Marcin Bogdan: Prezenty od Putina
Książka ukazała się w sprzedaży w przededniu wyborów 12 października 2023 r. Witold Jurasz, w tej chwili dziennikarz Onetu, w roku 2010 był chargé d'affaires Polski na Białorusi. W dniu 10 kwietnia 2010 roku przebywał w stolicy Białorusi Mińsku, a po katastrofie rządowego TU154M udał się do Smoleńska.
Z zacytowanych w artykule kilku fragmentów książki moją uwagę przykuł następujący cytat: „Jak dziś pamiętam, iż Darek wyraźnie powiedział mi, iż Rosjanie poinformowali go, iż samolot już raz próbował podejść do lądowania. Powyższe jest o tyle istotne, iż jak wiemy, nic takiego, czyli próba podejścia do lądowania, nie miało miejsca. Sprawdziłem później bilingi i nasza rozmowa odbyła się dokładnie 3 min przed katastrofą. Innymi słowy, kłamstwo powstało, zanim doszło do katastrofy. Nie znaczy to, iż katastrofa była zamachem”. To bardzo istotne, wręcz szokujące świadectwo. Jak wiadomo do matactw ze strony uczestników jakiegoś tragicznego zdarzenia może dochodzić nie tylko w przypadku świadomego popełnienia zbrodni. Z matactwem możemy mieć do czynienia także wtedy, gdy jakiś uczestnik wypadku, mając świadomość popełnienia błędu, niezachowania należytej ostrożności, mataczy w celu uniknięcia ewentualnej odpowiedzialności za nieumyślne doprowadzenie do tragedii. Ale w przypadku opisanym przez Witolda Jurasza mamy – bodaj pierwszy w historii – przypadek mataczenia przed zdarzeniem, przed nieszczęśliwym wypadkiem, przed katastrofą. Samolot jest w powietrzu, dzielą go jeszcze kilometry od pasa startowego, nic nie wskazuje na jakiekolwiek realne zagrożenie, a Rosjanie już rozpoczynają mataczenie, mające obwinić polskich pilotów za doprowadzenie do …… Właśnie, do czego, przecież katastrofa jeszcze się nie wydarzyła. Napisać, iż przytoczone przez pana Jurasza świadectwo jest szokujące, to jakby nic nie napisać.
W artykule przytoczony pozostało jeden szalenie istotny fragment z książki. Autor odnosi się do słynnego zdjęcia z miejsca tragedii, z miejsca, w którym leżały zmasakrowane ciała ofiar, w tym Prezydenta Polski Profesora Lecha Kaczyńskiego. Na zdjęciu tym widać Donalda Tuska zaciskającego w charakterystyczny sposób pięści i uśmiechającego się do wyraźnie zadowolonego Putina:
Od kilku lat miliony Polaków zastanawiają się, co takiego mógł powiedzieć Putin Tuskowi, iż wywołał u niego odruch zaciśniętych pięści i uśmiech na twarzy. Przecież w takim momencie i w takim miejscu Putin nie mógł powiedzieć, iż mimo kompromitującej porażki polskich piłkarzy w eliminacjach mistrzostw świata 2010, życzy Tuskowi, by polska drużyna awansowała do kolejnych finałów w 2014 roku. Nie sposób wymyślić racjonalnej odpowiedzi na to, jakże nurtujące pytanie, co powiedział Putin Tuskowi. Sam Donald Tusk, który mógłby jedną wypowiedzią rozwiać wszelkiego rodzaju wątpliwości, niestety milczy w tej sprawie. Przy braku racjonalnego wyjaśnienia bardzo rozsądnie brzmi hipoteza postawiona przez Witolda Jurasza. Donald Tusk uchwycony na tym zdjęciu nie uśmiecha się, to może być tylko grymas twarzy, wywołany czymś niezwykle wzruszającym, wypowiedzianym przez Władimira Putina, z którym pozostawał przecież w przyjacielskich relacjach. Jest to o tyle uprawniona hipoteza, iż Putin na zdjęciu został uchwycony „en face”, i jego widoczny uśmiech jest jak najbardziej naturalny.
W 2010 roku Donald Tusk otrzymał od Władimira Putina w podarunku, jak to oficjalnie określono „okazały wazon ze złoconego srebra, zdobiony marmurowymi elementami”:
Pojawia się też nowe pytanie. jeżeli Donald Tusk zostanie desygnowany przez Sejm na urząd premiera polskiego rządu, jaki prezent tym razem otrzyma od Władimira Putina?
Marcin Bogdan