Marcin Drewicz: Granic Ukrainy rozumem nie pojmiesz, czyli powtórka sprzed ponad stu lat, cz.2.
Polska była (jest) do „przydeptania” (sic!), więc trzeba ją osłabić, jeszcze bardziej, po raz kolejny terytorialnie. I ten właśnie „prezent” antycypowali sami Rosjanie, jeszcze przed wybuchem Wielkiej Wojny, bo w roku 1912 z ustalonego sto lat wcześniej na wiedeńskiej konferencji pokojowej (1815) terytorium Królestwa Polskiego (Kraju Priwisliańskiego) wykrawając Chełmszczyznę, Zamojszczyznę, południowe Podlasie i zarazem wcielając te ziemie wprost do Imperium Rosyjskiego.
Uwaga! Wymienione krainy dziś, w roku 2024, tj. od roku 1945 należą do terytorium państwowości przez cały czas polskiej. Akcentujemy tę okoliczność wobec wybrzmiewających ostatnio medialnych głosów o „oddawaniu Polski Wschodniej”, o „linii obrony na Wiśle”, czy o motywach lokalizacji owej „twierdzy Centralny Port Komunikacyjny”, i o nie rozwijaniu położonego na wschodnim brzegu Wisły międzynarodowego lotniska w Modlinie, itd. Skąd mamy znać sekrety sztabów generalnych czołowych światowych mocarstw?
Ledwie sześć lat po powołaniu przez Petersburg owej nowej „zachodnioruskiej” Guberni Chełmskiej (1912) Niemcom pozostało w Brześciu li tylko skwapliwie powtórzyć ten krok (luty 1918), bez odwoływania się wszakże do rosyjskiego nazewnictwa, i ziemie owe przekazać… Komu? Całkowicie zależnej już wówczas od siły dyplomacji i oręża niemieckiego, ale samej nazywającej się od niedawna „niepodległą” Ukraińskiej Republice Ludowej (ale nie tej konkurencyjnej wobec niej otwarcie rosyjsko-ukraińsko-bolszewickiej, gdyż i taka już wtedy egzystowała).
URL kierowana przez Ukraińską Centralną Radę (UCR) była jednym z następstw rosyjskiej rewolucji lutowej roku 1917, kiedy to zaakcentowano swobody dla „narodów Rosji”. Innym tego między innymi następstwem były owe sławne Polskie Korpusy na Wschodzie, mające atoli metrykę wcześniejszą.
Austro-Węgry zapowiedziały w Brześciu potajemnie, iż u siebie wydzielą one z Galicji odrębny ukraiński (i ukraińskojęzyczny) kraj koronny ze Lwowem i z Przemyślem (sic!). To się rychło wydało, a sławna polska reakcja na te zamachy czynione na odwieczne przecież polskie kraje koronne niech już nie tu będzie opisywana.
Wtedy to, wraz z podpisaniem dnia 9 lutego 1918 r. owego pokojowego Traktatu Brzeskiego państw centralnych z Ukrainą (URL-UCR), i niebawem z Rosją bolszewicką (3 marca 1918 r.), ostatecznie upadła w polskim ruchu niepodległościowym opcja pro-austriacka i – o ile była w ogóle kiedykolwiek zaistniała – opcja pro-niemiecka (aczkolwiek z pewnym znaczącym wyjątkiem). Ale… miało być o Ukrainie, a nie o Polsce.
Bo też ten od początku do końca niemieckiego autorstwa Traktat Brzeski jest pierwszym międzynarodowym aktem uznania ukraińskiej odrębności państwowej. Wiele by o tym mówić, ale nie tu jest na to miejsce. Co ciekawe, Ukraińcy sami z siebie w tamtych czasach do kategorycznego rozbratu z Rosją wcale się nie kwapili (o czym też pokrótce dalej), skoro po wspomnianej rewolucji lutowej otrzymali byli od Rosji tak wiele swobód. Niemcy więc nie mogli już inaczej licytować, jak zapewniając o aż „niepodległości” Ukrainy.
Wnioskować z przywołanej wyżej literatury można, iż dzisiejsze (2013) granice Republiki Ukraińskiej (do roku 1991 Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej w ramach Związku Sowieckiego) są w ogólnym rozrachunku pochodną niemieckiej inicjatywy okazanej w ramach polityki Mitteleuropa w postaci wspomnianego Pokoju Brzeskiego z początków 1918 r.
Należało wtedy osłabić Polskę (Chełmszczyzna), lecz… kogo jeszcze? Oczywiście, przede wszystkiem Rosję! Rozciągającą się niejako „po drugiej stronie Ukrainy” (mapa!). Jak to uczynić, między innymi? Ano tak, by jak najwięcej „ukraińskich ziem etnicznych” (vide: ww. Hrycak 2000) oderwać od Rosji (teraz już bolszewickiej) i przydać Ukrainie (wciąż nie rosyjsko-bolszewickiej, ale właśnie „niemieckiej”, z udziałem Austro-Węgier na południu). Bo ogromna terytorialnie, euroazjatycka Rosja się już w budowanym właśnie wtedy niemieckim systemie Mitteleuropa nie mieściła, więc się doń nie zaliczała, ale Ukraina tak.
A dzisiaj (2024), jak to jest? Owszem, z tą różnicą, iż to nie Niemcy, ale silniejsi od nich Amerykanie (USA) także tam na europejskim Wschodzie klecą jakąś „nową Mitteleuropę”. Z tego powodu Niemcy wobec tych spraw „z dalekiego Donbasu” są dzisiaj nader sceptyczni, bo „teraz to nie ich”; zatem szukają oni zbliżenia z kim? Z Rosją! Mapa! Mapa! Mapa! Co to oznacza dla Polski? Historia! Historia! Historia!
Rozważań nad tym, która Mitteleuropa jest dziś (2024) dla Polski bardziej groźna, czy ta niemiecka, czy ta amerykańska, czy ta rosyjska, czy ta „jeszcze czyjaś”, już tutaj nie podejmujemy, a to z przyczyny ich rozległości.
Przecież choćby z owego mitycznego środkowoazjatyckiego Afganistanu Amerykanie (USA) tak niedawno (2020)… ustąpili. Czy musieli? Czy ktoś ich stamtąd wyparł siłą? Mało o tym wiadomo.
ale zbieranie „ukraińskich ziem etnicznych” było naturalnym odruchem ówczesnych – wracamy myślą o sto lat – ukraińskich, skądinąd słabych jednak, podmiotów politycznych, niezależnie od ich „profilu ideowego”, którą to okoliczność sile zewnętrznej, wówczas Niemcom, pozostawało li tylko skwapliwie wykorzystać… dla siebie. Pokój Brzeski roku 1918 od razu nazwano wszakże „pokojem chlebowym”. Nieprawdaż? A dzisiaj? Te różne „międzynarodowe agroholdingi” na Ukrainie… Historia powtarza się, ale nigdy dokładnie tak samo.
Krainy rosyjskojęzyczne (sic!), takie jak m.in. Donbas i Charkowszczyznę (mapa!) uważała za ukraińskie zarówno lewicowa Ukraińska Centralna Rada (działająca do kwietnia 1918 r.), jak i prawicowy hetman Pawło Skoropadski (działający do grudnia 1918 r.), jak i lewicowy Dyrektoriat z Symonem Petlurą, który nastąpił po hetmanie Skoropadskim i choćby w następstwie bratobójczych zwycięstw nad jego wojskami (lecz cała ówczesna rewolucja rosyjska i ukraińska ma wszakże charakter wybitnie bratobójczy).
Co ciekawe, odnośnie Półwyspu Krymskiego zdania wewnątrz ukraińskiej polityki były podzielone; z przywołanych podręczników trudno jest coś więcej o tym wysnuć. Niemcy ze swej strony, skoro „uwalniali” spod rosyjskiego-moskiewskiego-piotrogrodzkiego władztwa narody wschodu (w tym Polaków), to i poczynili ruchy w celu powołania jakiejś autonomii dla „tatarskiego Krymu”.
Tak już zostało i – jak wiadomo – jakże silnie zmilitaryzowany Krym (niegdyś: Tauryda, więc i gubernia taurydzka) do Ukraińskiej SRS został wcielony dopiero w roku 1954, po wyjęciu go z ówczesnej Federacji Rosyjskiej – co jakże znamienne – na trzechsetlecie tzw. w polskiej historiografii wielkiej rady perejasławskiej, czyli po prostu „sojedinienija Ukrainy z Rossijej”. Do tego motywu dodaje się jeszcze inne, powodujące ówczesnymi decyzjami towarzysza Chruszczowa.
Zauważmy, iż działo się to w epoce – jakże innej niż dzisiejsza – kiedy to naruszanie spójności będącego ówcześnie u szczytu swojej potęgi komunistycznego Imperium Rosyjskiego-Sowieckiego przez jakiekolwiek podszepty z zewnątrz było nie do pomyślenia, a budowa jednolitego „narodu sowieckiego” znikąd nie napotykała sprzeciwu.
Najszerszy zasięg, ale jakże na krótko, na kilka miesięcy, Ukraińska Dzierżawa uzyskała pod rządami hetmana Skoropadskiego, więc w roku 1918. Wtedy to sięgać ona miała m.in. poza rzekę Prypeć na Polesiu, na prawy brzeg estuarium Donu do miasta Taganrog (wkrótce główna kwatera rosyjskiej Białej Armii gen. Denikina), jak i na owe południowo-zachodnie obrzeża regionu woroneskiego i kurskiego, w tym do krainy zwanej Starodubie.
Ale, polegało to w tamtych miesiącach na tym po prostu, iż dane ziemie zajmowały na północy i wschodzie wojska niemieckie, a na południu wojska austro-węgierskie; ale nie te zawsze nieliczne oddziały złożone z ukraińskich patriotów.
Kozacki i zarazem już przedkaukaski Kubań też prawie iż się sprzymierzył z Ukrainą (mapa!). Sąsiedni Obwód (kozackiego) Wojska Dońskiego (mapa!) również rozważał taką opcję. Dodajmy, iż Rumuni zajęli przecież nie-ukraińską Besarabię (dzisiaj w przybliżeniu: Republika Mołdowa) osiągając granicę swego państwa na rzece Dniestr.
Niemniej Niemcy ludom Wschodu nie ufali, więc nie śpieszyli się z rozwijaniem miejscowych sił zbrojnych, także i w Polsce owego Polnische Wehrmacht (sic!). Co interesujące ten, zdaniem wielu, błąd, Niemcy powtórzyli ćwierć wieku później, czyli w trakcie drugiej już wojny światowej; bo jednak zaledwie policyjne formacje litewskie, łotewskie, białoruskie czy ukraińskie lub pojedyńcze pułki, a niechby i dywizje (np. SS Galizien), to jeszcze nie to. Jak wiadomo, Armię Własowa formować zaczęto zbyt późno.
Względną atoli stabilizację wschodniej Mitteleuropy skontrastowaną z rewolucyjnym chaosem Rosji obrazuje cytowana przez Józefa Mackiewicza rymowanka z roku właśnie 1918: „W Ukrainie jest swój Hetman, u Polaków Król (Rada Regencyjna – M.D.), a u moskiewskiego narodu ni to Moszek, ni Srul”.
A dzisiaj (2024)…? Jednak inaczej. „Niech słuchacz sam sobie dośpiewa” (to też jest cytat, z innego autora).
Polecamy również: Ukrainiec zmasakrował w Warszawie starszą kobietę