Od redakcji: artykuł węgierskiego dziennikarza na łamach rządowej gazety „Magyar Nemzet” pokazuje jaka przepaść dzieli w tej chwili Polskę i Węgry, jak zupełnie odmiennie pisze się o wojnie na Ukrainie i polityce USA w naszym regionie. Choć artykuł w kilku kwestiach jest nieco przerysowany i emocjonalny (chodzi o ocenę powstania węgierskiego w 1956 roku) – to jest on jednocześnie dowodem na to, iż Węgry są państwem niepodległym:
Stany Zjednoczone rozpoczęły agresywną kampanię fałszowania historii. Nie jest to zaskakujące dla imperium, które od początku swojego istnienia starannie ukrywało własne podboje, ludobójstwa i zbrodnie wojenne i prawdopodobnie nie unikało aktów terroryzmu takich jak wysadzenie gazociągu Nord Stream we wrześniu ub. roku.
Cyniczną bezczelnością jest jednak to, iż obrzydliwa propaganda na Węgrzech jest sączona przez billboardy opłacane przez ambasadę USA, której twórcy twierdzą, iż dziś Ukraina walczy o tę samą sprawę, co w 1956 Węgrzy. To jawne kłamstwo. W 1956 roku naród węgierski powstał w obronie niepodległości, wolności i neutralności wojskowej przeciwko zdradzieckiej dyktaturze komunistycznej i okupacyjnej armii radzieckiej. Dziś na Ukrainie Stany Zjednoczone prowadzą tajną, tak zwaną wojnę zastępczą, i dlatego sprowokowały konflikt zbrojny z Rosją. Ponieważ jest to wojna zastępcza w ich interesie, amerykańska propaganda może twierdzić coś wręcz przeciwnego.
Wojna ta nie rozpoczęła się w lutym ubiegłego roku, ale weszła w nową, dramatyczną i krwawą fazę. Walka geopolityczna trwa od 1990 roku, kiedy NATO, które można określić jako amerykańską organizację przemocy, rozszerza i rozmieszcza groźną broń w pobliżu granic Rosji, pomimo wyraźnych obietnic, iż do tego nie dojdzie. Próby zamachu stanu i niestety udane zamachy stanu zorganizowane i finansowane przez USA i ich zachodnioeuropejskich wasali, które uderzyły w interesy w Rosji „w bliskiej zagranicy”, w Gruzji i na Ukrainę, były bitwami tej samej wojny hybrydowej. Jednym z nich jest zamach stanu na Majdanie, w wyniku którego Ukraina, dogłębnie do tego momentu skorumpowana, przerodziła się w dyktaturę typu stalinowskiego, która okrutniej uciska i prześladuje narody cierpiące pod jej rządami, a w sposób szczególnie bolesny i oburzający nas Węgrów z Zakarpacia.
Dziś na Ukrainie nie ma partii opozycyjnych, ponieważ zostały one zakazane przez amerykańską marionetkę Zełenskiego, kieszonkowego dyktatora Zełenskiego, a nękanie rosyjskich prawosławnych przywódców religijnych i wiernych jest powszechne. To jest potworne państwo, które Amerykanie chcą przyłączyć do NATO i rozmieścić broń jądrową na jego terytorium. To wielkie zagrożenie dla Europy.
Węgry walczyły o wolność w 1956 roku, na Ukrainie USA i ich agenci i najemnicy wysyłają setki tysięcy Ukraińców i, niestety, naszych węgierskich braci i siostry na rzeź, na sprowokowaną słowiańską bratobójczą wojnę w imię amerykańskiej ekspansji gospodarczej i politycznej. To dlatego marionetkowy reżim Zełenskiego jest faszerowany bronią, amunicją, zachodnimi żołnierzami, instruktorami i doradcami. I dlatego nie ma analogii między węgierską wojną o niepodległość w 1956 r. a dzisiejszą wojną zastępczą na Ukrainie.
W 1956 roku Węgry zostały nieprzyzwoicie zdradzone przez kraje zachodnie, na czele z przewracającymi oczami Stanami Zjednoczonymi. Republikański prezydent Eisenhower i jego podwładni nie tylko nie udzielali wsparcia wojskowego naszemu krajowi, ale w tym samym czasie, kiedy zachęcali Węgrów do wytrwałości i walki, grozili generałowi Francisco Franco, hiszpańskiej głowie państwa, który chciał pomóc Węgrom w wojnie o niepodległość dostawami broni.
W ten sposób węgierska wolność i niepodległość zostały zdeptane przez amerykańską umowę z sowieckim imperium, w którego sztabie politycznym i wojskowym Ukraińcy byli również znacząco reprezentowani. To również jest zakłamywane przez podstępną amerykańską propagandę, przekonującą, iż Ukraińców nie było w sowieckim świecie. Było ich jednak bardzo dużo: właśnie w ramach imperium bolszewickiego powstała terytorialnie obecna Ukraina, której arbitralnie wytyczone granice, niestety, nie zostały renegocjowane przez społeczność międzynarodową po 1991 roku.
Tak więc niedawno rozpoczęta amerykańska kampania plakatowa jest kłamliwą propagandą, profanacją naszych bohaterów z 1956 roku. Niezniszczalna czerwono-biało-zielona flaga nie ma nic wspólnego z tragiczną wojną zastępczą u naszego wschodniego sąsiada.
Balazs Agoston
Autor jest dziennikarzem
Za: Magyar Nemzet