
Zaczęło się od wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego, który Romana Giertycha zaczął obarczać winą za śmierć Barbary Skrzypek. Nazwał go "głównym sadystą". Kiedy z mównicy przemawiał z kolei Roman Giertych, to prezes PiS wciąż przy nim stał. Posłowie PiS krzyczeli w stronę Romana Giertycha "złaź, morderco". Roman Giertych twierdził, iż jest spokrewniony z Jarosławem Kaczyńskim. "Mów mi wujku, Jarku" - upomniał w pewnym momencie swojego rzekomego krewnego.