Protesty w Serbii nie ustają, a rezygnacja premiera Milosza Vuczevicia, która miała zmniejszyć napięcia społeczne, nie zadowoliła demonstrujących. Przetaczające się przez cały kraj manifestacje – zapoczątkowane w listopadzie ubiegłego roku tuż po katastrofie budowalnej na dworcu w Nowym Sadzie, w której zginęło 15 osób – zdają się tylko przybierać na sile.
Młodzi ludzie mają cztery podstawowe postulaty: uczciwe wyjaśnienie okoliczności tragedii, opublikowanie całej dokumentacji z nią związanej i ukaranie winnych; uwolnienie zatrzymanych podczas protestów demonstrantów; złapanie i osądzenie odpowiedzialnych za liczne ataki na studentów przeprowadzane podczas protestów oraz zwiększenie dotacji na edukację.
Spełnienie tych warunków stanowi jednak dla władzy nie lada wyzwanie, ponieważ całe państwo to jeden wielki partyjno-korupcyjny układ, którego zawalenie mogłoby oznaczać utratę władzy przez rządzącą nieprzerwanie od 2012 roku Serbską Partię Postępową (SNS) i niepodzielnego lidera prezydenta Aleksandara Vuczicia.
Serbia. Masowe protesty studentów. „Was korupcja chroni, a nas zabija”
Jak wskazuje prof. Konrad Pawłowski – wykładowca Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie i analityk Instytutu Europy Środkowej – Aleksandar Vuczić rządzi niemal samodzielnie. – Stworzony przez niego system przypomina miękką autokrację, bo choć formalnie obowiązuje system parlamentarno-gabinetowy i to premier powinien stać na czele władz, to realnie za sterami stoi właśnie głowa państwa i de facto podległy mu rząd prezydencki. Liczy się tylko on – zauważa rozmówca Interii.
Studenci i dołączający do nich akademicy, nauczyciele, adwokaci czy rolnicy nie wierzą w przestrzeganie przez rządzących prawa i podległe mu instytucje. Społeczeństwo coraz liczniej zarzuca SNS niejako przejęcie państwa na własność, upartyjnienie codzienności. Specjalista podkreśla, iż katastrofa w Nowym Sadzie i niechęć rządzących do jej transparentnego wyjaśnienia, unaoczniła skorumpowany charakter państwa.
– Jeden z transparentów, jaki widziałem na protestach, głosił: „Was korupcja chroni, a nas zabija”. To wprost przedstawia układ korupcyjny między biznesem a SNS, która rozkłada parasol ochronny nad powiązanymi z władzą ludźmi, odpowiedzialnymi za katastrofę, w czasie gdy zwykłym obywatelom na ulicy realnie grozi śmierć – tłumaczy ekspert.
Władze w Serbii zmieniają strategię
Podczas specjalnego przemówienia, wygłoszonego we wtorek, prezydent Aleksandar Vuczić zapowiedział, iż w przyszłym tygodniu zdecyduje, czy powoła nowy rząd w ramach obecnego parlamentu, czy też rozpisze nowe wybory; do czasu powołania kolejnego gabinetu, rada ministrów premiera Milosza Vuczevicia będzie miała charakter techniczny.
– To oznacza zmianę strategii władzy, która dotychczas – głównie za pośrednictwem mediów prorządowych – dyskredytowała protesty, bagatelizowała ich skalę oraz atakowała demonstrantów za pośrednictwem wynajętych ludzi zwanych Batinaszi. Początkowo stosunek rządzących był konfrontacyjny, a teraz stał się nieco uległy, ponieważ doszło do uwolnienia 13 demonstrantów, a część prowokatorów zaczyna być wyłapywana – wyjaśnia prof. Konrad Pawłowski.
Jednocześnie demonstranci odcinają się od politycznej opozycji SNS, z kolei oponenci władzy jedynie popierają studentów, ale ich nie wspierają, by nie dać argumentów antyprotestacyjnych Vucziciowi. Tymczasem prezydent nie omieszkał powiedzieć we wtorek, iż manifestacje są inspirowane przez zagranicznych agentów – głównie chorwackich, bośniackich, czarnogórskich i kosowskich.
– To teza całkowicie nieprawdziwa – protesty są oddolne i społeczne, a studenci organizują się samodzielnie i kolegialnie w ramach uczelni – podkreśla rozmówca Interii.
Protesty w Serbii. Dymisja rządu i możliwe wybory. „To może być pułapka”
Analityk zaznacza również, iż rozpisanie nowych wyborów może być pułapką dla rządzących. Serbowie chodzili do urn przez okres władzy SNS w 2014, 2016, 2020, 2022 oraz 2023 roku, a więc średnio co dwa lata. Dotychczas Vuczić decydował się na tak częste elekcje, ponieważ dowodził tym swojej legitymacji społecznej, a wygraną zapewniało stosowanie wiele manipulacji i przekupstw, czemu dowodzą raporty OBWE.
– Aby zrobić karierę lub znaleźć miejsce pracy najlepiej być powiązanym z SNS, dlatego do partii należy około 10 proc. obywateli, którzy przez lata byli zmobilizowani, by głosować na ugrupowanie wraz ze swoimi rodzinami. jeżeli Aleksandar Vuczić wygra tak sfałszowane wybory, to nic się nie zmieni, a problemy pozostaną nierozwiązane – ocenia specjalista.
Podkreśla przy tym, iż opozycja domaga się utworzenia ponadpartyjnego rządu przejściowego z ekspertami, ale prezydent kategorycznie wyklucza taki scenariusz, ponieważ utworzenie takiego gabinetu, który nadzorowałby kolejne wybory, mogłoby spowodować utratę władzy przez Vuczicia.
Prezydent twierdzi, iż spełnił postulaty, ale protestujący są innego zdania – państwo dalej chroni kontrahentów w ramach systemu korupcyjnego, a wyjaśnienie katastrofy mogłoby zawalić całą siatkę wzajemnych powiązań. Zdaniem prof. Pawłowskiego Vuczić może obawiać się, iż jawne śledztwo jeszcze bardziej pogorszyłoby wizerunek władzy i jego samego, bo odpowiedzialny za przebudowę dworca to były minister budownictwa, transportu i infrastruktury Goran Vesić, który jest bliskim jego kolegą.
Serbia między Europą a Rosją. Zachód milczy
Jak protesty mają się do sytuacji międzynarodowej? Serbia pod rządami Aleksandara Vuczicia nie ma długofalowej polityki zagranicznej, ale opiera się na czterech podstawowych filarach: Unia Europejska, Stany Zjednoczone, Chiny i Rosja. Belgrad prowadzi więc politykę wielofrontową między demokracjami a państwami autorytarnymi, co symptomatycznie odzwierciedla jego politykę wewnętrzną.
Prof. Konrad Pawłowski zwraca jednak uwagę, iż mimo słusznych z perspektywy Brukseli i Waszyngtonu postulatów studentów, Zachód nabrał wody w usta i nie komentuje kryzysu politycznego.
– Vuczić jest pewnym elementem stabilizującym Bałkany Zachodnie, ponieważ ogranicza rosyjskie ruchy separatystyczne w Bośni i Hercegowinie oraz gwarantuje trwałość porozumienia z Kosowem. Ponadto opozycja jest podzielona i skłócona, są tam partie proeuropejskie i prorosyjskie, dlatego Zachód może się bać, że przejęcie władzy przez przeciwników Vuczicia mogłoby oznaczać jeszcze większy chaos w Belgradzie. W grze istotne są też obecne na terytorium Serbii pokaźne zasoby litu – surowca, który ma zostać wykorzystany przez UE na podstawie porozumienia z lipca 2024 roku do produkcji samochodów elektrycznych, by ta mogła podjąć globalną rywalizację z Chinami – wskazuje ekspert.
W październiku 2024 roku premier Kosowa Albin Kurti nazwał Serbię w rozmowie z „Newsweekiem” „koniem trojańskim Rosji”. Jak więc do napięć u sojusznika odnosi się Kreml? Dmitrij Pieskow oświadczył we wtorek, iż Belgrad to „ważny partner”, dlatego Moskwa chce, by „serbscy bracia jak najszybciej rozwiązali wszystkie problemy”. Prof. Konrad Pawłowski zwraca jednak uwagę, iż obecnie dla Vuczicia bardziej istotnym wektorem jest Zachód.
– Rosji zależy, by przy władzy został Vuczić, który jeszcze do 2022 roku podkreślał, iż ma poparcie Władimira Putina. Po wybuchu wojny przechylił się jednak ku Zachodowi – sprzedawał broń Ukrainie przez pośredników czy zakupił francuskie myśliwce Rafale, czym zbliżył się na wiele lat z Paryżem – to wyjaśnia, dlaczego Europa milczy. Ale społeczeństwo serbskie dalej jest prorosyjskie, więc Vuczić nie odcina się w pełni od Rosji, chociażby nie nakładając wraz z UE sankcji na Moskwę. Próbuje jednak uniezależnić się energetycznie od Gazpromu i surowców rosyjskich – tłumaczy.
Serbię czeka rewolucja? „Nie można odrzucać scenariusza”
Jak rozwinie się niespokojna sytuacja w Serbii? Prof. Konrad Pawłowski podkreśla, iż obywatele są zmęczeni 13-letnimi rządami Partii Postępowej, a w społeczeństwie dokonuje się właśnie wielka zmiana generacyjna.
– Studenci, choć nie chcieli, mimowolnie stali się aktorem politycznym. Aleksandar Vuczić i jego ekipa to politycy rodem z lat 90., a młodzi ludzie to inne pokolenie ,o innej mentalności. Serbia znalazła się w chaosie, który nie ma prostego rozwiązania – podkreśla nasz rozmówca.
Analityk przestrzega jednak przed realnym ryzykiem, ponieważ „jeśli władza nie spełni żądań demonstrantów – a wynika na to, iż albo nie chce, albo nie potrafi – to może dojść do eskalacji protestów”.
– Ludzie domagają się zmiany władzy i lepszych standardów w państwie, z kolei Aleksandar Vuczić nie chce odejść. Nie można odrzucać scenariusza z 2000 roku, gdy obalono władzę Slobodana Miloszevicia, co było rewolucją w historii Serbii – podkreśla specjalista.
Sebastian Przybył
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na: [email protected]
Lubnauer tłumaczy Nowacką ze słów o „polskich nazistach”: Była zmęczona/RMF FM/RMF