Wpływowym ośrodkom kierującym polską polityką – dzięki mediom – udało się wszelaką niechęć i gniew związane z tym co dzieje się w Polsce skierować przeciwko Rosji. Nie było to trudne po zaostrzeniu sytuacji i rozpoczęciu dla nas Polaków fatalnej w skutkach wojny na Ukrainie. Wszystkie słuszne pretensje – inflacja, spekulacja cenami, niekontrolowana emigracja, kolesiostwo, marnotrawstwo, złodziejstwo – zostały wrzucone do koszyka z napisem Rosja. Posłużono się starym i fałszywym poczuciem fałszywej wyższości znacznej części naszych rodaków wobec Rosjan. Tym samym rządzący i nieudaczna opozycja zrzuciły z siebie wszelkie przewinienia i zaniechania.
To, iż ludzie są przeciwko wojnie jest naturalne i wynika z tęsknoty choćby za iluzorycznym bezpieczeństwem. Bo tylko i proces informacyjny mediów był powodem nagłej szaleńczej miłości do wszystkiego co ukraińskie. Przecież o żadną wojnę tutaj nie chodzi. Gdyby tak rzeczywiście było – to nasi rodacy od dawna postulowali bojkot Stanów Zjednoczonych czy Izraela. Przecież dla nikogo z odrobiną wiedzy, nie jest tajemnicą co wyprawiali Amerykanie i ich sojusznicy w Serbii, Syrii czy Iraku. Chyba wszyscy wiedzą, jak traktuje się ludność arabska na terenach okupowanych przez Izrael.
A jednak nie pamiętam masowych aktów solidarności z Serbami, Syryjczykami, Irakijczykami czy Palestyńczykami. Nikt nie wrzeszczał o konieczności bojkotu amerykańskiego McDonalda czy izraelskiego Super-Pharmu. Nikt nie wzywał do bojkotu amerykańskich i izraelskich sportowców na zawodach sportowych. Nikt nie sprzedawał wycieraczek do butów i papieru toaletowego z wizerunkiem Obamy czy Netanjahu. Nikt nie blokował kanałów amerykańskich stacji informacyjnych z TVN-em na czele. Nikt nie domagał się blokady stron internetowych licznych żydowskich fundacji i stowarzyszeń. Nikt nie bojkotował Stephena Kinga czy Amosa Oza. Nikt nie nazywał licznych i wpływowych stronników Stanów i Izraela agentami i trollami. I wreszcie nikt w telewizji nie miałby odwagi nazywać całego narodu zbrodniarzami czy barbarzyńcami.
Wyobrażam sobie ogólnonarodowe oburzenie, gdyby ktoś zaproponował jakieś rozwiązanie z wyżej wymienionego repertuaru. I byłaby w tym zupełna racja. Bo polityka to bardzo skomplikowana sprawa i nie wolno na nią patrzeć poprzez ideologiczne okulary. Należy to robić poprzez rozum – „co jest opłacalne dla naszego państwa i narodu” oraz pomocniczy aparat serce „co jest moralne”. I byłaby w tym zupełna racja bo jaka wina leży po stronie amerykańskich czy izraelskich sportowców czy pisarzy.
Zachęcam wszystkich do pewnego doświadczenia, do którego namówił mnie młody kolega. Proszę zakupić np. „Gazetę Polską” i zamienić sobie słowa Rosja na USA lub Izrael, a Rosjanin na Amerykanin lub Izraelczyk. A potem głośno przeczytać kilka zdań. Zapewniam, iż się przerazicie. Gdyby nie „Myśl Polska” uznałbym, iż wszyscy Polacy zwariowali.
Mam już prawie 87 lat, całe życie uważałem się za lewicowca. Pracowałem w branży handlowej. Głosowałem kilka razy na Unię Pracy. Bałem się PiS-u i raz zagłosowałem na PO. Żałowałem. Lubię Rosję. Byłem w niej kilka razy. Dzisiaj zostałem sierotą polityczną. Lewica mnie brzydzi. Nie mam kogo wspierać. I jako lewicowa sierota zostałem przygarnięty przez środowisko „Myśli Polskiej”. Środowisko wywodzące się z nacjonalizmu i dmowszczyzny. Gdyby, ktoś mi to powiedział 10 lat temu to uznałbym go za szaleńca. A dzisiaj pozostaje mi powiedzieć – dziękuję.
Kazimierz z Zagłębia