepewności co do charakterystyki osoby pani Heleny, aby bliżej końca swej opowieści rzecz już jednak wyraźnie dopełnić. Polska business woman, ale metrykalnie już bez osobistych wspomnień z epoki PRL, ani „pierwszej Solidarności” (czas płynie szybko), osoba przez cały czas stanu wolnego, nie domatorka ale bezustannie mobilna… Kto to może być? Czy ktoś bardziej podobny do owych byłych hollywoodzkich żon Georgea Sabera? Czy może nie…? I co ważnego wyniknie z tego dla Amerykanina?

Powieściowa narracja jest rytmiczna – miarowo postępujemy wraz z bohaterami. Aliści mamy tam też kilka zatrzymań, zachwytów, westchnień nad pięknem przyrody. Przyrody polskiej w trakcie przejazdów bohaterów przez nasz kraj. ale i dalekiej przyrody nadpacyficznej, kiedy to Jerzy Szablowski-Saber kontempluje w swoim kalifornijskim mieszkaniu w Santa Monica zachód słońca nad Wszechoceanem.

Że inspiracja całej trylogii „Zagłada” pochodzi z ostatnich stu lat dziejów rodziny Autora, wskazywał On na to już przy prezentacji w roku 2022 pierwszego jej tomu. W „Zagładzie 3.0” także znajdujemy liczne, topograficzne zwłaszcza tropy „braunowskie”. Autor nie powstrzymał się przecież, aby czekającego w Rzeszowie (sławna już dziś Jasionka!) na samolot do Chicago Jerzego Szablowskiego wysłać na przejażdżkę pociągiem do Tarnowa – z którym to miastem Braunowie byli związani – i z powrotem. Przykra to w swej ogólnej wymowie okazała się przejażdżka, ale już nie o tym tutaj.

Dość powiedzieć, iż Autor podziela także i przez nas formułowaną opinię, iż to co się w tej chwili w Polsce i z Polską dzieje, „to jest w ogóle pośmiertne zwycięstwo Sowietów nad nami” (str. 353). Tak stwierdza tarnowski taksówkarz w rozmowie z Jerzym, w bodaj najszerszym spośród fragmentów powieści służących zrekapitulowaniu bieżącej sytuacji politycznej, w jakiej znajduje się dzisiejsza Polska.

A iż zwycięstwo odnoszone w sposób inny niż dotąd, pod zupełnie nowymi pretekstami, i z udziałem dość choćby rozmaitych ludzi i organizacji oraz całych gromad ludzkich – to już jest sprawa wtórna, sprawa zaledwie i aż metody. Przypomina się tu stary Chińczyk Sun Tzu i jego nauki o tym, jak pokonać upatrzonego przeciwnika tak całkiem i bez reszty, aby tenże przeciwnik choćby nie zauważył (!), iż on już jest pokonany.

Powieść „Zagłada 3.0” kończy się w przedostatniej swej odsłonie myślą o czymś tak bardzo strasznym, iż już tego tu nie zdradzamy.

I jeszcze jedno. Już się nie dowiemy – gdyż powieść została wydana przed końcem roku 2024 – czy któreś z tych zasobnych siedlisk bogatego aktora Georgea Sabera było położone w jednej z tych mieszkaniowych bogatych dzielnic nad Pacyfikiem, jakie na przełomie lat 2024/2025 uległy doszczętnemu spopieleniu (!) w owych pożarach nie do ugaszenia. O tych pożarach i ich następstwach polskojęzyczne mass media donosiły, owszem, ale niedługo zamilkły.

I kolejne; a mowa była przecież i o „braunowskich tropach” w powieści. A kto to, którego wzmiankuje ów tarnowski taksówkarz, co to „w Sejmie to bodaj jest tylko jeden taki, co im nie odpuszcza” (s. 352)? No, cóż – ojcowskie serce, to i ojcowskie pisanie. I słusznie! Na to co „w Sejmie” patrzyło przecież i słuchało tego wielu. ale teraz to już nie „w Sejmie” warszawskim, ale w tym brukselsko-strasburskim, i na krajowych szlakach kolejnej kampanii wyborczej. Zmiany, zmiany, ciągłe zmiany. Takie czasy nastały.

Kazimierz Braun, „Zagłada 3.0”, Wydawnictwo Capital, Warszawa 2024, ss. 370

Polecamy również: Żydowska szczujnia przegrała proces z biskupem, którego nazwała pedofilem

Read Entire Article