Jeśli prawybory w sejmikach się nie odbędą, to dlatego, iż z jakichś powodów nie chcą ich partyjni liderzy. To sobie trzeba twardo powiedzieć
Kryterium politycznego sukcesu w wyborach
Grzegorz Schetyna i Katarzyna Lubnauer zapowiedzieli jakiś czas temu wspólne listy PO i .N w wyborach do sejmików wojewódzkich. Prace trwają. Liderzy obu partii słusznie zdefiniowali przy tym wyniki tych akurat wyborów jako czytelny i zrozumiały znak zwycięstwa lub klęski w starciu z PiS w wyborach samorządowych. W sejmikach układ jest czysto partyjny – w gminach i powiatach partyjne listy mają nieporównanie mniejsze znaczenie i podział jest mniej czytelny. To więc oczywiście w sejmikach rozstrzygnie się plebiscyt PiS przeciw zjednoczonej opozycji. Jakie jednak szanse ma koalicja PO i .N i czy przypadkiem nie jest ona zapowiedzią gwarantowanej klęski?
Sondaże, D’Hondt i szanse
Warto przypomnieć wynik wyborów z 2015 roku i uświadomić sobie, iż przy mniejszych ilościach miejsc do obsadzenia i mniejszych okręgach wyborczych, metodę D’Hondta trudno naprawdę uznać za proporcjonalną – pod efektywnie znacznie podniesiony próg wyborczy pójdzie mnóstwo głosów straconych na rzecz najsilniejszych. Warto popatrzeć na spadek notowań opozycji, który wciąż trwa. Jaki może być wynik „zjednoczonej opozycji”, której siłę obecne badania oceniają na mniej więcej 20%? Przy gwarantowanym dzisiaj osobnym starcie PSL, bardzo prawdopodobnym osobnym starcie SLD, nie wspominając o Razem, IP i innych. jeżeli oceniać liczebność antypisowskich „demokratów” na 45-55% wyborców, to okazuje się, iż większość z nich nie ma własnej reprezentacji w tych wyborach. Samo to pozbawia złudzeń co do wyników. Ale dodatkowo rozbicie głosów każde przypuszczać, iż z cudem graniczyłoby, gdyby PiS nie zdobył przewagi w komplecie sejmików wojewódzkich.
I to właśnie taka jest perspektywa w wyborach jesienią 2018. Oraz prognostyk na kolejne starcia nadchodzącego wyborczego maratonu. Kaczyński niczego nie będzie musiał fałszować – pełnię władzy dostanie do rąk na nasze własne życzenie. Oddamy tę władzę choćby takiemu nieudacznikowi jak on – taka jest siła naszej politycznej i intelektualnej impotencji, iż sami budujemy obraz złowrogiego geniusza politycznej strategii podczas, gdy mamy w rzeczywistości do czynienia z pozbawionym rozumu opętańcem, który wszystko zawdzięcza wyłącznie naszej głupocie.
Prawybory ratują sytuację wszędzie na świecie
Nie chcę powtarzać oczywistych w tej sytuacji zalet prawyborów. Oznaczają możliwość wzrostu kręgu zainteresowanych wyborców z 20% zadeklarowanych i zdyscyplinowanych wyborców PO i .N do ok. 50% „demokratów”, których różne organizacje miałyby możliwość włączenia się do tak zdefiniowanej gry, której rezultatem byłaby wspólna lista przeciw PiS. Metoda D’Hondta zadziałałaby na korzyść tej, potencjalnie najsilniejszej listy – wspólnej listy dla kręgu „demokratów” znacznie szerszego niż topniejący elektorat PO i .N. Do tego efekt zmierzony wszędzie tam, gdzie się prawybory odbywają – wzrost frekwencji wyborczej o około 10%, w dodatku niesymetryczny, bo następujący „po naszej stronie”. Odbudowa autorytetu i wiarygodności tych, którzy poddają się wyborczej próbie – efekt również zmierzony przy prawyborach. Mamy doświadczenia, na które się powołujemy. Dzięki prawyborom zdobywa się władzę odebraną populistom.
Werdykt partyjnych liderów
Prawybory są jednak – zdaniem polityków – nierealną mrzonką. Nie da się ich zrobić. Nie ma kadr, struktur, pieniędzy. Na te rzekome niemożności wielokrotnie odpowiadaliśmy konkretnymi rozwiązaniami propozycji, jednak faktem jest, iż o ile prawybory przeprowadzimy z pewnością w jakiejś ilości gmin i powiatów własnym wysiłkiem wbrew stanowisku partyjnych central, o tyle zorganizowanie ich bez partii w sejmikach wojewódzkich nie jest możliwe. W decydujące starcie partii opozycji z PiS nie da się włączyć bez partii.
PO i .N przy współudziale wszystkich ruchów obywatelskich – z nami oczywiście włącznie – zapowiadają równocześnie obywatelską kontrolę wyborów, oznaczającą obecność obserwatorów i mężów zaufania w każdej lub w większości komisji wyborczych.
Jeśli jednak te zapowiedzi traktować poważnie, to… Jak przeprowadzić kształtowanie list do sejmików, kampanię wyborczą i kontrolę wyborów na tym poziomie bez udziału tych wszystkich ludzi i środków, których potrzeba do zorganizowania prawyborów? Co dokładnie jest wobec tego nierealną mrzonką – przeprowadzenie prawyborów siłami zainteresowanych komitetów i struktur partyjnych, czy może w ogóle start tych struktur w zwykłych wyborach i rzeczywista kontrola wyborów? Czego dokładnie potrzeba w prawyborach, co nie będzie i tak potrzebne do wyborów? A wszystko to w dodatku w prawyborach dałoby się przy okazji przygotować i sprawdzić.
Przemożna wola klęski
Nie ma się co czarować – werdykt o niemożności prawyborów jest oświadczeniem woli partyjnych liderów, a nie opisem jakichś obiektywnych niemożności. jeżeli prawybory w sejmikach się nie odbędą, to dlatego, iż z jakichś powodów nie chcą ich partyjni liderzy. To sobie trzeba twardo powiedzieć. Nie chcą zaś ich tak bardzo, iż gotowi są zaakceptować więcej niż oczywistą perspektywę wyborczej klęski. Niestety będzie to nasza klęska. Politycy rolę zawodowych opozycjonistów mają – obawiam się – zagwarantowaną dożywotnio.