Do wyborów parlamentarnych zostało niecałe 30 dni. Od lat w polskiej publicystyce funkcjonuje teza, iż zwycięska partia musi przekonać wyborców nie tyle w dużych miastach, co w przysłowiowych już Końskich (jako pierwszy nazwy tej miejscowości w kontekście wiktorii wyborczej użył Grzegorz Schetyna). Faktycznie, nasz system głosowania pod wieloma względami przypomina amerykański: nie liczy się więc kto wygra w skali kraju, a raczej kto zyska więcej mandatów w danym okręgu wyborczym. Tym samym głosy oddane choćby w niekoniecznie ludnych powiatach, mogą mieć większe znaczenie dla przyszłości kraju, niż setki tysięcy głosów wrzuconych do urn w stolicy województwa.
Ja nie z soli, ani z roli, tylko z tego co mnie boli.
Piszę o tym, bo mam wrażenie, iż PiS traci wieś. Ba, zdaje się, iż Jarosławowi Kaczyńskiemu już dawno wypadła z ręki busola, która wskazywała kierunek do serca rolników. Przed laty partia rządząca potrafiła pomóc rolnikom nie tylko wspierając tych, którzy mieli wielodzietne rodziny, ale choćby wymyślając nowe inicjatywy, takie jak Fundusz Ochrony Rolnictwa. Jednak co z tego, skoro lista porażek PiS na wsi przewyższa listę sukcesów? Wśród rolników panuje przekonanie, iż rząd położył walkę z afrykańskim pomorem świń, gospodarstwom dała w kość susza, a do tego należy dodać przedziwny pomysł z „piątką dla zwierząt” przez, którą nieomal nie upadł rząd i kłopoty z napływem ukraińskiego zboża. Dość powiedzieć, iż PiS-owi na wsi w ostatnich latach wyrosła konkurencja, nie tylko w postaci AgroUnii, ale też Konfederacji, która coraz śmielej pozyskuje dla siebie tamtejszy elektorat. Sondaże jasno pokazują, iż zdesperowani mieszkańcy wsi chcą radykalnych zmian.
PiS walczy o wieś? Raczej zmienia ministrów
Lekiem na brak kreatywności stało się w partii Kaczyńskiego seryjne zmienianie ministrów. Ardanowskiego (sprzeciwiał się „piątce”) zastąpił Puda, Pudę (zaraza ASF i ogólna nieporadność) Kowalczyk, a Kowalczyka (napływ ukraińskiego zboża do Polski) Robert Telus. Ten ostatni wyposażony jest w komicznego zastępcę w postaci Janusza Kowalskiego z Solidarnej Polski. jeżeli więc sam czegoś nie wie lub nie ma pomysłu jak rozwiązać jakiś problem, to zawsze może posłać przed kamery Kowalskiego, który co prawda nie zabłyśnie, ale na pewno powie coś o Tusku i na chwilę odwróci uwagę.
Problemy zaś zdają się piętrzyć. Dla przykładu w czwartek 14 września odbyło się spotkanie polskich plantatorów tytoniu z przedstawicielami ministerstwa rolnictwa i zdrowia. Rolnicy chcieli zapytać przedstawicieli władzy co myślą o nowych normach unijnych, które wprost uderzają w ich interesy. Rozmowy nie trwały długo. Zostały zerwane przez przedstawiciela ministerstwa zdrowia, a jego kolega z resortu rolnictwa nie umiał się w tej sytuacji zachować.
Tytoń. Jeden z najważniejszych produktów eksportowych polskiego rolnictwa
Dla tych, którzy uważają powyższe informacje za ciekawostkę muszę dodać, iż w pierwszym półroczu bieżącego roku Polska uzyskała największe przychody z eksportu zbóż, mięsa i papierosów. Na tle innych państw Unii Europejskiej jesteśmy prawdziwą tytoniową potęgą. Cóż jednak z tego, skoro jej kres zdaje się właśnie nadchodzić.
Powodem do czarnowidztwa zdaje się być COP10 FCTC WHO. Pod tym tajemniczym skrótem kryją się konwencje Światowej Organizacji Zdrowia, które mają dążyć do wdrożenia większej kontroli nad branżą i ograniczenia zużycia tytoniu. Dla przykładu pomysły Organizacji obejmują np. zakaz udzielania kredytów bankowych dla hodowców. W słowa płynące z konferencji antytytoniowych wsłuchuje się Komisja Europejska. Istnieje ryzyko, iż niedługo powstaną regulacje, które zaorzą polski tytoń i otworzą drogę do milionów euro dla plantatorów z poza UE, którzy na brukselskie przepisy mogą gwizdać.
Polska tytoń i papierosy: To 600 tys. miejsc pracy i ponad 5% wpływów do budżetu
— Janusz Piechociński (@Piechocinski) September 7, 2023
Polskim przedstawicielem na COP-ie jest wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski. Rolnicy mają jednak wątpliwości czyje interesy ten reprezentuje, bowiem gdy podczas czwartkowego spotkania polityk dowiedział się, iż ma do czynienia z plantatorami tytoniu po prostu wstał i wyszedł. O dokładne okoliczności postanowiliśmy zapytać zarówno Ministerstwo Zdrowia jak i Ministerstwo Rolnictwa. Oba resorty jednak głucho milczą i nie zaprzeczają relacjom rolników.
Polski Związek Plantatorów Tytoniu postanowił działać i napisał listy do Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego. Dodatkowe wsparcie – dające cień nadziei na to, iż list do prezesa PiS w ogóle dotrze – przyszło ze strony tytoniowej Solidarności. Ostatecznie przecież najczarniejszy scenariusz dla polskiego tytoniu oznacza likwidację dziesiątek tysięcy miejsc pracy.
Wiemy, iż podczas feralnego spotkania z rolnikami Robert Telus zachował się lepiej niż pracownik Ministerstwa Zdrowia, ale teraz może udowodnić, iż jest politykiem przez „duże P”, a nie tylko kolejnym działaczem PiS, któremu wpadł w dłonie gorący kartofel jakim jest Ministerstwo Rolnictwa. jeżeli teza, iż „wybory wygrywa się w Końskich” jest prawdziwa minister powinien z całej siły wesprzeć polską wieś i nie oglądać się ani na Unię, ani na WHO. Z deklaracji polityków PiS wynika, iż chcą rządzić z Warszawy, a nie z Brukseli. Pora więc aby od słów przeszli do czynów.