Serdecznie nie zapraszam
w moje progi zbolałe.
Bo zapraszałem nie raz,
a zawsze cisza,
a zawsze nic.
Choć stół zastawiony,
a obrus biały błyszczał,
czekałem na próżno.
Nikt nie zapukał
w ten listopadowy dzień.
Nie przychodź już teraz,
skoro wcześniej nie chciałeś.
Obejdę się bez tego.
I tylko na podłodze
słuchać będę,
jak przychodzi noc.









