Kaja Godek: The "hate speech" bill will hit the family, the Church - all of us. For the president's veto!

dakowski.pl 3 hours ago

Kaja Godek: ustawa o „mowie nienawiści” uderzy w rodzinę, Kościół – w nas wszystkich

pch24/ustawa-o-mowie-nienawisci-uderzy-w-rodzine-kosciol

(Kaja Godek. Fot. Fundacja Życie i Rodzina)

Z jednej strony mamy ochronę religii i osób konkretnego wyznania. Z drugiej strony, w tej samej ustawie – ochronę seksualnej tzw. „orientacji”.

Te dwa rodzaje ochrony nie mogą zaistnieć razem. Kościół ma za zadanie wskazywać ludziom, iż homoseksualizm i jego promocja jest złem, jest grzechem. Z drugiej strony nie można mówić nic złego o homoseksualistach. I co z tym zrobić? Uważam, iż praktyka w sądach wyglądać będzie tak, iż oni mogą liczyć na uniewinnienia, a nas się będzie skazywało – mówi Kaja Godek, liderka Fundacji Życie i Rodzina.

Jak przyjęła Pani wynik czwartkowego głosowania posłów w sprawie tak zwanej mowy nienawiści?

Zwracam uwagę na najważniejszą chyba rzecz w tej sprawie: to jest preludium. Preludium do wprowadzenia różnych ustaw, które realizują agendę LGBT i które albo są w przygotowaniu, albo już czekają gotowe na uchwalenie. Koalicja rządząca doskonale zdaje sobie sprawę, iż Polacy nie chcą tych ustaw, iż będą ogromne protesty. Dlatego rządzący potrzebują najpierw zadbać o swego rodzaju środek prewencji – żeby zdusić krytykę wobec agendy LGBT. Z tego powodu zaczynają od penalizacji krytyki wobec LGBT. W momencie, kiedy zostanie ona uchwalona, wjadą wszystkie inne punkty agendy LGBT, na przykład związki partnerskie. Możemy się spodziewać choćby postulatu adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Będzie też przyłożona większa presja na wprowadzenie do szkół elementów demoralizacji pod dyktando homolobby.

Nastąpi też ostra rozprawa z Kościołem. Penalizacja krytyki LGBT jest bowiem wymierzona w znacznej mierze w Kościół katolicki, szczególnie w księży. Księża będą mogli iść do więzienia na przykład za przypomnienie, czym jest grzech sodomski albo cytowanie listów św. Pawła, który pisał wprost, iż stosunki homoseksualne to zboczenie.

Rozmawiamy o rozszerzeniu zakresu artykułu 257. Kodeksu karnego, traktującego o znieważaniu. Potocznie mówi się, iż dotyczy on „mowy nienawiści”. Jest już od dłuższego czasu kilka kategorii chronionych przez ten artykuł, m.in. wyznanie. Jak jednak obserwujemy, sądy orzekają najczęściej w przypadku profanacji czy bluźnierstw albo obelg kierowanych pod adresem katolików bądź czczonych przez nas świętych, iż doszło do jakiejś kreacji artystycznej, dozwolonej publicystyki lub mamy do czynienia z niską szkodliwością czynu. Skąd Pani obawy, iż w odniesieniu np. do środowisk LGBT będzie dominować inna interpretacja tego samego artykułu?

Dlatego, iż rozmawiamy o przepisach, które się wzajemnie wykluczają. Zwracam uwagę – nawiązując do ostatniego przykładu z księżmi – iż nie da się równocześnie chronić środowiska LGBT i chronić Kościoła katolickiego czy duchowieństwa.

Księża są zobowiązani głosić naukę Kościoła, a nauka Kościoła w kwestii zboczeń jest absolutnie jasna. I teraz pojawia się mętlik. Z jednej strony mamy ochronę religii i osób konkretnego wyznania.

Z drugiej strony, w tej samej ustawie – ochronę seksualnej tzw. „orientacji”. Te dwa rodzaje ochrony nie mogą zaistnieć razem. Kościół ma za zadanie wskazywać ludziom, iż homoseksualizm i jego promocja jest złem, jest grzechem. Z drugiej strony nie można mówić nic złego o homoseksualistach. I co z tym zrobić? Uważam, iż praktyka w sądach wyglądać będzie tak, iż oni mogą liczyć na uniewinnienia, a nas się będzie skazywało. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.

Jak wygląda już teraz sytuacja w sądownictwie, mogę Państwu wiele opowiadać, i to z pierwszej ręki. Właśnie jestem po wyroku w sprawie, która już drugi raz była rozpatrywana w pierwszej instancji. Sędzia nakazał mi przepraszać homo-aktywistów, czego oczywiście nie zrobię, zamierzam ten wyrok apelować. Jest to proces, jaki wytoczyło mi w 2018 roku, w trybie cywilnym 16 działaczy LGBT, w tej chwili jest ich 15, jeden po drodze zmarł. Na długo przed tym, jak otrzymałam pozew, oni chodzili po różnych lewicowych mediach i opowiadali, po co im ten proces, co jest w pozwie, i co chcą osiągnąć. Poruszyli między innymi wątek, iż ponieważ Kodeks karny nie penalizuje tego, co oni nazywają „mową nienawiści”, to muszą uciekać się do środka zastępczego, jakim jest proces w trybie cywilnym. Opisali swoją taktykę wprost.

To, co dzisiaj przeżywamy my – działacze, osoby publiczne, publicyści krytykujący ruch LGBT a potem mający procesy – to jest rzeczywistość, która czeka wszystkich Państwa. Wszystkich. Bo będzie tak: wpis na Facebooku, w którym krytykujecie lobby LGBT albo chociażby śmiejecie się z osób idących w Paradzie Równości i wyglądających głupio – to już podlegać ma penalizacji. Co więcej, to będzie sprawa karna, zupełnie inny proces niż cywilny. Nie będą musieli szukać na siłę powodów, udowadniać, iż zaistniało naruszenie jakichś dóbr. Te zachowania będzie ścigał prokurator!

Dalej: głos krytyczny w szkole przeciwko lekcjom, które zawierają propagandę LGBT, też będzie penalizowany. Nie będziecie mogli bronić swoich dzieci. Dalej, kazanie, w którym ksiądz zacznie cytować świętego Pawła, będzie penalizowane.

Ta rzeczywistość, która dotyka dzisiaj nas – publicystów, działaczy, dziennikarzy, osoby publiczne, stanie się udziałem każdego z Państwa. Każdego będzie można pociągnąć do odpowiedzialności, a choćby trzeba będzie.

Trudno znaleźć księdza, który będzie stosował obelgi wobec homoseksualistów, chociaż potępia ich styl życia; mało który krytyk LGBT rzeczywiście wysuwa realne groźby względem tego środowiska bądź konkretnych osób. Więcej agresji – szyderstw, wulgarnych obelg, gróźb, profanacji obrazów naszych świętych – spotyka się po tej drugiej stronie. A to my, katolicy mamy iść do więzienia bo sobie zażartujemy z kobiety noszącej brodę?

Jesteśmy w sytuacji w pewnym sensie szczęśliwej, będąc bynajmniej nie pierwszym państwem, gdzie próbuje się wprowadzić podobne przepisy. Widzimy, jakie przyniosły one efekty na Zachodzie: uderzyły w zwykłych ludzi. Problemy w szkołach mieli nauczyciele, którzy powiedzieli uczniom, iż istnieją „tylko” dwie płcie – pamiętamy casus pana Jose Luisa Barrona Lopeza z Hiszpanii, który został pozbawiony pensji i zawieszono mu prawo do wykonywania zawodu. W Kanadzie za podobne twierdzenie aresztowano jednego z uczniów szkoły – i to nominalnie katolickiej.

Zwrócę jeszcze uwagę na to sformułowanie: „przestępstwa z nienawiści” czy „mowa nienawiści”.

Definicja słownikowa nienawiści mówi o tym, iż jest to określone silne odczucie. Jednak nie pisze się prawa w taki sposób by penalizować odczucia albo wmawiać komuś takie bądź inne intencje. Powinno się penalizować konkretne czyny.

Obecnie zaś całe lobby LGBT, ponieważ brakuje im argumentów, szuka zamiennika dla swojej argumentacji. Posuwa się właśnie do wmawiania intencji albo kładzie nacisk na uczucia. Podam znów przykład ze swojego ostatniego procesu. Tydzień temu przed ogłoszeniem wyroku, zdążyłam złożyć zeznania, iż skoro geje gwałcą dzieci, to w interesie dzieci jest powiedzieć o tym i ostrzec rodziców. Dostałam wówczas od pełnomocnika powodów pytanie: „czy pani mówiąc to nie zastanowiła się chociaż chwilę, iż jakiś homoseksualista może to usłyszeć i zrobi mu się przykro?”.

W taki sposób środowisko LGBT próbuje zrównać z sobą dwie nieporównywalne wartości: fizyczne bezpieczeństwo dzieci i swoje subiektywne odczucia, pytanie, czy w ogóle prawdziwe. Próbują komponent emocjonalny uczynić ważniejszym niż krzywda, która może stać się dziecku. Byłam naprawdę zszokowana, iż dostałam pytanie sprowadzone do dylematu: „dlaczego pani ostrzega przed gwałtami na dzieciach, skoro jakiś homoseksualista może to usłyszeć i się źle z tym poczuje?”.

Dojdziemy za chwilę do świata, w którym wartości są absolutnie odwrócone. Dzieci nie są bezpieczne, nie można ostrzegać przed pedofilami bo skupiamy się na tym, czy delikatne serduszka jednego czy drugiego działacza LGBT nie zadrżą ze smutku.

Liczy Pani trochę na weto prezydenckie? Jak się wydaje, to ostatnia instancja, która może zatrzymać tę tragiczną nowelizację Kodeksu karnego.

Ja nie liczę, ja go zdecydowanie oczekuję. Prezydent nie może zostawić Polaków w tej sytuacji! Szczerze mówiąc, trochę się obawiam. Mam bowiem wrażenie, iż prezydent Duda pod koniec swojej drugiej kadencji bardzo liczy na posadę w jakimś gremium międzynarodowym i lubi „polityczną poprawność”. Mam na myśli na przykład podpisanie ustawy o finansowaniu in vitro półtora roku temu. Również inne gesty, które wykonywał pod adresem różnych lewicowych lobbies.

Powiem tak: interesem Polski jest weto do tej ustawy, jednoznaczne weto, a nie np. podpisanie nowelizacji i odesłanie jej do Trybunału Konstytucyjnego, bo w takim przypadku nowa ustawa będzie przynajmniej przez jakiś czas obowiązywała. To powinno być jednoznaczne weto – wyrzucenie tych przepisów do kosza na śmieci. jeżeli weto nie nastąpi, to naprawdę za chwilę będziemy wszyscy mieli duży problem. Jak wspomniałam, ta nowelizacja jest przygotowywana jako preludium do wielu innych ustaw realizujących niebezpieczną agendę LGBT – niebezpieczną dla społeczeństwa, godzącą w wolność religijną, zagrażającą tym osobom, które mają najmniejsze możliwości obrony – czyli dzieciom.

Środowiska prorodzinne powinny, Pani zdaniem jakoś pomóc prezydentowi podjąć odpowiednią decyzję? Czy zamierzają to robić?

Myślę, iż każdy obywatel powinien w tym momencie żądać od prezydenta weta. Po drodze pozostało Senat, którego skład nie napawa optymizmem. Natomiast uważam, iż senatorowie – ci, którzy myślą jeszcze o Polsce – też powinni protestować przeciw tej ustawie.

Co sądzi Pani o postawie PSL, które poparło nowelizację w Sejmie?

Donald Tusk realizuje plan zniszczenia PSL-u. Wyprowadza PSL właśnie w takie rejony jak głosowanie za ustawą o penalizacji krytyki LGBT. To będzie przecież znany fakt na wsiach, w małych miasteczkach – że to PSL pozwolił, żeby środowiska gejów i lesbijek ośmieliły się i żeby duszono wszelką krytykę wobec nich. To głosowanie PSL-owi zaszkodzi. Tusk nakazując ludowcom głosowanie w ten sposób realizuje sprytny plan wyeliminowania tego ugrupowania ze sceny politycznej poprzez odcięcie od ich własnych wyborców.

Rozmawiał Roman Motoła

Read Entire Article