Byłem na konwencji wyborczej Konfederacji w katowickim Spodku. Swoje wrażenia opisałem na stronie internetowej „Myśli Polskiej”. Nie jestem stronnikiem Konfederacji, ale również odrzucam pogląd, iż wydarzenie należało przemilczeć lub przedstawić w krzywym zwierciadle. Uważam, iż są tam osoby, które warto wspierać. Ale ja dzisiaj w innym temacie – największe emocje budzą nazwiska dwóch polityków – Janusza Korwina-Mikke i Grzegorza Brauna. Z jednym i drugim miałem okazję zamienić kilka słów.
Pamiętacie Żorża Ponimirskiego granego przez wspaniałego aktora Wojciecha Pokorę w serialu „Kariera Nikodema Dyzmy”? Tylko on miał odwagę głośno wykrzyczeć, iż Nikodem Dyzma to prostak, hochsztapler i oszust, a jego nominacja na premiera jest hucpą. Ale to przecież był człowiek mający opinię wariata. Ba, to był szaleniec. Ale przecież nie zmienia to faktu iż to właśnie on mówił prawdę! I tylko on miał ja odwagę publicznie wykrzyczeć. Korwin i Braun to ekscentrycy – ale często mówią publicznie to, czego inni nie mają odwagi powiedzieć.
Mogę się z nimi nie zgadzać co do meritum, i tak najczęściej jest, ale ich słuchając przynajmniej mam odwrotność tego poczucia, które mi towarzyszy kiedy widzę na ekranie Morawieckiego, Biedronia czy Tuska. Wspólną cechą dwóch pierwszych jest to, iż w odróżnieniu od wymienionej reszty nie mają realnego wpływu na bieg polityki i są skazani przez obecny układ do wegetowania na jej obrzeżach. To bardzo dobrze dla nich, bo pozwala to na sporą niezależność intelektualną i wyłamanie się z postaw i poglądów narzuconych przez Przeciwnika.
Wiem iż wielu z Was oburzy się na moją jawną pochwałę Korwina-Mikke i Brauna. Bo przecież poglądy na gospodarkę Korwina-Mikke, bo poglądy Brauna w kwestii historycznej. I ja się zgadzam – te poglądy są dla mnie nie do przyjęcia. Moje są w tych kwestiach zupełnie odwrotne. Tylko zastanówmy się – jakie to ma znaczenie w sytuacji w jakiej teraz jesteśmy? Jak nie otrzeźwiejemy to nie będzie kto miał się spierać o gospodarkę i historię. Rozlanie się wojny toczonej na terenie Ukrainy, jest całkiem realne.
Trzeba bronić wolności słowa. I nie wolno godzić się na zamykanie ust z jednej strony Januszowi Korwinowi-Mikke i Grzegorzowi Braunowi, z drugiej Jarosławowi Augustyniakowi (Sprawa dla Jarosława) i Henrykowi Mikietnowi (Polski Ruch Lewicowy). Tematy tabu są coraz liczniejsze, a szykany coraz dotkliwsze i kosztowniejsze. Coraz trudniej krytykować imperializm i militaryzm USA, nieodpowiedzialną politykę władz Ukrainy, rasistowską politykę Izraela, dogmat o świętej własności korporacji, zieloną religię czyli ekologizm. Blokuje się opinie przeciwników obcych wojsk na terytorium Polski. Zamyka się usta tym, którzy nie chcą obecności naszego kraju w strukturach NATO czy WHO.
Ludzie sami łapią się na tym, iż mówiąc o rzeczach niewygodnych ściszają głos. Coraz częściej słyszymy formułkę „to nie na telefon”. To bardzo źle. Nie wierzymy w wolność słowa w Polsce. Mamy świadomość miękkiego totalizmu. Mamy świadomość demokratury, makkartyzmu po polsku.
Trzeba stać po stronie normalności, wolności słowa i wolności poglądów, także wtedy gdy się nam nie podobają. „Demokrację inaczej” od wielu lat znamy, i wiemy kogo i czego nie wolno nam publicznie krytykować. Dzięki temu wiemy gdzie jest przeciwnik. A w przyszłości trzeba znieść wszystkie wyjątki i przywileje dla tych, których Przeciwnik uznał za wybranych i wyjątkowych. Wolność słowa dla Korwina Mikke, Brauna, Augustyniaka i Mikietyna.
Łukasz Jastrzębski