To było dawno temu. Tak dawno, iż nie pamiętam choćby dokładnie kiedy – z pewnością byłem bardzo młodym człowiekiem – ale pamiętam dobrze, co czułem, gdy po raz pierwszy ze zrozumieniem wysłuchałem historii o nawróconym łotrze: iż to prawdopodobnie najważniejsza historia, jaką usłyszałem w życiu, bo pokazuje, iż nie ma takiego grzechu którego – o ile żałować szczerze – nie można by odkupić. I nie ma takiego upadku, z którego nie można by powstać. Zrozumiałem, iż o ile darowano choćby łotrowi, który pożałował swoich łotrostw dopiero na chwilę przed śmiercią – ale Bóg, który zna serce każdego człowieka wiedział, iż zrobił to szczerze – to jakąż szansę mamy my wszyscy, którzy mamy jeszcze dar czasu – jedni więcej, inni mniej, ale jednak. Innymi słowy zrozumiałem, iż o ile choćby dotychczasowe życie nie jest powodem do dumy, a raczej pasmem błędów, to zawsze mamy szansę, by odnaleźć w nim w odnaleźć dobro i sens – dopóki żyjemy.
Ten przydługi wstęp napisałem, by wyjaśnić, iż nikomu nie mam prawa odbierać szansy do nawrócenia (bo kto z nas jest bez grzechu? – na pewno nie ja!), a jednak pomimo wszystkiego, co napisałem powyżej mam to przekonanie, są tacy ludzie, od których samochodu nie kupiłbym nigdy. Tacy, jak Sylwester Latkowski. Pominę już całą gangsterską historię nieszczęśnika – nie było jaką historię, nie byle jakiego gangstera! – która jeszcze niedawno tak bardzo oburzała tzw. „prawicowe media”, iż poświęcano jej choćby okładki (cyt. „były gangster jest dziś redaktorem naczelnym wpływowego tygodnika”). Tak było do czasu, gdy okazało się, iż Latkowski znów zmienił stronę: (za pierwszego PiS popierał PiS, za rządów PO zapewniał, iż PiS go prześladował i hołubił Komorowskiego, by za drugiego PiS znów popierać PiS) i może być użyteczny. Nie będę też w tym miejscu po raz kolejny rozpisywał się o swoich osobistych relacjach z człowiekiem o mentalności grzechotnika, któremu przed odprowadzeniem do prokuratury, o co prosił (wcześniej w redakcji „Życia” złożył przede mną, jak zapewnił „spowiedź życia”, a ja, o naiwności, uwierzyłem) i w jej trakcie pomagałem z serca jak tylko umiałem, za co pięknie później „podziękował” (jak grzechotnik właśnie) – nie o mnie tu idzie. Rzecz w tym, iż oglądając ostatnie filmy Latkowskiego po raz kolejny uświadomiłem sobie, iż są tacy ludzie, których upływający czas bynajmniej nie zmienia, a metody działania zmieniają się o tyle, o ile fizyczne pastwienie się nad ludźmi różni się od niszczenia ich okiem kamery, ewentualnie o ile manipulowanie jednym naiwnym dziennikarzem różni się od manipulowania opinią publiczną. Innymi słowy mogą zmienić się narzędzia i zakres działania, ale tupet i cynizm pozostają bez zmian. Film o Amber Gold, w którym Sylwester Latkowski posłużył się schematem z naszej książki pt. Rozprawa” ukazującym częstotliwość kontaktów ludzi z „Układu Gdańskiego”, ale posłużył się w tak cyniczny sposób, by „wyeliminować” z tej układanki – powstałej przecież w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w 2017, a więc za kadencji PiS, nie PO! – Jacka Kurskiego był tylko kolejnym potwierdzeniem przykrej konstatacji: iż dla cwaniaków, którzy przy użyciu mediów i takich jak Latkowski nami manipulują cel uświęca środki i liczy się tylko to, co praktyczne – i to bynajmniej nie tylko w sprawie Amber Gold.
Ale to już historia na inną opowieść…
Wojciech Sumliński
MATERIAŁY ABW OPUBLIKOWANE W KSIĄŻCE „ROZPRAWA”: