Edukacja katolicka to w Polsce duży problem. Wielu rodziców chciałoby posłać dzieci do dobrej katolickiej szkoły – ale jej nie ma. Decydują się wówczas na edukację domową, co ma ogromne zalety, ale jest często dużym wyzwaniem organizacyjnym. W Stanach Zjednoczonych coraz popularniejsze stają się tzw. mikroszkoły – rozwiązanie, które w pewnym sensie łączy niektóre zalety edukacji domowej z zaletami większych szkół.
Pisze o tym amerykański „National Catholic Register”. Jak wskazuje autor Jack Figge, w obliczu wieloletnich spadków liczby uczniów i rosnących kosztów utrzymania placówek, część małych szkół katolickich w USA zaczęła wdrażać model tzw. mikroszkół – łączenia kilku roczników w jednej klasie i prowadzenia nauczania bardziej zindywidualizowanego. To rozwiązanie okazuje się dla wielu z nich sposobem na uratowanie działalności bez konieczności zamykania szkoły czy łączenia jej z inną placówką.
Przykładem jest szkoła St. Athanasius w Long Beach w Kalifornii, która w 2022 roku znajdowała się na skraju likwidacji: z minimalnymi środkami w budżecie i spadającą liczbą uczniów. Po przejściu na model mikroszkoły liczba klas została zmniejszona, kadra ograniczona, a nauczanie przeniesione na system wielopoziomowych grup. Cztery lata później szkoła odnotowuje wzrost liczby uczniów, znaczną poprawę wyników edukacyjnych i stabilność finansową.
Mikroszkoła to placówka licząca mniej niż 150 uczniów, w której klasy są wielorocznikowe, a nauczyciele pracują z uczniami według ich indywidualnego tempa i poziomu. Model ten nawiązuje do dawnego szkolnictwa „jednej izby”, ale korzysta z nowoczesnych narzędzi – m.in. technologii adaptacyjnych i elastycznych metod nauczania.
Dla wielu diecezji jest to odpowiedź na trwający kryzys edukacji katolickiej. W ciągu dekady liczba uczniów w szkołach katolickich w USA spadła o ponad 250 tys., a średnio około 100 szkół rocznie było zamykanych. Wprowadzenie konceptu mikroszkoły zahamowało ten trend: liczba zamknięć zaczęła spadać, a parafie zyskały alternatywę wobec likwidacji swoich placówek.
Model kładzie nacisk na trzy aspekty: tożsamość katolicką szkoły, skuteczność nauczania oraz racjonalne zarządzanie finansami. Utrzymanie niewielkich klas, stałe relacje między uczniami, a także bliższa kooperacja z rodzicami przynoszą efekty nie tylko edukacyjne, ale także społeczne – uczniowie wykazują większą odpowiedzialność, niezależność i zaangażowanie.
Jak podkreślają jego zwolennicy, microschooling nie jest „ostatnią deską ratunku”, ale realnym, trwałym modelem funkcjonowania małych szkół, które chcą pozostać zakorzenione w swoich wspólnotach. Zamiast koncentrować się wyłącznie na wzroście liczby uczniów, model promuje ocenę szkoły przez pryzmat efektów nauczania, rozwoju społecznego i życia religijnego.
Źródło: ncregister.com
Pach












