Zaraz po tym jak przekreśliłem wszystkie listy i nazwiska na kartach do głosowania, czułem się mało komfortowo, jak każdy człowiek, który próbuje wyjść z sytuacji bez wyjścia. Argumenty były powszechnie znane, PiS narobił mnóstwo bzdur, a do tego jeszcze sponiewierał własny elektorat. Z drugiej strony każdy trzeźwo myślący człowiek wiedział, iż „demokratyczna opozycja” zrobiłaby dokładnie to samo i dodała sporo od siebie. Za to prawie nikt nie zwracał uwagi na coś, co w polityce i w życiu jest nieodzowne, aby zapobiec patologii – trzeba płacić za błędy.
Skreśliłem wszystkich po to, żeby zapobiec patologii i wystawić rachunek PiS. Trzecia kadencja dla tej partii, po tym jak się zdegradowała byłaby nie tylko niezasłużoną nagrodą, ale i karą dla nas wszystkich. Stawiam tezę, iż w trzeciej kadencji PiS upadłby jeszcze niżej i byłby przekonany o swojej nieomylności, bo argumenty do tej tezy dostarcza sam sztab z Nowogrodzkiej. Porażka wprawdzie zaowocowała jakimiś tam refleksjami, ale to raczej poszukiwanie wymówek niż solidny rachunek sumienia. Przy tym pojawia się najbardziej żenujący kontrargument „betonowego elektoratu”, który pyta, czy jestem szczęśliwy z powrotu Tuska do władzy, do czego przyłożyłem rękę. Jestem nieszczęśliwy mniej więcej od 2020 roku, gdy PiS wszedł na drogę PO i to ty „betonowy elektoracie” przyłożyłeś do tego rękę.
Czas sobie płynie, od dnia wyborów minęły prawie trzy tygodnie i z każdą godziną jestem coraz bardziej spokojny, ponieważ jednocześnie uruchomiły się dwa oczyszczające procesy. PiS w takiej formie i treści nie ma po co podchodzić do następnych wyborów, wszystkie te siermiężne hasełka o „wstawaniu z kolan” i mantry poświęcone Tuskowi muszą zniknąć, a w ich miejsca trzeba wstawić konkretną treść. Co mam na myśli? Poważny projekt polityczny, na wzór tego z 2015 roku, podparty wiarygodną realizacją. Po drugiej stronie mamy powtórkę z tego co było, bo nikt przytomny nie będzie przypuszczał, iż rządy Tuska będą się znacząco różnić od rządów Tuska. Parę nowych akcentów się pewnie pojawi plus dwie spełnione obietnice, żeby było czym się bronić, ale cała reszta to oklepany scenariusz.
Mój spokój bierze się również stąd, iż wbrew „analizom” dyżurnych „ekspertów” TVN24 i „Gazety Wyborczej”, Polacy wcale nie zagłosowali za „europejską Polską” i zmianami obyczajowymi. Około 9 milionów głosowało na konserwatyzm w ostrym wydaniu, bo tyle poparło PiS i Konfederację. Trzy miliony głosów dla „Trzeciej drogi” to też nie są głosy, które można wrzucić do centrolewicowego worka, ale jest to centroprawicowa reprezentacja. W „tęczowej koalicji” najsłabszym ogniwem jest Lewica i tutaj nie ma przypadku, to po prostu odzwierciedlenie światopoglądu Polaków, którzy generalnie rzecz ujmując najbardziej odrzucając skrajności, na czym straciła i Lewica i Konfederacja.
Czekają nas masowe porządki po prawicy, wspomniana Konfederacja też ich nie uniknie, natomiast po lewicy będziemy świadkami nieuniknionej kompromitacji. Jeden i drugi proces jest dla Polski oczyszczający, co oznacza, iż nie ma najmniejszego powodu, aby czuć niepokój i tym bardziej wyrzuty sumienia. Politycy są dla obywateli, nie odwrotnie, mnie nikt do żadnej partii nie przyspawał i nie przyspawa. Kieruję się chrześcijańską zasadą, za złe karać, za dobre wynagradzać. PiS wiele razy dostał ode mnie nagrodę, także wówczas, gdy góra w połowie na to zasługiwali. Na karę za ostatnią kadencję zasłużyli w pełni, wręcz z nawiązką i to ich nie moje grzechy doprowadziły do porażki.