Presja ma sens. Jak przekonuje Leszek Jażdżewski, felietonista „Interii”, nacisk Donalda Tuska na szefową MEiN, by wstrzymać deprawację seksualną w polskich szkołach, jest wynikiem protestów, które przetoczyły się w tej sprawie w całym kraju.
Tak zwana edukacja zdrowotna, czołowy pomysł minister Barbary Nowackiej nie będzie przedmiotem obowiązkowym. Wcześniej lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz oraz kandydat PO na prezydenta Rafał Trzaskowski przekonywali, iż przedmiot będzie pozbawiony „jakiejkolwiek ideologii”. Na decyzję Nowackiej najważniejszy wpływ miała postawa w tej sprawie samego premiera, który uznał, iż wprowadzanie skrajnie kontrowersyjnej zmiany w oświacie nie przysłuży się kampanii kandydata na prezydenta.
Decyzję MEiN komentuje „Interia”. Jak przekonuje na łamach portalu Jażdżewski, odwrót z buńczucznie zapowiadanych zmian wynika z „protestów religijnych fanatyków z Ordo Iuris”.
„Ministra edukacji została zmuszona do ogłoszenia rezygnacji z obowiązkowego przedmiotu edukacja zdrowotna. W międzyczasie okazuje się, iż lekcje religii będą mogły być organizowane w środku zajęć szkolnych tak, jak przez ostatnich 30 lat” – pisze publicysta.
„Rządy się zmieniają, ale i tak okazuje się, iż decydują interesy katolicko-narodowej mniejszości, nastawionej wrogo do obecnej koalicji, jej wyborców i wszystkiego, co oni sobą reprezentują. Kobiety, młodzi, wszyscy stojący w kolejkach i mobilizujący w social mediach na rzecz frekwencji – mogą się poczuć wystrychnięci na dudków” – ocenia.
Cóż, bardzo miło, iż redaktor Jażdżewski docenia skuteczność organizacji pozarządowych w mobilizacji polskiego społeczeństwa. Z drugiej strony jednak, pisanie o „katolicko-narodowej” mniejszości, kiedy stery oświaty oddaje się w ręce opcji posiadającej poparcie na poziomie 8 proc., trąci hipokryzją. Ale – żeby wybudzić pana redaktora z pewnej bańki – jeszcze mniejsze poparcie Polacy mają dla permisywnej edukacji seksualnej, którą MEiN forsuje pod płaszczykiem nowego przedmiotu.
Bo Polacy wyszli protestować na ulice Krakowa, Warszawy, Szczecina i wielu innych miast nie ze względu na – jak stara się przekonywać Jażdżewski – jakąś szczególną umiejętność organizatorów wpływania na emocje tłumu. Wytłumaczenie jest znacznie prostsze; tysiące nauczycieli, rodziców i zwykłych ludzi dobrej woli protestowało w obronie zwykłej normalności.
Piotr Relich