„Nie jestem nim, nie jestem prawdziwym Jezusem… Tutaj jest TV Jezus, telewizyjny Jezus, a tam, w górze, tam jest prawdziwy Jezus Chrystus” – mówił, wskazując Niebo, Jonathan Roumie w odpowiedzi na pełną entuzjazmu owację uczestników ubiegłorocznego, waszyngtońskiego “Marszu dla Życia”. Ten aplauz łatwo zrozumieć, ponieważ od kilku lat towarzyszy on wszędzie aktorowi, który odgrywa rolę Jezusa Chrystusa w serialu „The Chosen”.
Już niemal 300 milionów ludzi na całym świecie ogląda tę produkcję opartą na motywach życia Jezusa z Nazaretu i grupy jego uczniów. Aktor, nawrócony dzięki tej roli na wiarę katolicką, nie wahał się wystąpić na marszu pro-life mimo świadomości, iż w branży filmowej raczej na tym straci niż zyska. A jednak odważnie wołał do młodych Amerykanów: „Bóg jest realny, jest rzeczywisty. Dziś Bóg was kocha, bo jesteście tutaj! Bo stanęliście dziś tutaj, by walczyć w najszlachetniejszej sprawie; by dać prawo i szansę nienarodzonym na przyjście na świat. Zdecydowaliście, by przybyć do stolicy nie tylko po to, aby opłakiwać 64 miliony dzieci utraconych przez aborcję przez ostatnich 50 lat, ale by bronić tych, które jeszcze się nie urodziły na drodze do swoich narodzin”.
Wspominając decyzję amerykańskiego Sądu Najwyższego, odrzucającą federalne “prawo” do zabijania dzieci poczętych, Roumie przypominał, iż to dobra decyzja, ale sprawa jest daleka od zakończenia. Mówiąc o swoim doświadczeniu, aktor wspomniał, iż „nawrócenie ma taki niekoniecznie przyjemny skutek, iż pokazuje ci twoje własne życie bez zasłony! I widzisz, iż Bóg jest realny, ale także szatan jest realny! Nie ten śmieszny obrazek postaci z rogami, ale prawdziwy ojciec kłamstwa, wielki oszust, diaboliczny oszczerca, który popycha nas do kłamstwa. I wówczas chcemy wierzyć, iż aborcja nie jest szkodliwa dla nas samych i dla naszej wspólnoty. Błagam, módlmy się za tych, którzy nie mają wiary i siły, aby modlić się za wrogów i prześladowców. My jednak wiemy, jak ta historia się kończy. Bóg zwyciężył!”.
Apelując do młodych Amerykanów, odtwórca roli Jezusa przypomniał także Psalm 139 :
13 6 Ty bowiem utworzyłeś moje nerki,
Ty utkałeś mnie w łonie mej matki.
14 Dziękuję Ci, iż mnie stworzyłeś tak cudownie,
godne podziwu są Twoje dzieła.
I dobrze znasz7 moją duszę,
15 nie tajna Ci moja istota8,
kiedy w ukryciu powstawałem,
utkany w głębi ziemi8.
16 Oczy Twoje widziały me czyny9
i wszystkie są spisane w Twej księdze9;
dni określone zostały,
chociaż żaden z nich [jeszcze] nie nastał.
CZYTAJ TAKŻE: [NASZ WYWIAD] J. Roumie o roli w “The Chosen”: Ludzie innych wyznań dowiadują się o Jezusie
Gdzie szukać światła?
Jonathan Roumie to wyjątkowy obok Jima Caviezela przypadek, gdy ktoś ze świata kultury masowej, z przemysłu filmowego, manifestuje tak żarliwie swoje zaangażowanie po stronie ruchu pro-life. Uczestnicząc w marszu nawołuje młodzież do odrzucenia narastającej fali demonicznych wręcz obrazów, lansowanych przez branżę rozrywkową i przez media internetowe.
To one są źródłem fałszywej wiary, iż musimy żyć w epoce postchrześcijańskiej. “Ja to odrzucam!” – słyszymy. Podobnie fałszywa jest wiara, iż seksualna nieodpowiedzialność to jedyny dobry sposób na życie. Jonathan Roumie przypomniał także, iż wszyscy mamy obowiązek nieść sztandary obrony każdego życia od poczęcia do naturalnej śmierci, a pomóc w tym może po pierwsze nieustające odmawianie różańca, a po drugie odważne dostrzeganie i ujawnianie w swoim życiu i w swoim otoczeniu obszarów ciemności po to, by zanieść tam światło prawdy.
I tutaj, widząc i słuchając z euforią i sympatią tych słów, wypowiadanych przez amerykańskiego aktora podczas Marszu dla Życia, musimy odpowiedzieć sobie na pytanie o to, gdzie szukać źródeł owego światła poza samą Ewangelią, którą wielu ludzi z różnych powodów odrzuca. Odpowiedź jest prosta i banalna: w książkach, które są źródłem wiedzy w tym właśnie obszarze życia społecznego, gdzie toczy się najważniejsza dla naszej przyszłości walka pomiędzy cywilizacją śmierci a cywilizacją życia i miłości.
Miejscem szczególnie dramatycznej konfrontacji jest kwestia tzw. “prawa” do zabijania dzieci nienarodzonych, której znaczenie dostrzegają dziś także autorytety naukowe w dziedzinie nauk społecznych. Na przykład francuska profesor filozofii politycznej i zarazem historyk idei Chantal Delsol, której książki są już tłumaczone na język polski. W jednej z wypowiedzi w przestrzeni medialnej wskazała ona, iż nie da się sensownie rozstrzygać pytania o przyszłość naszej europejskiej cywilizacji bez jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: czy matka ma prawo sama decydować, któremu dziecku nadać godność człowieka, z której wynika prawo do życia, a któremu tego prawa odmówić w imię racji pragmatycznych, praktycznych i utylitarnych. W tym pytaniu skupia się także podstawowy dylemat współczesnego pojęcia wolności i godności człowieka.
Przeciw łatwym wyborom
Jedną książek, która mogą okazać się pomocne w poszukiwaniu odpowiedzi, jest publikacja Tomasza Terlikowskiego pt. “Nowa kultura życia. Apologia bioetyki katolickiej”. Książka ta jest rodzajem encyklopedycznego przewodnika w dziedzinie wspomnianego wyżej obszaru wiedzy, który obejmuje odpowiedzi na podstawowe pytania o aborcję, eutanazję, in vitro, antykoncepcję, manipulacje genetyczne. Autor analizuje argumenty zawarte w nauczaniu doktryny katolickiej oraz w badaniach naukowych, które sens tych zasad moralnych potwierdzają.
Każdy, kto ma dziś wątpliwości w obliczu sporów i konfliktów światopoglądowych, znajdzie tam rzetelną informację oraz logiczną argumentację, która jasno pokazuje, iż wiara katolicka nie stoi w sprzeczności z faktami, ani tym bardziej z logiką racjonalnego myślenia. Tomasz Terlikowski przekonuje czytelnika, iż jest wręcz odwrotnie. Obrona tradycyjnej etyki seksualnej, naturalnej rodziny oraz heteroseksualnej instytucji małżeństwa jest wręcz koniecznością w świetle dotychczasowych doświadczeń, które możemy obserwować w tych krajach Zachodu, gdzie zasady moralne przestały już w praktyce obowiązywać. To samo dotyczy manipulacji genetycznych i eksperymentów medycznych, które – uwolnione z ograniczeń moralnych – zwiastują już nadejście realnej katastrofy, która zniszczy ludzki gatunek lub doprowadzi do jego biologicznej destrukcji.
Autor w podsumowaniu swej książki zwraca uwagę, iż wszystkie opisane w niej zjawiska biologiczne oraz wynikające z nich racjonalne, a nie tylko wynikające z objawienia zasady moralne mają znaczenie absolutnie fundamentalne dla życia społecznego. Terlikowski przekonuje, iż „akceptacja cierpienia, świadomość wyzwania, jakie stanowi moralne życie, które od czasów stoików było obecne w etyce, zostało zastąpione poszukiwaniem usprawiedliwienia wyborów prostszych i łatwiejszych. Współcześni moraliści coraz częściej, zamiast promować trudną moralność, zajmują się dowodzeniem, iż to łatwizna jest moralna, a heroizm pozostaje złym przykładem, poniżającym zwyczajnych ludzi”.
Lekarstwem na taką głęboką chorobę współczesności może być tylko Bóg, a konkretniej Bóg-człowiek, bowiem “dziś bardziej niż kiedykolwiek, mamy do czynienia z kulturą czystego i zwyczajnego ‘otwarcia’, wolności bez treści i egzystencjalnej pustki. I to jest największą tragedią naszych czasów. (…) poza Chrystusem jako konkretną osobą, żywą rzeczywistością i wydarzeniem istnieje jedynie ludzka pustka i rozpacz” – mówił przywołany przez Terlikowskiego kard. Biffi podczas rekolekcji dla Kurii Rzymskiej.
Emocje są złym doradcą
Po 15 latach od publikacji książki trudno nie zauważyć, iż o katolickim autorze, Tomaszu Terlikowskim, słyszymy dziś rozmaite krytyczne opinie padające ze strony dawnych sympatyków i konserwatywnych autorów. Niektórzy mówią choćby o “niewiernym Tomaszu”, mając na myśli jego krytyczne wobec Kościoła, kapłanów i braci w wierze opinie. Problem leży w tym, iż krytyczne diagnozy Terlikowskiego są coraz bardziej emocjonalne i zarazem coraz mniej rzeczowe, ponieważ zbyt często odwołują się do negatywnych i zarazem fałszywych stereotypów, które zwykle wykorzystuje antykatolicka propaganda. Widać to bardzo wyraźnie tam, gdzie potrzeba chłodnej analizy i rozwagi, a nie tylko odwagi w doborze słów i argumentów. Aktualnie wydaje się, iż Tomasz Terlikowski zbyt łatwo ulega pokusie stawiania radykalnych tez. choćby jeżeli to się dobrze sprzedaje, to nie przybliża autora do osiągania celu, jakim jest przekonywanie nieprzekonanych.
Tym bardziej warte są przypomnienia jego książki, które w rzetelny sposób prezentują wiedzę o ludzkiej płciowości, bioetyce i zasadach moralnych; które chronią nasze życie w każdym wymiarze, a szczególnie rodzinnym, społecznym i cywilizacyjnym w sposób pozbawiony publicystycznego zadęcia i narcystycznej w istocie tromtadracji, przed którą czasami nie potrafimy uciec w zacisze serca i umysłu, gdzie powinna królować pokora i ów zapomniany dzisiaj lub ignorowany “ład serca”. Ten szczególny stan duchowej równowagi pozwala widzieć najprostsze prawdy o istocie człowieczeństwa, jak właśnie tę o prawie do życia każdej ludzkiej istoty od chwili poczęcia do naturalnej śmierci.
Przeczytaj. Podaj dalej.
OGLĄDAJ TAKŻE: