K. Stefanowska: Rodzić po ludzku. Jak ze zła wyciągnąć dobro?

Odpowiedź ministerstwa – kobiety mają rodzić na SOR-ach – wywołała ponownie oburzenie opinii publicznej i słusznie. Problem jednak trzeba rozwiązać, bo zadłużone szpitale nie mają z czego finansować oddziałów, w których nie ma pacjentów, a przeniesienie rodzących matek na SOR-y jeszcze bardziej zniechęci kobiety do macierzyństwa (a może i o to w tym chodzi?).

Rozwiązanie? Wprowadzenie do katalogu świadczeń NFZ porodów domowych! Jeszcze kilka lat temu obecność położnej w domu rodzącej kobiety kosztowała 1500 zł, teraz prawdopodobnie ta kwota jest dużo wyższa. Nie wszystkich na to stać prywatnie, choć poród w domu, w bezpiecznym otoczeniu, u siebie, zdecydowanie wart jest zachodu. Bo i przecież gdy zdrowa kobieta w fizjologicznej ciąży rodzi zdrowe dziecko, jest to sprawa jak najbardziej naturalna, nie wymagająca leczenia ani interwencji medycznej, jedynie obecności kogoś, kto wie, jak taki poród przebiega i będzie dyskretnie czuwał nad wszystkim.

Tak rodziły nasze babcie i prababcie, to było wtedy normalne, dobre i zdrowe. I tamte pokolenia były silniejsze psychicznie i zdrowsze fizycznie, niż pokolenia rodzone już w szpitalach, w septycznym otoczeniu, a jednocześnie mające od razu po urodzeniu kontakt z mnóstwem obcych ludzi, ich bakteriami, noszące szpitalne ubranka po dziesiątkach innych urodzonych tam dzieci. I dokarmiane niemal od razu mieszanką mleczną, bo matki zestresowane pobytem w szpitalu nie mają – według personelu medycznego – dość mleka, by dziecko wykarmić.

Karolina Stefanowska