Liberation of Kherson. 261 days of war.

pulslewantu.pl 2 years ago

Wczoraj, 11 listopada, ukraińskie wojska weszły do Chersonia. Wjeżdżające do miast ukraińskie kolumny witane były przez tłumy szczęśliwych mieszkańców, którzy ostatnie 8 miesięcy spędzili pod rosyjską okupacją. Rosjanie wycofali się za Dniepr. To jednak nie koniec wojny.

Wojna na wyniszczenie

Istotne jest, aby rozumieć dlaczego Rosjanie przegrali pod Chersoniem. Przegrali nie w bezpośredniej walce, ale z powodów logistycznych. Nie jest to żaden zarzut w kierunku Ukraińców, czy próba umniejszenia sukcesu ZSU, ale ważna obserwacja, która jest kluczowa przy analizowaniu dalszego rozwoju sytuacji na Ukrainie.

Sprawę trzeba postawić jasno. Przyczółek chersoński był fatalnie skomunikowany z pozostałymi pozycjami rosyjskimi.

Na Dnieprze istniały tylko 3 stałe przeprawy: dwa mosty w Chersoniu (drogowy i kolejowy) oraz most na tamie w Nowej Kachówce. Dodatkowo sam przyczółek chersoński podzielony był jeszcze rzeką Ingulec.

W lipcu Ukraińcy rozpoczęli metodyczne atakowanie stałych przepraw na Dnieprze oraz na Ingulcu. W efekcie zaopatrywanie przyczółka na Chersońszczyźnie stało się dla Rosjan logistycznym koszmarem. Po kilku atakach mosty w Chersoniu zostały wyłączone z użytku, a rosyjska logistyka stała się zależna od mostu w Nowej Kachówce i tymczasowych przepraw utworzonych przez rosyjskich inżynierów – mostów pontonowych i promów.

Już pod koniec lipca zwracałem uwagę, iż problemy logistyczne zmuszą Rosjan do ciężkich decyzji – wycofanie się za Dniepr lub podjęcie kolejnej próby ataku na Mikołajów i odrzucenie Ukraińców od Dniepru na tyle, aby przeprawy na rzecze znalazły się poza zasięgiem ukraińskiej artylerii – w szczególności HIMARSów, które stały się utrapieniem dla rosyjskiej logistyki.

W okolicy 20 sierpnia, Rosjanie faktycznie próbowali poszerzyć przyczółek i kolejny raz podejść pod Mikołajów i Krzywy Róg, jednak – po początkowych sukcesach – ich atak załamał się w ciągu kilku dni.

Od końca sierpnia, Rosjanie nie odnieśli już na Chersońszczyźnie żadnych większych sukcesów. Ukraińskie pozycje były zbyt silne, a rosyjskie problemy logistyczne, zaczęły sprawiać iż Ukraińcy metodycznie zaczęli spychać Rosjan w kierunku Dniepru.

Jak widzimy zatem, Ukraińcy wygrali pod Chersoniem nie w bezpośredniej walce, ale rozkładając na łopatki rosyjską logistykę. Ukraińcy odnieśli tutaj podobny sukces do tego spod Kijowa, gdzie także wygrali niszcząc rosyjską logistykę.

Porównanie sytuacji pod Chersoniem, z 8 listopada (po lewej) i 11 listopada (po prawej), źródło: militaryland.net

Kierunek południowy zabezpieczony

Odwrót Rosjan za Dniepr oznacza całkowite zabezpieczenie frontu południowego. Dopóki Rosjanie trzymali przyczółek chersoński, dopóty nie można było wykluczyć kolejnych rosyjskich prób podejścia pod Krzywy Róg, Mikołajów, czy dalej pod Odessę. Teraz już takiego zagrożenia nie ma.

Po wycofaniu się Rosjan, front południowy prawdopodobnie ustabilizuje się na linii Dniepru. Dniepr jest szeroką i trudną do forsowania rzeką. Osobiście nie spodziewam się, żeby Ukraińcy czy Rosjanie próbowali przekroczyć rzekę – poza małymi grupami dywersantów.

Niestety, to prawdopodobnie nie koniec ciężkich czasów dla mieszkańców Chersonia. Chersoń, który i tak został już rozgrabiony przez Rosjan podczas okupacji i odwrotu, zostanie teraz miastem frontowym. W kolejnych tygodniach można spodziewać się intensywnych rosyjskich ataków na Chersoń – przy użyciu artylerii i dronów. Gen. Surowikin (głównodowodzący rosyjskich sił na Ukrainie) zrobi wszystko, żeby normalne życie nie wróciło do miasta.

Skuteczny odwrót?

Już połowie października, gen. Surowikin, który został wówczas mianowany głównodowodzącym rosyjskich sił inwazyjnych, twierdził iż sytuacja na Chersońszczyźnie jest trudna i nie wykluczał „ciężkich decyzji”. Na przełomie października i listopada zaczęły pojawiać się raporty sugerujące, iż Rosjanie faktycznie podjęli tę „ciężką decyzję” – rosyjski sprzęt wojskowy miał być wycofywany za Dniepr, a Chersoń miał być systematycznie grabiony przez rosyjskich żołnierzy.

W środę, 9 listopada, Rosjanie publicznie ogłosili odwrót z Chersońszczyzny. W rosyjskiej telewizji pokazano nagranie z narady ministra obrony Siergieja Szojgu i gen. Surowikina. Surowikin przekonywał, iż dalsze zaopatrywanie przyczółka chersońskiego jest niemożliwe i iż rosyjskie wojska powinny być ewakuowane. Szojgu wyraził na to zgodę.

Następnego dnia, 10 listopada, Ukraińcy rozpoczęli rajd w głąb linii frontu, próbując rozbić wycofujące się siły rosyjskie. ZSU nie było jednak w stanie dopaść rosyjskiej ariergardy (straż tylna). Kolejne miejscowości, do których wkraczali Ukraińcy były już wolne od rosyjskich wojsk, a Ukraińcy musieli skupić się już tylko na rozminowywaniu terenu – Rosjanie zostawili za sobą dużo min, ale najczęściej położonych w dość niechlujny sposób.

Nagrania i zdjęcia z wyzwolonych terenów sugerują, iż Rosjanie przeprowadzili odwrót w bardzo zorganizowany sposób, zostawiając za sobą bardzo małe ilości sprzętu. Podobnie wygląda sytuacja z ludźmi – przytłaczająca większość rosyjskich żołnierzy była w stanie ewakuować się na drugi brzeg Dniepru. Co prawda pojawiają się raporty o Rosjanach, który zostali po „ukraińskiej stronie”, jednak dowodów na takie sytuacje jest na tyle mało, iż trzeba to traktować raczej w charakterze ciekawostki niż szerszego zjawiska.

Na ten moment wygląda na to, iż gdy 9 listopada rosyjska telewizja informowała o ewakuacji przyczółka chersońskiego, to zdecydowana większość rosyjskich wojsk i sprzętu znajdowała się już na „bezpiecznym brzegu”.

Świadomie piszę „na ten moment”, bo 10 listopada Ukraińcy prowadzili zmasowany ostrzał przepraw w okolicy Nowej Kachówki. Być może udało im się tam zadać jakieś większe straty wycofującym się Rosjanom, jednak na ten moment tego nie wiemy – ukraińskie wojska nie dotarły jeszcze do tamy nowokachowskiej.

Gen. Surowikin (po lewej) i minister Szojgu (po prawej)

Polityczna katastrofa

Nawet jeżeli ewakuacja przyczółka chersońskiego zakończyła się – z perspektywy wojskowej – pełnym sukcesem Rosjan, to implikacje polityczne decyzji o odwrocie spod Chersonia ciężko przecenić.

Zaledwie 30 września, Putin podpisał dekret o włączeniu 4 ukraińskich obwodów (w tym obwodu chersońskiego) do Rosji. Jak głosiły rosyjskie propagandowe billboardy, Rosja miała w Chersoniu zostać „na zawsze”. Aktowi aneksji towarzyszyły także spekulacje, iż – w celu obrony Chersonia – Putin może zdecydować się na użycie broni nuklearnej.

Ostatecznie jednak nuklearne groźby nie zostały zrealizowane, a Rosjanie zwyczajnie opuścili Chersoń. To powoduje ogromne problemy polityczne i to na wielu poziomach.

Przede wszystkim Ukraina pokazała, iż dzięki dostawom zachodniego sprzętu jest w stanie odbijać utracone terytorium. Co prawda już we wrześniu, pod Charkowem, Ukraińcy odbili znaczne połacie terenu, jednak zwycięstwo pod Chersoniem jest lepszym dowodem na skuteczność zachodnich dostaw. Kluczową rolę w rozłożeniu na łopatki rosyjskiej logistyki pod Chersoniem odegrały bowiem amerykańskie wyrzutnie HIMARS, dzięki którym Ukraińcy byli w stanie zniszczyć przeprawy na Dnieprze.

Ukraiński sukces pod Chersoniem zachęca zatem zachodnich partnerów do utrzymania obecnej skali dostawy uzbrojenia dla Kijowa – albo choćby do ich zwiększenia! Następuje to w kluczowym momencie, gdy na Zachodzie odczuć można było pewne zmęczenie wojną, a część zachodnich analityków zaczęła lobbować za zmuszeniem Ukraińców do negocjacji z Rosją.

Odwrót z Chersonia prowadzi także do dużych problemów w samej Rosji, radykalizując tzw. partię wojny, która twierdzi iż Rosja nie wykorzystuje na Ukrainie całego swojego potencjału i daje się raz po raz upokarzać. Z perspektywy partii wojny, odwrót z Chersonia to zdrada Rosji, a wina leży po stronie naczelnego dowództwa i Putina.

Jeden z HIMARSów przekazanych ukraińskiej armii

Po Chersoniu

Przed odwrotem z przyczółka chersońskiego, Rosjanie posiadali tam ok. 20.000 żołnierzy. Większość tych żołnierzy trafi teraz prawdopodobnie na Zaporoże, gdzie znajduje się szeroki, stepowy front, który ciężko w pełni obsadzić. Żołnierze ci zostaną przeznaczeni do wznoszenia umocnień polowych i przygotowywania się na ukraińskie uderzenie – od kilku miesięcy mówi się o ukraińskiej ofensywnie na Melitopol lub Mariupol.

Prawdopodobnie jakaś cześć żołnierzy, którzy dotychczas walczyli pod Chersoniem zostanie przeznaczona do operacji w okolicach Wuhłedaru, pod Donieckiem, gdzie Rosjanie próbują poszerzyć korytarz lądowy Krym-Donbas. Zabezpieczenie tego terenu ma najważniejsze znaczenie dla rosyjskiej logistyki. Po wyłączeniu mostu krymskiego z użycia, Krym jest zaopatrywany głównie transportem lądowym – to jednak tylko tymczasowe rozwiązanie, które generuje duże koszty.

Rosjanie już kilka miesięcy temu uchwycili linię kolejową łączącą Krym z rosyjskim Taganrogiem (miasto położone pod Rostowem). Jednak na niektórych odcinkach linia frontu przebiega zaledwie 10 km od linii kolejowej, co uniemożliwia regularne kursowanie pociągów. Od kilku tygodni Rosjanie próbują odepchnąć Ukraińców do linii kolejowej (okolice Wuhłedaru), jednak – póki co – bez większych sukcesów.

Wycofanie jednostek z Chersonia prawdopodobnie ułatwi także Rosjanom szkolenie niedawno zmobilizowanych rekrutów. Rosjanie narzekali bowiem, iż większość jednostek na których bazie można by prowadzić rozwinięcie mobilizacyjne jest zaangażowana w ciężkie walki pod Chersoniem czy w Donbasie.

Trzeba jednak pamiętać, iż koniec przyczółka chersońskiego uwalnia nie tylko duże siły rosyjskie, ale także ukraińskie. Szacuje się, iż dotychczas na tym odcinku zaangażowanych mogło być choćby 30-35 tysięcy żołnierzy ZSU. Jest to bardzo duże zgrupowanie, które może zostać z powodzeniem wykorzystane np. do nacisku na Rosjan na Zaporożu.

Obecna sytuacja na Ukrainie, źródło: militaryland.net

Do wiosny

Osobiście uważam, iż gen. Surowikin będzie skupiał się głównie na stabilizacji obecnej linii frontu – jednocześnie próbując zabezpieczyć linię kolejową Krym-Taganrog. Rosyjskie siły zdają się w tej chwili niezdolne do przeprowadzenia większych operacji ofensywnych na Ukrainie. Taki stan rzeczy potrwa z pewnością do końca roku, a być może choćby do wiosny. Na ten moment mobilizacja nie przynosi rezultatów na jakie liczył Kreml – co prawda dodatkowymi rekrutami załatano większość dziur na frontach*, jednak mobilizacja nie przełożyła się na zwiększenie zdolności ofensywnych rosyjskiej armii.

*mobilizacja nigdy nie była rozwiązaniem problemów, które dotykały Rosjan pod Chersoniem, bo tutaj Rosja nie cierpiała z powodu zbyt małej liczby żołnierzy, a z powodu problemów logistycznych

Pewnikiem jest natomiast intensyfikacja rosyjskich ataków na obiekty infrastruktury cywilnej, w szczególności na elektrownie. Chodzi o pozbawienie Ukraińców prądu zimą i zwiększenie strat ukraińskiej gospodarki. Rosyjskie dowództwo, w szczególności gen. Surowikin, zdają się uważać iż systematyczne niszczenie ukraińskiej gospodarki zmusi Zachód do poszukiwań rozwiązania pokojowego.

Według szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w 2023 r. Ukraina będzie potrzebowała ok. 3-4 mld dolarów miesięcznie na finansowanie działalności państwa. Łącznie daje to kwotę ok. 36-48 mld dolarów. Ukraińska gospodarka ma w 2022 r. skurczyć się o 35%, a inflacja ma wynieść na koniec roku ok. 40%.

W 2022 r. Ukrainie udało się uzyskać zapewnienia od zachodnich partnerów o wsparciu finansowym na poziomie 35 mld dolarów* – jednak tylko część z tych zapowiedzi została zrealizowana. Najbardziej ślamazarna jest pomocy ze strony UE. Amerykańska sekretarz skarbu, Janet Yellen, jeszcze w październiku apelowała do UE o zwiększenie pomocy finansowej – wskazując, iż mimo obietnic o przekazaniu 11 mld euro, ostatecznie UE przekazała tylko 3 mld euro.

W odpowiedzi na apele Yellen, Ursula von der Leyen obiecała iż w 2023 r. pomoc finansowa UE wyniesie ok. 18 mld euro – ciężko jednak wierzyć w te zapowiedzi, gdy UE przez cały czas nie zrealizowała choćby połowy planu pomocowego na 2022 r.

*tylko pomoc finansowa – zatem z wyłączeniem dostaw uzbrojenia i pomocy humanitarnej

Od lewej: Janet Yellen i Ursula von der Leyen

Do pęknięcia

Mimo porażek i braku realizacji swoich strategicznych celów, Rosjanie zdają się zdeterminowani do kontynuowania inwazji na Ukrainie. Osobiście nie wierzę, iż po porażce pod Chersoniem, nastąpi jakaś refleksja na Kremlu i Putin zdecyduje się prosić o pokój. Rosjanie zdają się liczyć, iż ostatecznie systematycznie niszcząc ukraińską gospodarkę i generując coraz większe potrzeby zagranicznego finansowania po stronie Kijowa, zmuszą Zachód do poszukiwania rozwiązania pokojowego, które pozwoli Rosji na realizację chociaż części swoich celów na Ukrainie.

Jednak takie podejście może okazać się złudne. Rosyjska gospodarka także ponosi straty – związane z zachodnimi sankcjami. Ponadto przedłużająca się wojna może doprowadzić do wrzenia w samej Rosji. Dodatkowo sytuacja międzynarodowa także nie sprzyja Rosji. Spójrzmy chociażby na zeszłotygodniowe wybory w USA.

Wybory do Kongresu USA, które miały zakończyć się pewnym zwycięstwem Republikanów i utorować Trumpowi powrót do Białego Domu, okazały się o niewypałem. Republikanie – mimo zwiększenia stanu posiadania w Senacie – nie zdobędą tam większości. Być może uda im się – na otarcie łez – zdobyć większość w Izbie Reprezentantów, ale nie jest to jeszcze przesądzone. Słabemu wynikowi Republikanów towarzyszy także narastająca rywalizacja między Trumpem a Ronem DeSantisem, gubernatorem Florydy, który może chcieć wystartować w nadchodzących wyborach prezydenckich.

Niewypałem, póki co, okazuje się także rosyjski szantaż energetyczny – tegoroczna zima w Europie zapowiada się na rekordowo ciepłą, a Chiny nie wycofują się z polityki zero covid (tym samym mają mniejsze zapotrzebowanie na energię niż zwykle).

Od lutego wszystko idzie Rosjanom nie po ich myśli – i to zarówno na ukraińskich polach bitew, jak i na arenie międzynarodowej.

Read Entire Article