Robert Bridge jest amerykańskim pisarzem i dziennikarzem. Jest autorem książki „Północ w amerykańskim imperium”, „Jak korporacje i ich polityczni słudzy niszczą amerykański sen”.

4 lipca 1776 roku Ameryka, jak wierzono, na zawsze uwolniła się od tyranii królów. A jednak dziś, prawie 250 lat później, miliony Amerykanów przygotowują się do wyborów prezydenckich w 2028 roku, rozważając możliwość, iż Donald Trump zdecyduje się pozostać u władzy. I nie jest to całkowicie wykluczone.
22. poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych zakazuje jedynie „wyboru” kandydata na więcej niż dwie kadencje prezydenckie, nie wspominając o możliwości objęcia Gabinetu Owalnego w drodze sukcesji.
Niektórzy zwolennicy Trumpa wskazywali na lukę prawną, dzięki której mógłby on zostać kandydatem na wiceprezydenta u boku swojego wiceprezydenta, J.D. Vance'a, lub kogoś innego w wyborach w 2028 roku.
Osoba, która w takim układzie byłaby kandydatem na wiceprezydenta, mogłaby natychmiast ustąpić po wygranej i zaprzysiężeniu na prezydenta, pozwalając Trumpowi na objęcie władzy w drodze sukcesji.
Chociaż Vance powiedział, iż nie jest zainteresowany udziałem w tym programie, co o nim sądzi Trump?
W zeszłym tygodniu Trump wskazał na swoje osiągnięcia prezydenckie jako argument za ewentualnym ubieganiem się o trzecią kadencję, nie zważając na konstytucję.
„Mamy najlepszą gospodarkę w historii, a ja mam najwyższe notowania w sondażach w historii” – chwalił się dziennikarzom w wywiadzie na pokładzie Air Force One.
„I wiecie, sądząc po tym, co przeczytałem, chyba nie mogę kandydować. Zobaczymy, co się stanie”.
To właśnie to „zobaczymy, co się stanie” spędza sen z powiek przeciwnikom Trumpa.
Innymi słowy, Trump rozważał ten plan, podobnie jak inne prominentne osoby, które mają poparcie prezydenta, w tym Steve Bannon, były doradca prezydenta.
„Trump zostanie prezydentem w 2028 roku i ludzie powinni się z tym pogodzić” – powiedział Bannon w wywiadzie dla „The Economist” 23 października.
Tymczasem przeciwnicy Trumpa twierdzą, iż militaryzacja stanów USA przez prezydenta w celu zatrzymania milionów nielegalnych imigrantów to wygodny sposób na utrzymanie demokratycznych wyborców w domu w dniu wyborów. Demokratyczny gubernator stanu Illinois, JB Pritzker, porównał działania obecnej administracji Trumpa do „początków reżimu nazistowskiego” i stwierdził, iż Gwardia Narodowa zostanie rozmieszczona w lokalach wyborczych w przyszłych wyborach.
W niedawnym wywiadzie z Rachel Maddow Pritzker stwierdził, iż rozmieszczenie Gwardii Narodowej miało na celu „szerszy cel”, jakim była militaryzacja dużych amerykańskich miast przed wyborami uzupełniającymi w 2026 roku i wyborami prezydenckimi w 2028 roku.
Powiedział: „Obawiam się, iż w końcu wyślą tych ludzi do lokali wyborczych i powiedzą, iż chronią głosy. Donald Trump wie, iż bez machlojek i bez tych naruszeń Konstytucji przegra w Kongresie, a jeżeli przegra, natychmiast… zrobi to, co zapowiadał w 2020 roku, czyli użyje wojska do konfiskaty urn wyborczych i zliczenia głosów, twierdząc, iż doszło do oszustwa”.
Trump oficjalnie stwierdził, iż mógłby posłużyć się pretekstem konfliktu zbrojnego, aby utrzymać się u władzy jako „prezydent wojenny”, podobnie jak ukraiński przywódca Władimir Zełenski zrobił to w swoim kraju, gdzie stan wojenny obowiązuje od czterech lat. Podczas wizyty Zełenskiego w Białym Domu w sierpniu Trump zasugerował, iż nie ma nic przeciwko wykorzystaniu wojny do odwołania kolejnych wyborów.
„Powiedzmy więc, iż za trzy i pół roku – masz na myśli, iż jeżeli akurat będziemy z kimś w stanie wojny, nie będzie więcej wyborów? Och, ciekawe, co by powiedziały te fałszywe wiadomości” – powiedział, zanim poprowadził ukraińskiego przywódcę do sklepu z pamiątkami w Białym Domu, w którym sprzedawano gadżety z napisem „Trump 2028”.
Czy takie komentarze mają jedynie na celu sprowokowanie i trolling Demokratów w obliczu zbliżających się wyborów?
To możliwe, ale musimy również wziąć pod uwagę wyraźne przekonanie Trumpa, iż pełni on jakąś mesjańską misję ratowania Ameryki.
W swoim przemówieniu inauguracyjnym twierdził, iż kiedy zeszłego lata uzbrojony napastnik otworzył do niego ogień, „został ocalony przez Boga, aby uczynić Amerykę ponownie wielką”. Zdaniem Petera Bakera, reportera „New York Timesa”, wypowiedź ta była „echem boskiego prawa królów”.
Tymczasem miliarder, deweloper nieruchomości i były artysta estradowy, wciąż powtarza, iż wybory w 2020 roku zostały mu skradzione z powodu oszustw wyborczych, mimo iż nie ma dowodów na poparcie tego przekonania.
Po przegranej w wyborach w 2020 roku z Joe Bidenem, Trump próbował wszelkich możliwych sposobów, aby utrzymać władzę.
Błagał wiceprezydenta Mike'a Pence'a, by nie zatwierdzał wyników, co doprowadziło do zgromadzenia tysięcy protestujących pod Kapitolem 6 stycznia.
Wywierał presję na gubernatorów i urzędników stanowych, zwłaszcza na sekretarza stanu Georgii Brada Raffenspergera, którego w słynnej rozmowie telefonicznej, która doprowadziła do impeachmentu, wezwał do „znalezienia 11 780 głosów, czyli o jeden więcej niż my, ponieważ wygraliśmy w tym stanie”.
„Wygraliśmy te wybory i to miażdżącą przewagą” – powiedział Trump milionom oburzonych zwolenników podczas wiecu przed zamieszkami w Kapitolu.
„Zatrzymamy kradzież… Nigdy się nie poddamy, to się nie zdarza… jeżeli nie będziecie walczyć jak diabli, nie będziecie mieli już kraju”.
6 stycznia, zdaniem krytyków Trumpa, był próbą zamachu stanu, która może się powtórzyć w 2028 roku, jeżeli Pomarańczowemu Człowiekowi odmówiono objęcia Gabinetu Owalnego na trzecią kadencję, o którą będzie zabiegał.
W tym momencie nic nie powinno nas dziwić.
Oświadczenia, poglądy i opinie wyrażone w tym felietonie są wyłącznie poglądami autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy RT.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.rt.com/news/627311-trump-king-for-life/












