Miniony wiek – idąc za analizą Dugina – charakteryzował się walką trzech wielkich europejskich systemów: socjalizmu, faszyzmu oraz liberalnej demokracji. Wszystkie trzy zgłosiły pretensje do swojej omnipotencji i totalnej natury.
Ostatecznie, pierwsze dwa przegrały historycznie na rzecz tego trzeciego, ale i on znajduje się w tej chwili w głębokim impasie, a może choćby ten regres jest objawem i jego pełnego upadku. Co zatem widzimy: wielkie ideowe gruzowisko, nieprzebrane jego morze, aż po sam horyzont. Ale świat, a zwłaszcza biały człowiek bez organizującego jego życie pełnego zestawu pryncypiów, różnych schematów oraz poglądów nie może przecież istnieć.
Zatem, na tym dziejowym pobojowisku, musi powstać coś nowego. Ale co? W jaki sposób ta budowla zostanie wzniesiona? Na jakich fundamentach i kto to uczyni? Ponieważ nie może być tak, iż coś powstaje z niczego, rodząc się niejako samodzielnie – do konstrukcji zostaną użyte te resztki tych powalonych budowli, które są wciąż wartościowe, okazując swoją przydatność. I to w uproszczeniu (ogromnym) jest to tak zwana czwarta pozycja. Rozpatrzmy te kwestie. Najpierw pierwsze zastrzeżenie lub może zaledwie mała wątpliwość. Czy tak nieokreślona projekcja nie jest zbyt mechanistyczna, a ostatecznie utopijna? Tego nie wiemy. Kto będzie powołany do odgruzowywania, a co chyba najważniejsze: kto wyznaczy te robocze zastępy? Jak one będą zorganizowane? itd. Zgodzić się jednak trzeba, iż (jak zauważyliśmy) nic nie powstaje z niego i wszystko czerpie z przeszłości. To pewne.
Ogólna myśl jest więc słuszna i dobrze ugruntowana. Należy także podeprzeć się obserwacją uczynioną kiedyś przez Nietzschego o ustawicznym powrocie tego samego. To odkrycie – o ile nie jest trywializowane na wschodnią modłę np. z inspiracji buddyzmu – w pewnym zakresie jest na naszym gruncie do zaakceptowania. Jednak czegoś w tym wszystkim brakuje. Czego? Wydaje się, iż upadek owych trzech, konkurujących ze sobą sposobów organizacji ludzkich zrzeszeń może wynikać głównie z tego, iż adekwatnie wszystkie one zakwestionowały wartość religii. Powstały one w głębokiej opozycji, już nie tylko do różnych chrześcijańskich rytów i całych konfesji, ale ogłosiły śmierć samego Boga. I wbrew zewnętrznym przejawom w walce z ideą przebóstwienia świata najdalej posunęła się liberalna demokracja. Ona bowiem w najwyższym stopniu zabiła ludzką duszę.
Chciałoby się rzec, iż ostatecznie i nieodwołalnie, czyniąc to spokojnie, ale niezwykle metodycznie. jeżeli rzeczywiście tak jest, to może kolejny system winien polegać na renesansie wiary i powrocie religii, jako zorganizowanej instytucji – korporacji? I chociaż doświadczenie poucza, iż nie ma powtórek, a to w przypadku niektórych chrześcijańskich obediencji jest pewne. Największe prawdopodobieństwo odnowy wpływów ma prawosławie. Tam pewnego rodzaju sojusz tronu z ołtarzem już jest praktykowany. Jeszcze na skromną skalę, ale jednak.
Być może w Moskwie rozpoznano, iż nie będzie odrodzenia cywilizacji bez wkomponowania religii w nową epokę. Euroazjanizm bowiem to zdecydowanie za mało. Katolicyzm z kolei wciąż dysponuje unikatową instytucją Papiestwa. Dopóki ono trwa jeszcze nie wszystko jest stracone. Jedynie protestantyzm chyba nie ma szans, a w ślad za tym i cywilizacja demokratyczno – liberalna? Co zatem z tego może wynikać? Chyba to, iż z pewnych elementów pozostałych po faszyzmie (włoskim) i socjalizmie, i uporządkowanego praktykowania wiary może powstać coś trwalszego oraz przyszłościowego?
Antoni Koniuszewski
Myśl Polska, nr 7-8 (12-19.02.2023)