Niepokój? Jaki niepokój?! Niemieckie media, jak DW.com i ZDF, uspokajają Polaków: deportacje migrantów do Polski to tylko formalność, nie ma powodów do obaw, a wszystko odbywa się zgodnie z procedurami. Przecież Niemcy nie robią nic złego – po prostu korzystają z prawa unijnego.
A iż Polska ponosi konsekwencje, ponownie musi przyjmować cudzoziemców, których Niemcy nie chcą, i zostaje w tej sytuacji z ręką w nocniku? To już „szczegół”, którego niemieckie portale nie zamierzają nagłaśniać.
DW.com opublikowało artykuł o nowo powstałym Centrum Dublińskim w Eisenhüttenstadt – ośrodku, który ma pełnić funkcję punktu zbiorczego dla migrantów, którzy powinni zostać deportowani do innego kraju unijnego, głównie do Polski.
Jak wygląda procedura? Cudzoziemiec najpierw przechodzi rejestrację, jego odciski palców trafiają do europejskiej bazy danych, a system sprawdza, czy dana osoba już ubiegała się o azyl w innym państwie. jeżeli tak było – wraca tam. W większości przypadków tym krajem będzie Polska, bo to przez jej granice do UE przedostaje się wielu migrantów.
DW.com stara się obalić „polskie mity”, tłumacząc, iż Eisenhüttenstadt wcale nie jest żadnym nowym ośrodkiem dla migrantów, a jedynie działa tam od lat funkcjonujący obóz recepcyjny. Jednak teraz, od 13 marca, działa tam dodatkowo Centrum Dublińskie.
Niemiecki portal ZDF również podjął temat Centrum Dublińskiego. W artykule zatytułowanym „Abschieben: Was Dublin-Zentren leisten sollen” (Deportacje: Co mają dać Centra Dublińskie), niemieccy dziennikarze podkreślają, iż nowe ośrodki deportacyjne powstają w całych Niemczech i mają służyć szybszemu odsyłaniu migrantów tam, gdzie powinni byli zarejestrować się w pierwszej kolejności.
Co więcej, portal informuje, iż Bundestag już zatwierdził plan utworzenia takich ośrodków w każdym landzie, czyli procedura nie jest jednostkowa, ale systemowa.
Jednak pojawia się pewien „problem”: nie wszystkie kraje chcą przyjmować deportowanych migrantów. Według ZDF Grecja i Włochy często odmawiają ich przyjmowania – co oznacza, iż migrant pozostaje w Niemczech. Ale Polska, jak stwierdza Olaf Jansen, zawsze zgadza się na odbiór swoich „dublinowców”.
Czyli Niemcy mogą być spokojni – Polska znowu okazała się frajerem.
Niemieccy urzędnicy chwalą współpracę z Polską, podkreślając, iż deportacje realizowane są regularnie, od poniedziałku do czwartku, w wyznaczonych godzinach i przez pięć przejść granicznych. Przekazanie wygląda banalnie: niemieckie służby pakują cudzoziemca do busa, jadą na granicę, oddają Polakom i… gotowe!
Czy Polska ma coś do powiedzenia? Oczywiście – dziękujemy za „dar” i radzimy sobie dalej.
ZDF przyznaje, iż choć Niemcy odsyłają migrantów, większość z nich wraca do Niemiec w ciągu kilku dni czy tygodni. Władze niemieckie określają to jako „efekt obrotowych drzwi” – deportowani ponownie przekraczają granicę i lądują w niemieckich ośrodkach azylowych.
Co postanowiły niemieckie władze, by temu zapobiec? Oczywiście wprowadzenie surowszych zasad, które mają sprawić, iż migranci oddelegowani do Polski nie będą mogli ponownie ubiegać się o azyl w Niemczech.
Czyli: jeśli Polska zgodziła się ich przyjąć, to teraz to nasz problem.
Szef Centrum Dublińskiego, Olaf Jansen, podkreśla, iż „to nie są przestępcy, tylko ludzie szukający lepszego życia”. Jakże wzruszające!
Ale jeżeli to tacy porządni ludzie, to dlaczego Niemcy ich nie chcą?
Gdyby rzeczywiście chodziło tylko o formalność i przestrzeganie procedur, to Berlin powinien przyjąć na siebie część odpowiedzialności za problem migracyjny. Tymczasem niemieckie władze wykorzystują unijne zasady tylko wtedy, kiedy jest im to wygodne.
A jeżeli ktoś jeszcze wierzy w solidarność europejską, to przypomnijmy: Grecy i Włosi potrafią powiedzieć „nie”, Polska – jak zwykle – „tak”.
Ale spokojnie, niemieckie media zapewniają, iż Polska nie ma się czym martwić.
Bo przecież „to tylko 300-400 osób rocznie”, „procedura działa zgodnie z prawem”, „to normalna praktyka”.
Tyle iż to Niemcy dyktują warunki, a Polska – jak zwykle – ma po prostu zaakceptować to, co postanowiono w Berlinie. Tym razem też „na spokojnie”.