Rosja od czasów cara Piotra Wielkiego, a więc po pokonaniu Szwedów pod Połtawą i po umocnieniu swoich wpływów w upadającej I Rzeczypospolitej stała się trwałym składnikiem europejskiego porządku politycznego. Brała czynny udział we wszystkich kluczowych wydarzeniach, układach i rozstrzygnięciach.
Prowadziła cały ciąg wojen: w koalicjach lub samodzielnie. Łączyły ją też z kontynentem głębokie i wszechstronne więzy gospodarcze, np. Anglia już od czasów Iwna Groźnego była największym w świecie odbiorcą produktów Syberii, a przede wszystkim zboża, ale też wytworów chińskich, sprowadzanych do Londynu za pośrednictwem moskiewskich kupców. Tak było, ale czy tak przez cały czas będzie? Można w to powątpiewać, zwłaszcza w kontekście obecnej wojny, która toczy się na zachodnim skraju Wielkiego Stepu, pojmowanego tu w znaczeniu geopolitycznym.
Konflikt ten – jak wiele innych zaliczonych do kategorii doniosłych – ma szereg znaczeń. Może być różnie odczytywany, zarówno co do jego przebiegu, jak i prognozowanych skutków. Toczy się na różnych płaszczyznach i należy go zakwalifikować jako starcie Rosji z Zachodem. Wojna ta ma więc także charakter rywalizacji cywilizacji, a w tym i religii. Można, by rzec, iż jest to walka na „śmierć i życie”, czyli o wszystko. Zwłaszcza dla Moskwy. Wydaje się, iż Kreml powinien był unikać, aż tak skrajnego rozwiązania, jednak zaryzykował. Widocznie nie miał innej alternatywy. Można choćby postawić tezę, iż jest to odroczone zakończenie II wojny światowej, gdy to wielu uważało, iż po zwycięstwie nad III Rzeszą, między zwycięskimi mocarstwami musi dojść do starcia, które jest nieuniknione. Zimny pokój trwał jednak wystarczająco długo, by zwątpić w prawdopodobieństwo nowej kluczowej batalii.
A jednak! Upadek Związku Radzieckiego, ekspansja Chin – to wszystko zachwiało globalną równowagą na tyle mocno, iż walka stała się jakby koniecznością. Do tego doszła cała seria nieudanych amerykańskich ekspedycji, w tym atak na europejskie państwo: Serbię. Kto po tym wszystkim myślał, iż międzynarodowa sytuacja jest wciąż pod kontrolą tkwił w głębokim błędzie. Przecież konflikt zaczął się już w chwili, w której skończyła się na Wschodzie Europy I wojna światowa. Był nim pokój brzeski, kończący zmagania Państw Centralnych z Rosją.
Przypomnijmy sobie ustalone wówczas granice! Chyba nie powinno ulegać wątpliwości, iż porozumienie to miało bardziej charakter zawieszenia broni – niż pokojowego układu. Jednak przez zbieg różnych wydarzeń dopiero teraz zaszły okoliczności, by doszło do końcowego starcia Rosji z Zachodem. Z tym, iż tym drugim przewodzą w tej chwili Anglosasi, nie zaś Niemcy. Różnic mamy dużo, ale analogii też niemało. Przede wszystkim jest to wciąż ta sama bitwa o władanie europejską częścią Serca Lądu.
W związku z tym tak zwane ukraińskie kwestie, sprawy bytu tego państwa, jego perspektywy itd. są mało znaczące. Nie o to chodzi. Nie losy Kijowa, jako odrębnej jednostki politycznej mają tutaj jakieś rzeczywiste znaczenie, a już na pewno nie sprawy tego narodu. Te nikogo z kluczowych uczestników zmagań, aż tak specjalnie nie obchodzą. Przy tej sposobności trzeba też dodać, iż i nasz kraj swoim międzynarodowym znaczeniem nie przekracza wagi Ukrainy. Polacy, jak zwykle karmią się gigantycznymi złudzeniami. Wróćmy jednak od szczegółów do ogólników. Obecna światowa sytuacja jest jednak taka, iż Rosja też wygra, jeżeli tę wojnę nie przegra. I to być może jest przyczyną, iż Rosjanie to ryzyko podjęli?!
Antoni Koniuszewski
Myśl Polska, nr 13-14 (26.03-2.04.2023)