Podczas uroczystości w Kwaterze Głównej Sojuszu Północnoatlantyckiego Mark Rutte przejął we wtorek przed południem funkcję sekretarza generalnego NATO z rąk Jensa Stoltenberga. Zadeklarował, iż będzie pracował nad wdrożeniem decyzji Sojuszu dotyczących wsparcia finansowego i militarnego dla Ukrainy oraz zbliżaniem tego kraju do NATO. Jego zdaniem nie ma w tej chwili bezpośredniego zagrożenia użyciem broni nuklearnej przez Rosję.
Stoltenberge stał na czele NATO przez dziesięć lat. Na pożegnanie powiedział, iż w trakcie jego urzędowania NATO przeszło największą transformację w swojej historii. Liczba żołnierzy w stanie wysokiej gotowości zwiększyła się z kilku tysięcy do pół miliona, a liczba państw wydających ponad 2 proc. swojego PKB na obronność wzrosła z trzech do 23.
"Dotrzymam mojej obietnicy, opuszczę Brukselę w ciągu kilku godzin" - powiedział, wywołując śmiech na sali.
Norweg podkreślił, iż jego sukcesor ma wszelkie kompetencje, by przewodzić NATO, np. jest w stanie budować kompromisy. "Pokazałeś nam jednak, iż jest jedna rzecz, w której nie idziesz na kompromisy - w kwestii naszych wspólnych, podstawowych wartości" - powiedział Stoltenberg.
Przekazując urząd Ruttemu przekazał mu ceremonialny młotek.
Deeply honoured to succeed @jensstoltenberg as Secretary General of #NATO – the most successful political-military Alliance in history.
I thank the 32 Allies for their confidence and I am excited to get started. pic.twitter.com/bCZX7KxEYs
Wsparcie dla Ukrainy
Jak podkreślił Mark Rutte na konferencji prasowej w Brukseli, jego głównym priorytetem będzie zaangażowanie na rzecz większego finansowania obronności. "By połączyć nasze możliwości z zapotrzebowaniem, musimy znacząco zwiększyć wydatki na obronność" - zadeklarował.
W następnej kolejności - jak zaznaczył - trzeba skupić się na wsparciu dla Ukrainy. Rutte powiedział, iż podczas kilku wizyt w Ukrainie widział brutalność rosyjskiej agresji i odwagę ukraińskich żołnierzy. Jak dodał, po zestrzeleniu w 2014 roku nad okupowanym Donbasem samolotu linii Malaysia Airlines, lecącego z Amsterdamu do Kuala Lumpur, sam przekonał się boleśnie, iż wojna w Ukrainie nie ogranicza się wyłącznie do linii frontu.
"Wsparcie dla Ukrainy jest adekwatną rzeczą do zrobienia. To także nasza inwestycja we własne bezpieczeństwo" - podkreślił. "Koszt wspierania Ukrainy jest o wiele mniejszy niż cena, jaką musielibyśmy zapłacić, jeżeli pozwolilibyśmy Putinowi postawić na swoim" - przyznał. Zapowiedział, iż będzie współpracować z sojusznikami, by w pełni wdrożyć decyzje dotyczące wsparcia wojskowego i finansowego, podjęte na szczycie NATO w Waszyngtonie w lipcu br. oraz "kontynuować zbliżanie Ukrainy do NATO".
Nowy sekretarz generalny podkreślił, iż prawo Ukrainy do samoobrony "nie kończy się na granicy". Pytany o to, czy popiera wykorzystanie broni dostarczonej Ukrainie przez Zachód na terytorium Rosji - np. pocisków - odpowiedział, iż tak, zaznaczając, iż ostateczna decyzja w tej sprawie należy jednak do państw, które przekazują sprzęt.
Przyznał, iż sytuacja na polu walki na Ukrainie jest trudna, ale dodał, iż postępy Rosji wiążą się z bardzo wysokimi kosztami. "Ostatnie szacunki, które otrzymuję, (...) a prawdopodobnie wy również, mówią o stratach Rosji wynoszących około 1000 zabitych lub rannych dziennie" - powiedział Holender.
Wyraził też przekonanie, iż pomoc dla Ukrainy będzie kontynuowana po obu stronach Atlantyku. Dodał, iż w USA zarówno Demokraci, jak i Republikanie rozumieją, iż jeżeli Rosja wygra na Ukrainie, Zachód znajdzie się w dużą gorszym położeniu jeżeli chodzi o swoje bezpieczeństwo. "Pracowałem z Donaldem Trumpem przez cztery lata, jestem też w bliskich kontaktach z Kamalą Harris. Szanują ich obu i jestem całkowicie przekonany, iż wiedzą, co jest niezbędne" - zapewnił.
Groźby Kremla
W ocenie nowego sekretarza generalnego NATO nie ma w tej chwili bezpośredniego zagrożenia użyciem broni nuklearnej przez Rosję, mimo gróźb kierowanych w ostatnich tygodniach przez Władimira Putina.
Przyznał, iż doskonale zdaje sobie sprawę z gróźb Kremla dotyczących użycia broni nuklearnej, ale nie uważa, żeby ryzyko to było realne. "Prawdą jest, iż retoryka nuklearna Putina jest lekkomyślna i nieodpowiedzialna, ale - pozwolę to sobie powiedzieć absolutnie jasno - nie widzimy żadnego bezpośredniego zagrożenia użyciem broni nuklearnej" - przyznał Rutte.
Jak dodał, Putin chce mówić o swoim arsenale nuklearnym i chce też, żeby mówiło o nim NATO. "Myślę, iż nie powinniśmy tego robić. Powinniśmy po prostu uznać, iż bezpośredniego zagrożenia nie ma" - dodał nowy szef NATO, podkreślając, iż gdyby Sojusz uległ groźbom Putina i np. zmniejszył wsparcie dla Ukrainy, stworzyłoby to precedens i oznaczałoby, iż same groźby użycia siły militarnej pozwalają Rosji uzyskiwać swoje cele.
Holender był pytany także o zaangażowanie Pekinu po stronie Rosji. Przyznał, iż Chiny stały się decydującym czynnikiem umożliwiającym Rosji wojnę na Ukrainie. "Chiny nie mogą kontynuować podsycania największego konfliktu w Europie od czasów II wojny światowej bez wpływu na ich interesy i reputację" - podkreślił.
Rutte zapowiedział też, iż będzie pracował nad wzmocnieniem przemysłu zbrojeniowego państw NATO i zwiększeniem produkcji w tym obszarze.
PAP