Prawo do głosowania Polki wywalczyły dokładnie 105 lat temu. Wcześniej niż Amerykanki, Francuzki, Hiszpanki oraz Włoszki… Po powrocie marszałka Piłsudskiego z Magdeburga przedstawicielki środowisk kobiecych, kując żelazo póki gorące, świadome, iż tworzą się zręby nowego państwa, wręczyły mu petycję na temat równouprawnienia wyborczego: W kraju prawdziwie demokratycznym, jakim stać się ma Polska, ograniczenie praw obywatelskich ze względu na płeć jest przeżytkiem i rażącą niesprawiedliwością, zwłaszcza wobec szeroko nakreślonego projektu przyszłej konstytucji.
Dekret o ordynacji wyborczej przygotowany na zlecenie Józefa Piłsudskiego przez rząd Jędrzeja Moraczewskiego został podpisany 28 listopada 1918 r. i ukazał się w Dzienniku Praw Państwa Polskiego nr 18 pod pozycją 46: Wyborcą do Sejmu jest każdy obywatel państwa bez różnicy płci, który do dnia ogłoszenia wyborów ukończył 21 lat. Cel został osiągnięty, ale prasa – lewicowa, prawicowa i konserwatywna – szeroko i różnie komentowała przyznanie Polkom prawa do głosowania. Dzisiaj, po ponad stu latach, znowu dyskutujemy nad zasadnością pójścia kobiet na wybory. Kontekst jest jednak nieco inny. Okazuje się bowiem, iż niemal co druga Polka raczej nie planuje skorzystać z tego prawa. Według danych Ipsos z marca br. jedynie 55 proc. kobiet w wieku 18 – 39 lat deklaruje, iż na pewno będą uczestniczyły w wyborach. Wśród Polek w wieku 40 – 59 lat ten odsetek jest kilka większy – wynosi 56 proc.