How to last at Barbara Nowacka's School? A Guide for Parents and liable Teachers

pch24.pl 2 months ago

Realizacja lewicowo-liberalnej wizji życia społecznego oraz leżącego u jej podłoża systemu wartości współwinna jest eksplozji zaburzeń wśród dzieci i młodzieży. Wzniecony ogień próbuje ugasić się benzyną, proponując stworzenie uczniom cieplarnianych warunków, do których przystępu nie będą miały „opresyjne” reguły, normy i wymagania.

W rozpoczynającym się właśnie roku szkolnym oświatą polskich dzieci po raz pierwszy od dłuższego czasu pokierują politycy lewicowo-liberalni – osoby z reguły zachłyśnięte pedagogicznym nowinkarstwem szytym na potrzeby postępowej zmiany społecznej. Jest sporo przesady w przypisywanej im rewolucyjnej konspiracji – minister edukacji Barbara Nowacka wprost przedstawiła swoją wywrotową wizję zmian w szkolnictwie zarówno podczas swej obecności na Campusie Polska Rafała Trzaskowskiego, jak i w licznych wywiadach udzielanych mediom. Nakreśliła ona obraz szkoły; obraz, który przeinacza elementarne sensy
i reguły rządzące dotychczasowym procesem rozwijania wiedzy oraz kształtowania charakteru ucznia. W myśl zasady „poznaj swojego przeciwnika” warto więc wynotować największe zagrożenia tej wizji, a rodzicom i nauczycielom zaproponować adekwatną na nią odpowiedź.

ZAGROŻENIE 1 – Szkoła ma przestać być hierarchiczna

Zdaniem progresywnej lewicy, hierarchiczność obecna w instytucjach publicznych (zwłaszcza edukacyjno-wychowawczych) dąży do reprodukcji ucisku w społeczeństwie, gdyż formatuje człowieka łatwo poddającego się władzy, skłonnego do posłuszeństwa oraz przyzwalającego na wyzysk przez klasy dominujące. W kontekście szkolnym zwierzchność ta przejawia się w relacji panującej między nauczycielem a uczniem, w której to ten pierwszy kieruje procesem edukacyjnym drugiego. W myśl zarówno dawnej, jak i współczesnej lewicy, proces formatowania krytycznego, wyemancypowanego i skłonnego do buntu społeczeństwa powinien zaczynać się więc od zanegowania kierunku przepływu wiedzy i nawyków od nauczyciela w stronę ucznia. Miejsce starego porządku ma zająć optyka „demokratyczna”: nauczyciel może się od wychowanka nauczyć tyle samo co on od niego (a w wersji radykalnej – choćby więcej!).

Tak rozumiana „demokratyzacja” procesu nauczania stanowi odejście od naturalnej kolei rzeczy. W świecie przyrody to zawsze starsze osobniki uczą młodsze, jak przystosować się do otaczającego je środowiska, a odejście od tej reguły zwykle kończy się śmiercią młodych. Stopniowe separowanie się od widoku bezwzględnych warunków funkcjonowania natury stwarza jednak iluzję, iż biologiczne przetrwanie człowieka jest dziś sprawą tak oczywistą, iż choćby nie warto o nią zabiegać. Co łatwo zapomnieć, natura nie zniknęła, a tylko skryła się pod dekoracjami współczesności, spod których swoje prawa egzekwować będzie tak samo bezwzględnie jak do tej pory. Co ciekawe, pomimo całej propagandy infantylnej pajdokracji, młodzi ludzie gdzieś głęboko rozumieją nieustanną aktualność praw natury – gdy „aspirujący do nowoczesności” nauczyciel symuluje jakąś formę egalitarnego „bratania się” z uczniem. Najczęściej jednak nie zyskuje jego poważania, często zaś staje się pośmiewiskiem; szacunek zyskuje z kolei nauczyciel, który nie nadużywa przyznanej mu władzy, ale zachowuje (zdrowo rozumianą) hierarchię i traktuje swego podopiecznego w sposób poważny. Jest to zupełnie naturalna, rdzenna reakcja młodego człowieka, gdyż właśnie od zachowania pewnego rodzaju zwierzchności zależy, czy otrzyma od bardziej doświadczonej jednostki wiedzę i umiejętności, które pozwolą mu realizować jego jak najlepiej pojęte interesy w wieku dojrzalszym.

ZAGROŻENIE 2 – Szkoła ma uczyć kwestionowania status quo

Dręczona hipochondrią społeczną lewica wypatruje kolejnych pól nierówności i niesprawiedliwości społecznej. Gdy już zaś zostaną one (zwykle prowizorycznie) zniwelowane, bierze się za kolejne, nie bacząc na to, jak próby tej niwelacji wpłyną na funkcjonalność całego organizmu społecznego. Zarażony tym sposobem myślenia uczeń ulega przedwczesnemu upolitycznieniu. Wskutek tego nauka staje się dla niego tylko kolejnym polem bitwy ideologicznej, a nie wiarygodnym opisem rzeczywistości. Wiele wskazuje, iż środkiem, jaki ma posłużyć nowej władzy do tego rodzaju indoktrynacji uczniów, będzie przedmiot o nazwie Edukacja obywatelska. Można tak wnioskować na podstawie kreślenia jego pomysłu jako dokładnej antytezy „upartyjnionej” rzekomo Historii i teraźniejszości, a także zapowiadanej nauki krytycyzmu w kwestiach społecznych.

Rozmiłowani w zmianie społecznej progresywni edukatorzy zapominają jednak, iż szkoła powinna uczyć nie tylko odwagi myślenia i krytycznego podejścia do rzeczywistości, ale także świadomości ograniczeń naszego umysłu, u której źródeł leży cnota pokory (niezwykle ważna w nauce). Zaangażowanie obywatelskie przejawiające się w kwestionowaniu świata zastanego zwykle pomija fakt, iż instytucje społeczne i kulturowe, którym na pierwszy i pobieżny rzut oka można zarzucić impregnowanie nierówności, nie zawsze są zbędne i niesprawiedliwe. Często dzięki nim bowiem społeczeństwo może sprawnie funkcjonować, a zyski z tych „nierówności” przewyższają straty i odnoszą je wszystkie ze stron. Podobnie z treściami religijnymi, którymi umysł pozbawiony pokory (pyszny) pogardza i stawia sobie za cel spłaszczenie do sobie tylko znanego wymiaru. Tak więc pilny uczeń szkoły Barbary Nowackiej nauczy się perfekcyjnie kwestionować status quo, nie zaprzątając sobie zbytnio głowy próbami odkrywania głębszego sensu w takiej, a nie innej strukturze społeczno-kulturowej.

ZAGROŻENIE 3 – Nauka posiada wyłącznie wymiar utylitarny

Z przedziwnego mariażu lewicy i liberałów w obozie rządzącym zrodziło się schizofreniczne przekonanie, iż edukacja publiczna z jednej strony ma prowadzić do wspomnianej „zmiany społecznej” (walcowania starych uciskających zasad i obyczajów), a z drugiej – być podporządkowana przyszłym korzyściom materialnym. Efektem tak sprzecznej wewnętrznie misji oświaty musi być człowiek rozdwojony i miotający się między rewolucyjnym idealizmem a materialistycznym wyrachowaniem. Nasi „utylitarni wizjonerzy” odrzucają sprawdzający się dotąd wzorzec, wedle którego człowiek wyedukowany to człowiek wysokiej kultury, który czasami potrafi spoglądać ponad łatwo policzalną korzyść materialną. Posiada to swój głęboki sens, gdyż skutkiem cywilizacji opartej na materializmie jest indywidualne zniewolenie człowieka, i to zniewolenie rozumiane na wielu płaszczyznach. Umysł handlarsko-lichwiarski z reguły cechuje się ciasnotą i wąskimi horyzontami. Jest również podatny na wszelkie sztuczki marketingowe, kreowane mody, próby uzależniania od kolejnych usług i produktów. Poddaje się też nowoczesnym dyskretnym metodom eksploatacji w zakładzie pracy (kosztem jest np. przesuwanie w nieskończoność założenia własnej rodziny). Jego upośledzenie polega na pomijaniu wielu wymiarów rzeczywistości, nie mieszczących się w kategoriach kariery i zysku; zdolność postrzegania tych wymiarów (duch, estetyka, mądrość) może łatwiej rozwinąć się właśnie w latach szkolnych – później dla wielu może okazać się już zbyt późno.

Przy tej okazji warto wspomnieć o kolejnej sztuczce oświatowych rewolucjonistów. Świadomi niechęci części Polaków do przedmiotu o nazwie Edukacja seksualna, by ukryć ten budzący kontrowersję „liść” postanowili zasiać cały las i wprowadzić przedmiot pn. Edukacja zdrowotna (ma pojawić się w szkołach w 2025 roku). W ten sposób ucząc o zdrowiu ludzkim w ogóle, umieści się wywrotową edukację seksualną „tylko” jako jego segment. Edukatorzy liczą, iż zabieg ten pozwoli uśpić rodziców i organizacje patrzące na ręce władzy. Pomijając już choćby aspekt demoralizacyjno-seksualizujący całej sprawy – tego typu „edukacja” również wpisuje się nurt materialistyczno-utylitarystyczny poprzez odarcie miłości z ducha na rzecz czystej zmysłowości i mechanicznego ujęcia relacji międzyludzkich.

ZAGROŻENIE 4 – Dobrostan psychiczny jest ważniejszy od nauki

Gdy wyedukowanie i ukulturalnienie młodego człowieka wchodzi w kolizję z jego dobrym samopoczuciem, w myśl edukacji postępowej zawsze powinna wygrać troska o psychiczny dobrostan. Tego typu kierunek myślenia przewija się w zakazach prac domowych czy sarkaniu na tzw. ocenozę, czyli rzekomo nadmierną (i mogącą przynieść nieprzyjemne odczucia) ewaluację rezultatów pracy ucznia. Pośrednio podnosi się też istotną rolę psychologa w szkole i zapotrzebowanie na zwiększenie jego dostępności.

W tego typu przekonaniu dostrzegamy kolejne rewolucyjne przesunięcie – otóż od tego momentu osiągnięcie dobrostanu psychicznego staje się jednym z najistotniejszych, o ile nie najważniejszym celem życia ludzkiego. Odchodzi się od oczywistego – zdawałoby się – przekonania, iż rozwój człowieka, oprócz komponentu nagrody (satysfakcji, poczucia konstruktywnego wykorzystania czasu, obserwacji odnoszonych postępów) zawsze posiadał element dyskomfortu (wysiłek, stres, wyzwanie). Charakterystyczne dla postępowej pedagogiki przyznanie absolutnego prymatu dobrostanowi psychicznemu jest w zasadzie równoznaczne z końcem rozwoju, który ze swej natury musi być czasami okupiony nieprzyjemnymi wrażeniami. Oczywiście podnoszone dziś kwestie zaburzeń psychicznych czy braku odczuwania sensu życia u młodych ludzi nie są kwestiami, które wolno nam lekceważyć. Powinniśmy jednak uświadomić sobie, iż najczęściej nie wynikają one wcale z rzekomej opresji zawartej w stawianych wymaganiach czy złowieszczej „ocenozy”, ale z zanegowania porządku jako wartości i ustawienia w jego miejscu liberalnej wizji wolności (róbta-co-chcetyzmu ubieranego we wzniosłe slogany z ideologicznych broszurek). Innymi słowy – realizacja lewicowo-liberalnej wizji życia społecznego oraz leżącego u jej podłoża systemu wartości współwinna jest eksplozji zaburzeń wśród dzieci i młodzieży; wzniecony ogień próbuje ugasić się benzyną proponując, by stworzyć uczniom warunki cieplarniane, do których przystępu nie będą miały „opresyjne” reguły, normy i wymagania. Efekty tych działań będą oczywiście przeciwskuteczne, bo (jak pisaliśmy już wcześniej) natura nigdzie sobie nie poszła i moment konfrontacji z jej prawdziwym obliczem można co najwyżej odwlekać, by tym mocniej doświadczyć związanych z nią przykrości.

ZAGROŻENIE 5 – Młody człowiek sam wie najlepiej, czego powinien się uczyć

Wywodzące się jeszcze z maoistowskiej rewolucji kulturalnej, kolportowane na Zachód i przetwarzane przez rewolucyjnych intelektualistów (Ivan Illich, Michel Foucault), a dziś propagowane przez lokalnych influencerów internetowych (Krzysztof M. Maj) przekonanie, iż „jeden człowiek nie ma prawa nakazywać drugiemu, czego ten powinien się uczyć”, mocno wpływa na myślenie lewicy o kierunkach edukacji. W myśl tej utopii kreatywność młodego człowieka zostaje stłumiona przez duszny i uniformizujący system edukacji, który próbuje zabić w nim wszelką oryginalność. Proponuje się więc model, w którym rola systemu edukacji ma ograniczać się do stworzenia uczniowi przestrzeni, w której sam się rozwija. Zostaje tylko wyposażony w odpowiednie narzędzia i możliwość wymiany wiedzy z innymi pasjonatami danej dziedziny. Ten sposób myślenia przecenia oczywiście samoświadomość i samowiedzę większości uczniów; nie uwzględnia również rzeczywistej kondycji ludzkiej natury, a także potrzeby struktury; postrzega wszystkich młodych ludzi jako „małych Einsteinów” i nieoszlifowane diamenty… Wystarczy jednak spytać dowolnego nauczyciela pracującego w przeciętnej polskiej szkole, by dowiedzieć się, iż niestety świat nie jest aż tak piękny. Co więcej – oczekiwanie samodzielnego wygenerowania unikalnego sensu i celu własnej edukacji w przypadku większości z uczniów będzie wręcz formą okrucieństwa, ponieważ zwyczajnie nie będą do tego zdolni. Równocześnie krzywdą będzie odmawianie im przekazywania tradycyjnych sensów (jako „niedopuszczalnych ingerencji w ich wolność i autonomię”).

Poczucie satysfakcji wypływające ze sprostania zadanym obowiązkom często dostarcza poczucia sensu i uświadamia, iż dziedziny nam obce (i często jawiące się jako trudne) również wymagają opanowania. Ideologie rewolucyjne zupełnie pomijają fakt, iż znienawidzona przez nie, „wroga jednostce” kultura, stawia wysokie wymagania, by w rezultacie długoterminowo zaspokoić podstawowe potrzeby tej jednostki.

Zbiór wymienionych tutaj odpowiedzi na rewolucyjne pomysły postępowej oświaty nie jest oczywiście zamknięty i wymaga włączenia się w refleksję szerokiego grona specjalistów. Pozostaje jednak mieć nadzieję, iż sprowokuje w kręgach konserwatywnych szerszą dyskusję, a z biegiem czasu zostanie uzupełniony i rozbudowany o kolejne wątki.

Ludwik Pęzioł

Read Entire Article