

Jednym z tematów „Stanu Wyjątkowego”, była sytuacja w CBA w związku z dymisją szefowej tego organu Agnieszki Kwiatkowskiej-Gurdak. Andrzej Stankiewicz i Dominika Długosz wytłumaczyli Słuchaczom tło konfliktu w specsłużbach.
— Ewidentnie jest tak, iż Marcin Kierwiński jako były szef MSWiA stawiał na ludzi, którzy byli skłonni do twardego rozliczania. Taki był wtedy pomysł i ta frakcja po odejściu Kierwińskiego ze stanowiska szefa MSWiA, znalazła się w defensywie oraz zostały utopione ustawy przygotowane przez ekipę Kierwińskiego. W tym: nowa ustawa o pracy operacyjnej, która wyłączała kwestie inwigilacji takimi narzędziami, jak Pegasus do oddzielnej procedury, na którą świadomie musiał się zgodzić sąd. Zostało to utopione — mówi Stankiewicz.
Kolejna rzecz to: ustawa o oświadczeniach majątkowych, która zakładała, iż wszystkie oświadczenia polityków mają być jawne. Też nie weszła w życie.
— Trzeci element, może najważniejszy, miała powstać ustawa o likwidacji CBA z przekazaniem kompetencji korupcyjnych głównie do Centralnego Biura Śledczego, gdzie miał powstać kompletnie nowy pion. Te projekty zostały utopione po przyjściu Tomasza Siemoniaka większe wpływy zyskała frakcja generała Radosława Kujawy, wcześniej Krzysztofa Bondaryka, szefa gabinetu Kierwińskiego.
Tarcia w specsłużbach
— Tamta frakcja to byli zwolennicy twardych rozliczeń. Wściekli byli za to, iż dokonany już przez nową ekipę audyt w ABW, adekwatnie niczego nie wykazał. Okazało się, iż ten audyt współtworzyli ludzie, którzy brali udział w operacjach stosowania Pegasusa. Plus byli wściekli za to, iż nie została rozliczona sytuacja w policji, na przykład policjantów, którzy lali kobiety podczas protestów po zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Teraz doszła do władzy frakcja Kujawy, który jest uważany za pragmatyka, to znaczy człowieka, który jest związany z obecnym obozem, ale nigdy nie był nastawiony konfrontacyjne wobec rządów czy policjantów, czy ludzi służb z czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości — wyjaśnia Andrzej Stankiewicz.
Tłumaczy, iż to, co się dzisiaj dzieje w CBA, jest elementem tego konfliktu. — Pani Agnieszka była spoza tych frakcji. To jest konflikt o to, jak mają wyglądać rozliczenia i co zrobić z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. Dla tych, którzy są zwolennikami twardych rozliczeń, ta sytuacja z CBA jest dobrym argumentem. Kobieta, która poinformowała o sprawie albo nie chciała maczać w tym palców, albo choćby ona nie była w stanie lub chciała zlikwidować CBA. To jest argument dla tych, którzy oczekują twardszego przyciśnięcia. I to jest element nacisku na Siemoniaka — dodaje.
Tomasz Siemoniak powinien odejść?
Dominika Długosz podkreśla, iż za Agnieszką Kwiatkowską-Gurdak stał Tomasz Siemoniak, dlatego pojawiają się głosy, iż po jej rezygnacji, może on też powinien zrezygnować z funkcji ministera spraw wewnętrznych.
— Pojawiają się głosy, iż powinien pożegnać, skoro dopuścił do tego, żeby ktoś taki jak ona stał na czele CBA. Ktoś, kto blokuje likwidację służby, o której Platforma Obywatelska od początku mówi: trzeba ją zlikwidować, bo stała się policją polityczną. W tej chwili słyszę głosy z koalicji rządzącej, iż trzeba albo rozdzielić koordynatora od ministra i wprowadzić model, który miał Mariusz Kamiński i niech Siemoniak się zajmuje policją, strażą pożarną, a do służb wziąć kogoś naprawdę twardego, który sobie ze służbami poradzi. Albo zdymisjonować Siemoniaka i wziąć kogoś twardszego na to stanowisko — Długosz.
Wracając do Krzysztofa Bondaryka, Dominika Długosz przypomina, iż z Donaldem Tuskiem rozstali się oni w złej atmosferze i bardzo ją zdziwiło, iż Marcin Kierwiński powołał go z powrotem. — Usłyszałam, iż Tusk się na to zgodził. Wszyscy wiemy, iż Marcin Kierwiński nie zrobiłby niczego, na co Tusk by się nie zgodził (…) Tusk zgodził się na Bonda , bo wiedział, iż jest to linia ostrego rozliczania. Skoro wziął Bondaryka, skoro wziął Kierwińskiego na początku, to chyba Siemoniak powinien się spodziewać tego, iż jednak życzenie jest takie, iż idziemy na ostro — podkreśla Dominika Długosz.