Cały polskojęzyczny polityczno-medialny mainstream, oraz ta część anty-systemu, która aż drepce by rzeczonym mainstreamem się stać, od kilku dni drze szaty w obronie Andrzeja Poczobuta. Od Hołowni po Ziobrę, od Lewicy po Młodzież Wszechpolską, wszyscy ronią łzy nad ciężkim losem „działacza polonijnego” prześladowanego przez „reżim Łukaszenki”. Nie podzielam tych wzruszeń. Przeciwnie, nie mam zamiaru bronić Poczobuta.
By zrozumieć o co chodzi w sprawie musimy cofnąć się do wczesnych lat 90-tych zeszłego wieku. Młody Poczobut nie był wtedy jeszcze nie tylko działaczem polonijnym, ale zdaje się, iż i Polakiem w ogóle. Andrzej wraz z bratem grali wtedy w anarchistycznym zespole muzycznym „Deviation”. Swój sprzeciw wobec świata wykrzykiwali w języku białoruskim, co na ówczesnej „polskiej” Grodzieńszczyźnie było prawdziwym kuriozum. Jednak nie ten epizod a polityczne wybory młodego Poczobuta każą określić go w tamtym czasie jako Białorusina, a choćby białoruskiego nacjonalistę. Był bowiem blisko związany z Białoruskim Frontem Narodowym i Młodym Frontem* – organizacjami skupiającymi białoruskich nacjonalistów**.
Ciężko ocenić, w którym momencie młody białoruski nacjonalista stał się działaczem mniejszości polskiej (bądź w którym momencie został do tego zadania oddelegowany). Jeszcze na początku pierwszej dekady obecnego wieku Poczobut był wykładowcą prawa na Grodzieńskim Państwowym Koledżu Politechnicznym oraz w technikum prawa i biznesu. Następnie zajął się działalnością dziennikarską. Pracował m.in. w grodzieńskich gazetach „Pahonia”, „Dień”, „Miestnoje Wriemia”, „Głos znad Niemna” oraz ogólnokrajowym dzienniku niezależnym „Narodnaja Wola”. Od 2006 r. został korespondentem „Gazety Wyborczej” w Grodnie. Mniej więcej w tym samym czasie rozpoczął działalność wywrotową.
Konflikt pomiędzy białoruskimi Polakami od wodzą pani Borys i pana Poczobuta a władzami Białorusi, przedstawiany jest w polskojęzycznej infosferze jako starcie sił dobra i zła. Oto niewinna mniejszość narodowa prześladowana jest przez złego tyrana. To obraz z gruntu fałszywy. Od dekad białoruscy Polacy są instrumentalnie wykorzystywani przez polskie (i prawdopodobnie nie tylko polskie) służby specjalne do destabilizacji politycznej Białorusi. Stanowią instrument politycznego nacisku na administrację prezydenta Łukaszenki.
Polityka ta jest z polskiego punktu widzenia nie tylko szkodliwa ale i zwyczajnie przeciwskuteczna. Z jednej strony doprowadziła bowiem do deprecjacji roli mniejszości polskiej na Białorusi i ograniczenia jej swobód, z drugiej zaś strony wepchnęła prezydenta Łukaszenkę w coraz ściślejszy, bezalternatywny sojusz z Rosją. W ten sposób najbardziej rusofobiczna część polskiego politycznego mainstreamu doprowadziła do realnego zwiększenia rosyjskich wpływów na prowadzącą dotąd politykę balansowania między wschodem a zachodem, Republikę Białorusi. Sami więc strzeliliśmy sobie w stopę i to ze szczególnym okrucieństwem.
Nie wiem czy Andrzej Poczobut był w tym dziele destrukcji jedynie nieświadomym narzędziem, czy też współsprawcą. Jego biografia i powiązania sugerują jednak to drugie. Dlatego nie bronię go i nie będę bronic go w przyszłości. Wszystkim tym, którzy dzisiaj kabotyńsko drą szaty, polecam spojrzeć krytycznie na skutki polskiej polityki wobec Białorusi. Może wtedy dostrzegą prawdziwe konsekwencje swoich działań.
Dziś zamiast bronic awanturników należy odbudowywać relacje. Tylko w ten sposób możemy pomóc białoruskim Polakom. Czas naprawić błędy, które na nasz rachunek popełnili zarządzający naszym państwem szaleńcy. Nie tylko dlatego, iż to dla nas korzystne. Przede wszystkim dlatego, iż jesteśmy to winni naszym rodakom za wschodnią granicą.
Przemysław Piasta
*Ten wątek biografii obecnego dysydenta, choć skrzętnie pomijany w obecnych opracowaniach przybliża np. Zmicier Pankawiec, na łamach Naszej Niwy, a za nim cytuje TV Biełsat (belsat.eu/pl/news/30-03-2021-byly-punk-szachista-grodzienski-patriota-andrzej-poczobut-z-bialoruskiej-perspektywy)
** Rafał Czachor, Elity polityczne Białorusi wobec procesu transformacji systemowej w latach 1990-1994
fot. profil FB Andrzej Poczobut