Kilkaset ofiar śmiertelnych, tysiące rannych, kilkanaście tysięcy aresztowanych. To tragiczny bilans represji wymierzonych w uczestników trwających od dwóch miesięcy protestów w Iranie. „Kobieta, życie, wolność” – tak brzmi ich hasło przewodnie. Świat obiegają zdjęcia płonących hidżabów, kobiet ścinających włosy w geście solidarności, wreszcie przykładów brutalności irańskiego reżimu. Iskrą zapalną, która rozpoczęła wystąpienia, było zamordowanie młodej dziewczyny.
13 września 2021 roku. 22-letnia Mahsa (a w zasadzie Żina) Amini, pochodząca z położonego na zachodzie Iranu, kurdyjskiego miasta Saghghez przebywa w odwiedzinach u swojego brata, w stolicy kraju – wielomilionowym Teheranie. Podróżujące autem rodzeństwo zostaje zatrzymane przez policję obyczajową, która aresztuje Amini pod zarzutem zbyt luźnego zawiązania obowiązkowej dla kobiet chusty. Dziewczyna w wyniku zatrzymania umiera, oficjalnie z powodu zawału serca. W oficjalną wersję nikt nie wierzy. Mahsa Amini została brutalnie skatowana podczas przesłuchania. Jej śmierć po trzech dniach od zatrzymania czy też w zasadzie pojmania, powoduje wybuch olbrzymich pokładów społecznego gniewu.
Przymusowy hidżab to codzienność Iranek
Protestujący sprzeciwiają się konserwatywnemu prawu, które zobowiązuje Iranki do zasłaniania włosów. W praktyce, od kilkunastu lat, szczególnie młode kobiety z dużych miast opuszczały chusty coraz mocniej, odsłaniając swoje fryzury. Policja obyczajowa najczęściej przymykała na to oko. Niestety, od około roku obserwuje się zaostrzenie egzekwowania tego przepisu. Protesty spotkały się z gwałtowną odpowiedzią irańskiego aparatu władzy, dla którego wszelkie formy nieposłuszeństwa obywatelskiego stanowią egzystencjalne zagrożenie. Wielu Irańczyków ma dość. Dość przemocy, absurdalnych zasad uniemożliwiających czerpanie przyjemności z życia, hipokryzji wszechmocnego, szyickiego kleru. Pod płaszczykiem oficjalnej antyamerykańskości i pseudostatystyk mówiących o w ponad 99% islamskim społeczeństwie, żyją świadomi, ambitni i nowocześni ludzie, tłamszeni przez cenzurę i blokady internetu. Mieszkańcy Iranu kontaktują się ze światem wewnętrznym, ale wielu boi się konsekwencji, jakie mogliby ponieść za samo wyrażenie swojego zdania: „kilka dni temu (służby) zabrali mój dowód osobisty, jeżeli dowiedzieliby się, iż rozmawiam z dziennikarzami, to poszłabym do więzienia” – tak na propozycję wywiadu odpowiedziała nam przeciwna władzy mieszkanka jednego z irańskich miast. Znacznie łatwiej jest porozmawiać z przedstawicielami licznej i aktywnej politycznie diaspory irańskiej.
„Pójdziesz do piekła i zawiśniesz na tym kosmyku”
Yasmin, urodziła się i wychowała w Teheranie, gdzie mieszkała do 14 roku życia. Od tamtego czasu mieszka w Toronto, w Kanadzie. „Jestem zdewastowana tym, co dzieje się w mojej ojczyźnie. W Iranie często wiedziemy dwa życia – w domu nienawidzimy reżimy i najczęściej nie przestrzegamy zasad religii, na zewnątrz, zakrywamy się jako kobiety, nie możemy spacerować z niespokrewnionym z nami mężczyzną, bo za te wszystkie rzeczy policja może nas zaaresztować. To nie jest tylko kwestia hidżabu, to dotyka każdej dziedziny życia” – komentuje trwające protesty Yasmin. Spytana o wyjątkową zaciekłość trwających protestów odpowiada – „Ciesze się, iż ludzie protestują i nie poddają się brutalnym represjom reżimu. Każdego dnia rząd przyciska nas coraz bardziej – ostatnio aresztowali znanego rapera-opozycjonistę, grożą mu egzekucją, kilka tygodni temu podpalili też więzienie dla inteligencji, gdzie represjonuje się wykształconych przeciwników władzy” Yasmin przekonuje, iż ludzie są wściekli i w znacznej większości chcą odejścia reżimu, „w 43 lata zabrali nas 1400 lat w przeszłość” – dodaje z przekąsem. Przypomina też o tym, iż reżim Ajatollahów ma długą tradycję brutalnego obchodzenia się z przeciwnikami – „ich rządy zaczęły się od śmierci setek tysięcy ludzi w następstwie rewolucji i późniejszej wojny z Irakiem”. Poprosiłem Yasmin o opisanie jej dzieciństwa w Iranie, przyznała, iż wiązało się często ze strachem – „Jesteś przyzwyczajony do surowych zasad. W domu są potajemne imprezy, ale jeżeli policja usłyszy muzykę, może zrobić nalot i traktować każdego jak kryminakliste. W trakcie Ramadanu nie wolno palić czy żuć gumy, grożą za to kary takie jak baty. Nie mogłam mieć chłopaka. My w to nie wierzymy i nienawidzimy tych zasad”. Problematyczny jest też system edukacji. Szkoły w Iranie nie są koedukacyjne – „Ucząc się tam, uczysz się dobrze szeptać i kryć. jeżeli chcesz pogadać o chłopakach czy seksie – musisz robić to potajemnie, tak samo, gdy chcesz poimprezować lub napić się alkoholu. W szkole kazano nam śpiewać antyamerykańskie hasła, wiedzieliśmy, iż to bzdury, ale musieliśmy się podporządkować. Od początku edukacji musiałyśmy zakrywać włosy, choćby jeżeli wg zasad religii jest to wskazane dla dziewczynek powyżej 9 roku życia” – opisuje Yasmin. Paranoja segregacji płciowej jest w Iranie na tyle silna, iż kiedy pewnego dnia ojciec Yasmin odprowadzał ją do szkoły, nauczycielki zarzuciły mu, iż przyszedł tylko po to, aby je podglądać. „Mam jedno szczególne wspomnienie z czasów szkolnych: Mój nauczyciel religii powiedział mi, iż »jeśli pokażesz swoje włosy obcemu mężczyźnie, to pójdziesz do piekła i zawiśniesz na wieki na tym kosmku włosów«. Dla mojego siedmioletniego umysłu było to bardzo absurdalne, przecież ten włos by mnie nie utrzymał” – wspomina moja rozmówczyni. W szkole wiele przedmiotów dedykowanych jest religii, przymusowo naucza się też języka arabskiego (z punktu widzenia posługujących się indoeuropejskim jezykiem Farsi Persów niezbyt przydatnego). Prawdziwa irańska historia i kultura są cenzurowane i pisane na nowo. Yasmin od lat żyje w Kanadzie, gdzie irańska diaspora aktywnie protestuje, organizuje happeningi i działa w social mediach. Niestety, w jej ojczyźnie wyłączenia internetu i cenzura są na porządku dziennym, ponad 90% stron jest pod kontrolą rządu. Ludzie często używają VPN-ów: „jesteśmy świadomi i nie jesteśmy jak Korea Północna. Znamy prawdę. Większość rodzin ma też członków zamieszkałych za granicą” – zaznacza Yasmin.
83-letni najwyższy przywódca, następcy brak
Iran nie zawsze był krajem teokratycznej władzy. Obecna sytuacja to spuścizna rewolucji islamskiej z 1979 roku, która obaliła autokratyczną monarchię szacha Mohammada Rezy Pahlawiego i rozpoczęła trwający już piątą dekadę eksperyment społeczno-polityczny, jakim jest „republika islamska”. Czym charakteryzuje się ten ustrój? To połączenie systemu prezydenckiego (prezydenta wybierają obywatele) z teokratyczną formą rządów, na której czele stoi najwyższy przywódca, zwany potocznie „ajatollahem” (ajatollah to w Islamie szyickim prestiżowy tytuł naukowy, przyznawany uczonym teologom). Najwyższego Przywódcę wybiera dożywotnio „Zgromadzenie Ekspertów”, czyli kolegialne ciało składające się w tej chwili z 88 duchownych. Dotychczas postrewolucyjnym Iranem rządziło dwóch „ajatollahów”: w latach 1979-1989 słynny Ruhollah Chomejni, natomiast od 33 lat na czele kraju stoi jego następca, wiekowy Ali Chamenei (obecnie 83-letni i mocno podupadający na zdrowiu). Co ciekawe, wciąż nie wiemy, kto mógłby zostać jego następcą. Silnych kandydatów brak. System polityczny dawnej Persji nie jest jednak niezmienny: „Islamska Republika Iranu w 1979 czy choćby w 1999, w porównaniu z 2022 rokiem to dwa różne kraje” – zaznacza specjalista od tematyki bliskowschodniej Prof. UAM dr hab. Przemysław Osiewicz. Wskazuje na występujące okresy liberalizacji (chociażby prezydentura Mohammada Chatamiego), na przemian z zaostrzeniem dyskursu i „renesansem” rewolucyjnych idei (rządy następcy Chatamiego – Ahmadineżada). Za liberała uznawany był też poprzedni prezydent, Hassan Rouhani, odsunięty od polityki w 2021 roku. Spytany o wiarygodność propagandy reżimu w społeczeństwie, prof. Osiewicz nie ma wątpliwości: „Elity polityczne Iranu są oderwane od rzeczywistości. Młodzi ludzie, którzy nie pamiętają czasów szacha, żyją opowieściami dziadków i rodziców, mają też dostęp do mediów społecznościowych czy irańskich kanałów telewizyjnych emitowanych np. z Kalifornii. Świat, który tam widzą, jest kolorowy, słoneczny, swobodny, zupełnie inny od tego, jaki znają ze swojej ojczyzny. Młodzi Irańczycy chcą żyć normalnie, bo widzą, jak żyją ich rówieśnicy w innych państwach”. Trwające protesty nie są spowodowane jedynie społeczną niezgodą na narzucony przez władzę, ortodoksyjny model życia społecznego: „Zauważam pewne podobieństwo obecnych protestów do początków rewolucji z lat 1978-79. Nikt się nie spodziewał, iż gniew z powodu wydania artykułu obrażającego Chomeiniego, spotęgowany ofiarami śmiertelnymi protestów doprowadzi do obalenia szacha. Teraz może być podobnie, tym bardziej iż sytuacja społeczno-ekonomiczna Iranu jest bardzo trudna” – dodaje prof. Osiewicz. Faktycznie, kilkunastoprocentowa stopa bezrobocia, blisko 60-procentowa inflacja (kwalifikująca się już pod kategorię hiperinflacji) czy też zachodnie sankcje, hamujące rozwój gospodarczy – sytuacja Iranu jest nie do pozazdroszczenia. Zdesperowana i „okopana” władza będzie kurczowo trzymała się swoich pozycji, uciekając się do coraz brutalniejszych metod. „Strażnicy rewolucji są najlepiej uzbrojoną formacją zbrojną w Iranie, to ludzie, którzy będą bronić systemu do końca, bo w momencie jego ewentualnego upadku stracą wszystko”, potwierdza profesor.
Historia zatacza koło. Na pierwszy rzut oka niepozorne zdarzenia poruszają masy, obalają reżimy, zmieniają granice. Mahsa Amini stała się symbolem walki o wolność i prawa kobiet. choćby jeżeli protesty ustaną, Irańczycy o niej nie zapomną. Dżin opuścił już butelkę i nie ma zamiaru do niej wracać. Zamierza ją stłuc.
Kacper ZIELENIAK