Głód kulturowy

niepoprawni.pl 6 days ago

Lekarze bez granic obsługujący Strefę Gazy stwierdzają jasno: głód fizyczny wyłącza system immunologiczny – u dziecka i dorosłego człowieka. Nic natomiast nie mówią o głodzie kulturowym, który w obszarze kultury czyni podobne spustoszenia. Wszędzie, w każdej części globu. W Polsce problem ten nie jest dostrzegamy. Publikowane zdjęcia z tego skrawka ziemi przypominają ruiny Warszawy z 1944 r…. Młodzi patrzcie, a zobaczycie jak historia się powtarza, jak geopolityczne zachowania królują nad marzeniami, pięknoduchami i niedojrzałymi lub ideowymi życzeniami. To samo, co w Warszawie i Strefie Gazy może powtórzyć się wszędzie. Dziś, jutro. Warto o tym pamiętać.

Na Wschodzie mamy głód fizyczny, w wyniku którego następuje wyniszczenie organizmu i śmierć, ale mamy też głód kulturowy, o którym nic, albo niewiele, się mówi. Daje on podobne symptomy i też może wyłączyć system immunologiczny, ale tym razem na poziomie kultury narodowej, a choćby cywilizacyjnej. Ten typ głodu jest niewidoczny jak śmierć.

I coś takiego właśnie przydarzyło się Polakom po 1945 r. Zabrakło depozytariuszy polskiego kodu kulturowego, zabrakło głosu obrońców polskiego doświadczenia i polskiej refleksji, która podczas ostatniej wojny pozwoliła rozwinąć Polskie Państwo Podziemne… i co pozostało? Pozostała mentalność folwarku w najgorszym wydaniu, bo w ujęciu parobczarskim. Depozytariusze nie uciekli, ale zostali albo zamordowani, albo wypędzeni. Dziś już nic się nie składa: ani peerelowska Konstytucja, ani stary oligarchiczny system rodem z Polski podległej ZSRS, ani nieprzerobiona polska mentalność podszyta nawykami jeszcze z okresu uwłaszczenia chłopów. Dziura, zamiast znikać, powiększa się.

Ucięto głowę tej polskiej myśli, która posiadała siłę i logikę ciągłości kulturowej – była ona nasza i czytelna dla wszystkich. Co więcej, miała zdolność inspiracji i twórczego rozwoju. A jak odcięto głowę, pozostała próżnia, w którą wskoczyła obca polityka i szumowiny, które coraz bardziej się rozpierają. Po 1945 r. Polacy pozbawieni rodzimej inteligencji pozostali bezbronni i rzuceni na pastwę dominującej w każdej dziedzinie komuny. Potem przyszło dopełnienie: odjechały tanki, przyjechały banki.

Dziś z jednej strony mamy sztuczną inteligencję, a z drugiej środek XIX w., którego do dziś nowoczesna Europa nie potrafi przezwyciężyć. Wszyscy żyjemy i karmimy się jakimiś imaginacjami, a tak naprawdę zyskiem za wszelką cenę. Polacy pchani fantomem dobrobytu, który nigdy nie nastąpi, udają iż nie widzą historii i tej zardzewiałej cudzej kuli u nogi, której do dziś nie potrafimy jej rozkuć.

Ogólnie, jedni chcą dominować nad drugimi, nie zdając sobie sprawy, iż od wewnątrz dzieli nas pustka, a od zewnątrz nieprzystawalne cywilizacje. W Europie, zamiast porządkować naszą kulturową rzeczywistość, świadomie zaciera się różnice pomiędzy obszarem politycznym i kulturowym.

W Polsce te dwie dziedziny zlały się w jedną bezwładną masę i zaczynają kontynuować to, co zaplanowali jeszcze Katarzyna II, Hitler i Stalin. W taki sposób polityka w Polsce pożera wszystko to, co przez wieki zdołaliśmy wypracować w swojej obronie przed brutalnością przyrody, obcego państwa i drugiego człowieka. Ba, tak bezwzględna polityka wyjada naszą duszę, która ma chronić dobro i zapewnić ciągłość trwania. W tym procesie dobro zmienia swoje intencje i przeradza się w zło.

W Polsce umiejętność rozróżnienia sfery politycznej od kulturowej, mimo, iż dotyczą one dwóch diametralnie różnych obszarów, należy nie tyle do trudnych, co bardziej poprawnościowo-politycznych: prawdę przysłania kundlizm, sprzedajność, słabość państwa, które przedstawia się jako demokrację, niski poziom elit i skandalicznie złe nauczanie oraz beznadziejna narracja. Dość powszechnie mówi się, iż gdyby powiedzieć Polakom prawdę o przyszłości Polski, nikt nie zostałby wybrany. Ten fakt mówi o wszystkim, tym bardziej, iż poza granicami Polski ta prawda o nas jest powszechnie znana i co więcej, akceptowana. Nie wiemy o czym dyskutujemy i na jakim świecie żyjemy. A już świadomym bałamutem i skandalem jest głoszenie, iż III RP posiada jakąś niepodległość.

Przez ostatnie 300 lat tylko II RP (20 lat) była prawdziwie polska i prawdziwie nasza. Przez okres zaborów rządzili nami trzej zaborcy, w okresie PRL – Sowieci, a po 2004 r. Niemcy. Niedocenianie niepodległości II RP i tego, co wówczas powstało jest politycznym kalectwem, a opieranie naszej przyszłości na PRL, czystym duractwem.

Przez ostatnie 70 lat żyliśmy więc bez kulturowej osłony immunologicznej. Trzeba wreszcie do końca zdać sobie sprawę, iż wymordowanie polskiej inteligencji, którą sformułowało 1000 lat naszych dziejów było pozbawieniem nas nie tylko pierwszego frontu mechanizmów selekcji zła, ale przede wszystkim rozbiciem struktur kulturowego gmachu całej Rzeczypospolitej. Przez okres 70 lat żyliśmy bez głowy i państwa. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, iż nie odczuwamy uczucia kulturowego głodu. W naszej kulturze, która nas chroni, rozwija, uskrzydla i daje szczęście, poruszamy się jak słoń w sklepie z porcelaną; jak obcy, dla których ważniejsze jest to, co pozostało jeszcze i co można ukraść we dworze, bez zrozumienia czym on był.

Polska w tym stanie świadomości polskiego społeczeństwa nie przetrwa. I na nic zdadzą się bajania o inteligencji Polaków, o wykształceniu itd. W Europie zakodowani zostaliśmy jako robotnicy i niewolnicy – a więc od X w. nie zmieniło się nic, lub niewiele. Dziś niewolnicy nie są łapani i sprzedawani na targach, ale sami dobrowolnie przyjeżdżają i pracują dając bardziej długotrwałe dochody, niż dawniej. Każdy niewolnik napompowany libertariańskim powietrzem zamiast na swoim, pracują na pańskim. I nie ważne, czy ciągnie na pożyczkach, czy już siedzi na swoim, którego nie jest w stanie obronić. Wolność i niezależność, to nie prostacki styl życia, ale sposób myślenia. Szczególnie dziś brak myślenia wspólnotowego oznacza anarchizm.

Nie słyszałem, aby ktokolwiek w Polsce mówił o głodzie kulturowym. Bezwiednie i z demokratyczną zgodą ponownie stajemy się Irokezami Europy. Mowa Bodnara w Bundestagu o polskich pieskach, których nie można porzucać, to była droga do fotela ministerialnego w Warszawie. Droga nie została zablokowana.

Read Entire Article