

„Dziś stało się jasne, iż wolny świat potrzebuje nowego przywódcy” — napisała w piątek wieczorem w mediach społecznościowych wysoka przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Kaja Kallas. „Do nas, Europejczyków, należy podjęcie tego wyzwania”.
Była republikańska członkini Izby Reprezentantów Liz Cheney oświadczyła: „historia zapamięta ten dzień — kiedy amerykański prezydent i wiceprezydent porzucili wszystko, za czym się opowiadamy„.
Ukraina i Europa są w szoku.
Niedługo wcześniej w Białym Domu doszło do bezprecedensowego skandalu: prezydent USA Donald Trump i jego wiceprezydent J.D. Vance ostro skrytykowali ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, oskarżając go przed kamerą o „narażanie życia milionów ludzi”, a choćby „igranie z trzecią wojną światową”. Trump wezwał Zełenskiego do wyrażenia wdzięczności i zażądał od niego zmiany postawy. On i Vance przerywali ukraińskiemu prezydentowi, gdy ten próbował coś odpowiedzieć.
Doszło do ostrej wymiany zdań, po czym spotkanie zostało przedwcześnie odwołane — bez konferencji prasowej i bez umowy surowcowej, która miała zostać podpisana.
To koniec świata, jaki znamy
Teraz można argumentować, iż po całym wysiłku, jaki europejscy przywódcy włożyli w ciągu ostatnich kilku dni w przygotowanie się do tego spotkania w najlepszy możliwy sposób, Zełenski mógłby zignorować jeden lub dwa komentarze — jak ten, że „jest odświętnie ubrany”. Że nie powinien wyjaśniać Trumpowi porozumienia pokojowego z Mińska, które Władimir Putin złamał. Że nie powinien mówić, by amerykański prezydent nie szedł na kompromis z zabójcą. Że powinien po prostu się powstrzymać — dla dobra swojego kraju i dla dobra Europy.
Ale nie mógł. I to dobrze. Trzy lata agresywnej wojny w Ukrainie zniszczyły jego kraj, pochłonęły dziesiątki tysięcy ofiar, zmieniły oblicze Europy i wystawiły Zachód na próbę. To Władimir Putin rozpoczął tę wojnę przeciwko suwerennemu narodowi, który dążył do demokracji i wolności w UE.
A człowiek na Kremlu prowadzi ją przeciwko wszystkim wartościom, które Zachód uważa za swoje i do tej pory wspólnie bronił przed wszystkimi dyktaturami na świecie. Od inauguracji Trumpa sojusz ten zaczął pękać.
Dziś prezydent USA go rozbił. Wyrzucając za drzwi człowieka, który walczy o wolność swojego kraju.
Kaja Kallas ma rację: wolny świat potrzebuje nowego przywódcy. w tej chwili jest nim prezydent Ukrainy.
Trudne chwile po spotkaniu Trump — Zełenski
— Jesteśmy bardzo wdzięczni Amerykanom za wsparcie, prezydentowi Donaldowi Trumpowi. (…) Przez trzy lata pomogliście nam przetrwać. Musimy być szczerzy i bezpośredni. (…) Nikt nie chce bardziej zakończyć tej wojny niż my, Ukraińcy. Musimy być po tej samej stronie, żeby zatrzymać Władimira Putina — powiedział Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla Fox News.
— Chciałbym, żeby Donald Trump był bardziej po naszej stronie. Ta wojna nie rozpoczęła się nagle między naszymi krajami. To Rosjanie zaatakowali nasz kraj. (…) Donald Trump zawsze mówił o pokoju przez siłę. Obie strony powinny stanąć razem przeciwko Putinowi — zaznaczył ukraiński prezydent.
Na Ukrainę padł jednak blady strach, Europę ogarnęła panika, a na Kremlu strzelają korki od szampana.
Dmitrij Miedwiediew, były prezydent Rosji, a w tej chwili zastępca przewodniczącego Rady Bezpieczeństwa tego kraju, nazwał spotkanie Zełenskiego z Trumpem „lodowatym policzkiem” wymierzonym w twarz ukraińskiego prezydenta. „Jest przydatny, ale niewystarczający. Musimy zatrzymać dostarczanie pomocy wojskowej dla nazistowskiej machiny w Kijowie” — napisał cytowany przez agencję TASS.