Niedawno Ukraińcy przebywający w Polsce wyrażali oburzenie nazwą kanapki „Goudomor” w Burger Kingu, głosząc opinię, iż jest to „objaw głupoty i braku empatii”. „Osobom, które nie mają pojęcia o historii, ta nazwa nie będzie przypominać nic. Natomiast osobom, które mają minimalną wiedzę, nazwa będzie od razu przywoływać na myśl jedną z największych zbrodni w dziejach. Uważam, iż jest to strzał w kolano dla tej firmy. Albo jest to objaw głupoty, albo braku wiedzy, albo braku empatii wobec ludzi, którzy zostali doświadczeni przez tę tragedię” – jęczał wówczas w mediach prezes Związku Ukraińców w Polsce Miron Skórka.
Skoro wprowadzona do menu kanapka o nazwie „Głodomór” brzmi podobnie do ukraińskiego słowa „Hołodomor” to jest problem Ukraińców, a nie Polaków, ani choćby amerykańskiej sieci fast-foodów. Tymczasem Burger King pod wpływem krytyki zdecydował się usunąć kanapkę o dyskusyjnej nazwie ze swego menu.
Cóż nie jestem Burger Kingiem, ale obrażeni wyraźnie jednak zapomnieli o akcji sprzed kilku lat, a konkretnie z początku 2015 roku z imprezy, gdzie „wręczono prześmiewcze nagrody „Watnika Roku”. Gdy w kijowskiej knajpy Bar Hot były takie dania jak: „rzeź wołyńska”, mięsny burger „odeski dom związków zawodowych” (gdzie w maju 2014 ukraińscy nacjonaliści żywcem spalili kilkadziesiąt osób), czy też potrawa „zgwałcona emerytka”. A na deser podano tort w kształcie dziecka, które leży na rosyjskiej fladze. Happening był autorstem niejakiej Jeleny Wasiliewej, która przedstawia się jako założycielka „grupy informacyjnej Gruz-200”. Mam nadzieję, iż karma (przecież baba o takich poglądach w Boga raczej nie wierzy) to mściwa suka i cały ten szajs do niej wróci. W zwielokrotnionym wzmocnieniu.
Mentalność chazarsko-turańska
Zawsze mówiłem, iż ukraińskość to połączenie najgorszych cech potomków Hunów, Chazarów, Moskali, Tatarów i innej, napływowej, turańskiej swołoczy z obszaru Wielkiego Stepu. A sama nazwa „watnik” to z kolei jak podają ukraińskie media „potoczne określenie osoby bezkrytycznie wierzącej w rosyjską propagandę”. A samo rozdanie owych „nagród” z… czterech liter miało być „wyśmianiem ruchów prorosyjskich i propagandy na ich usługach”. Tylko bardzo interesująca forma. Charakterystyczna dla tego pożal się Boże „narodu”.
Jakoś „Babiego Jaru” nie było…
Bardzo interesujące poczucie humoru. Brakowało tylko jakiegoś dania o nazwie „Babi Jar”, gdzie Ukraińcy pomagali Niemcom mordować Żydów. Jednak ten numer by nie przeszedł, bo owi szydercy dostaliby takiego plaskacza, iż ich buraczane twarzoczaszki by się trwale odkształciły. A może choćby lokal miałby wybuch gazu, który zabrałby do Piekła ze sobą obsługę. I gdybyśmy mieli polskie, a nie tylko polskojęzyczne służby to tak właśnie by się z wyżej wymienioną knajpą stało…
Oczywiście zeszłoroczna sprawa wycofania kanapki „głodomor” z Burger Kinga bo Ukraińcy mieli skojarzenia z Hołodomorem to kolejny przejaw nadwrażliwości Ukraińców na swoje rzeczywiste i wyimaginowane krzywdy. Za to Polacy przyjmują każde splunięcie od naszych, ukraińskich „braci”, jakby to był deszcz. A mielibyśmy za co ich oskarżyć. Od Wołynia i OUN-UPA, po Eneja, Czerwoną Kałynę i wiceministra…
Zdzisław Markowski