Licznie stawili się na pierwszomajowej demonstracji, organizowanej m.in. przez Polski Ruch Lewicowy i Polski Ruch Antywojenny, członkowie i sympatycy Klubów Myśli Polskiej. Czas na krótkie podsumowanie.
Zadaniem Marszu Pokoju, być może bez woli jego organizatorów, była przede wszystkim demonstracja siły.
Ponad sekciarstwem
Ludzie, którzy od półtora roku są sekowani z życia publicznego, wyzywani od onuc czy wyrzucani z pracy, a choćby skazywani za odmienne zdanie – mieli wreszcie okazję poznać się nawzajem, razem demonstrować, poczuć, iż wcale nie są sami. Już sama reakcja marnych propagandzistów w stylu Michała Marka czy Anny Mierzyńskiej jest potwierdzeniem sukcesu demonstracji. Żenujące zaklinanie rzeczywistości, jakoby na marszu było „kilkaset” osób, to najlepszy dowód ich cierpienia. Na 1 maja chodzę od dobrych 10 lat, albo i więcej i takich tłumów nie widziałem jeszcze za wyjątkiem eseldziarsko-opezetzetowskich spędów, które są finansowanymi wycieczkami do Warszawy, de facto bez wymiaru politycznego.
Nie ma dziś sensu jakakolwiek „higiena ideologiczna” uprawiana przez lewicowe sekciarstwo. To nie antyimperialiści nadają ton dzisiejszym podziałom, a skoro koncesjonowana lewica i prawica razem prze do wojny, to środowiska pozasystemowe powinny się łączyć dokładnie w przeciwnym kierunku. To, iż Polski Ruch Antywojenny czy poszczególne grupy Kamratów zgodziły się demonstrować 1 maja, powinno być raczej odebrane jako pewien kapitał, wart zagospodarowania. To oni robią ukłon, godząc się na własny angaż w święto ewidentnie lewicowe, czyli im dosyć obce. Alternatywą jest coroczna rekonstrukcja historyczna w coraz mniejszej grupie coraz bardziej oderwanych od realiów „prawdziwych”. Ewentualnie można jeszcze iść z Razemowcami poświętować hołd brukselski z 2004 roku. Jak kto woli.
Odwaga
Majowy pochód nie przekreślił jednak pewnych drażliwych kwestii, o które w dalszym ciągu należy pytać jednego z liderów PRA. Wiemy przecież jak było, nie wiemy raczej „po co” i dlaczego nie może on sobie pozwolić na zwykłe ludzkie „przepraszam”. Człowiek popełnia w swoim życiu błędy i sztuką jest umieć się do nich przyznać, a potem wyciągnąć wnioski. Nic strasznego. Korona z głowy nikomu nie spadnie.
Tak czy inaczej, należą się ogromne podziękowania dla organizatorów za inicjatywę i dla ludzi za przybycie. To naprawdę nie jest łatwe, by zdecydować się na taki krok przy nieustannym ataku reżimowej propagandy i jej marnych podskakiwaczy. W imieniu „Myśli Polskiej” na zgromadzeniu przemawiali Przemysław Piasta i Mateusz Piskorski. Ja również pozwalam sobie podziękować za możliwość zabrania głosu, ponieważ mogłem przypomnieć o tym co dzieje się z naszym przyjacielem, Januszem Niedźwieckim, od dwóch lat przetrzymywanym przez reżim w areszcie. Oczywiście bez aktu oskarżenia…
Pozostaje sobie życzyć, by główny postulat tej demonstracji – sprzeciw wobec udziału Polski w wojnie – pozostał jak najszybciej zrealizowany
Tomasz Jankowski