Marcin Bogdan: Programowe exposé Marszałka Senatu
Grodzki skupił się na tzw. aferze wizowej, a stawiane zarzuty opierał wyłącznie na informacjach medialnych i szeroko pojętym internecie, nie precyzując w żaden sposób źródeł tych informacji ani ich wiarygodności. Już na samym wstępie powiedział, iż „polskie wizy, dokumenty uprawniające do wjazdu na teren naszego kraju, były sprzedawane na straganach w krajach Azji i Afryki”. Zaledwie kilka zdań później powiedział, iż „Internet obiegają zdjęcia kolejek przed polskimi konsulatami w krajach Afryki i Azji”. Marszałek Grodzki nie dostrzegł sprzeczności między tymi prezentowanymi przez siebie informacjami. Skoro polskie wizy można było kupić na straganach, to po co ustawiały się kolejki przed polskimi konsulatami? Marszałek wyraźnie podkreślił, iż obie informacje dotyczą państw Azji i Afryki, a nie każda z nich innego kontynentu.
Marszałek Grodzki nie dostrzegł tej sprzeczności, a powinien. Wszak jest trzecią osobą w państwie, jak to sam często podkreśla. Powinien to dostrzec także na podstawie własnego doświadczenia. Jak zeznało wielu świadków, a są to informacje potwierdzone przez prokuraturę a nie jakieś bliżej nieokreślone media, przed gabinetem doktora Grodzkiego ustawiały się kolejki pacjentów, którzy oczekiwali na to, by wręczyć mu łapówkę za przyspieszenie ratującej nierzadko życie operacji. Dlaczego ludzie wyczekiwali przed gabinetem Tomasza Grodzkiego? Ano dlatego, iż skierowania umożliwiającego wykonanie operacji w najszybszym możliwym terminie nie można było kupić ani na straganach w pobliżu Szpitala Zespolonego w Szczecinie Zdunowie, ani na innych straganach w Szczecinie, nie można było też kupić na straganach w innych odległych od Szczecina miastach. Gdyby można było kupić takie skierowanie na straganie, ludzie nie oczekiwaliby przed gabinetem Grodzkiego. Marszałek dobrze to wie i powinien tę zależność rozumieć.
Paradoksem polskiej sceny politycznej jest to, iż oskarżenia o korupcję wygłasza w oparciu o informacje medialne człowiek, który sam jest o korupcję oskarżony, tyle, iż nie przez media ale przez prokuraturę. Dramatem polskiej sceny politycznej jest zaś to, iż Marszałek Tomasz Grodzki od ponad 900. dni ukrywa się za immunitetem blokując wniosek o jego uchylenie. Urzędnicy ministerstwa, o ile rzeczywiście dopuścili się karygodnych nadużyć, zostaną osądzeni i w przypadku udowodnienia ich winy poniosą konsekwencje nie tylko dyscyplinarne, ale także karne. Marszałek zaś będzie próbował przedłużyć okres swojej bezkarności zabiegając w nadchodzących wyborach o kolejny czteroletni immunitet. W tym kontekście jego exposé można uznać za „przemówienie programowe”.