„Gerbery” przebiły się do Polski

myslpolska.info 3 hours ago

Poniżej prezentujemy, w naszym przekonaniu, bardzo obiektywną analizę po incydencie z dronami nad Polską – portalu strana.ua. Wyróżnia się ona na tle polskiej histerii i pobrzękiwania szabelką. Oto tekst:

W polską przestrzeń powietrzną wleciało 19 rosyjskich dronów, z których 4 zostały zestrzelone przez siły NATO, a reszta trafiła na pola. Drony przyleciały zarówno z Ukrainy, jak i z Białorusi. Poinformowano również, iż znaleziono wrak jednego pocisku. Polska już oświadczyła, iż drony były rosyjskie. Które dokładnie z nich nie są wskazane, ale na opublikowanych zdjęciach nie widać atakujących UAV, ale drony wabiące Gerber.

Nie wiadomo jeszcze, jakie inne modyfikacje brały udział w nalocie – i czy nie były wśród nich drony szturmowe. Przynajmniej nikt jeszcze nie wykazał śladów potężnych eksplozji spowodowanych detonacją głowicy bojowej tego samego Shaheda. O konsekwencjach, które znalazły się na zdjęciu – dom ze zniszczonym dachem, który bardziej przypomina upadek gruzu z powalonego urządzenia lub pocisku, który w niego uderzył. Rosja już oficjalnie zaprzeczyła, jakoby jej drony wleciały w Polskę celowo. Zaprosiła też Warszawę do rozpoczęcia dwustronnych negocjacji w sprawie incydentu.

Jakie są wersje tego, co się stało?

  1. Ukraina, Polska i Unia Europejska nazwały to celowymi działaniami Rosji, a także agresją i prowokacją. Warszawa wezwała rosyjskiego ambasadora, a także zainicjowała konsultacje w tej sprawie w ramach NATO.

Sekretarz generalny Sojuszu stwierdził już, iż blok wywiązał się ze swoich zobowiązań w zakresie neutralizacji zagrożenia powietrznego (drony zostały zestrzelone, m.in. przez lotnictwo NATO). Jednocześnie odmówił jednoznacznego nazwania tych działań celowymi lub przypadkowymi, nie powiedział też nic na temat tego, czy zostanie udzielona Rosja odpowiedź militarna.

Nawiasem mówiąc, nikt na świecie nie nawołuje do takiej reakcji – poza Ukrainą, która już zaprosiła Zachód do rozpoczęcia zestrzeliwania rosyjskich celów nad terytorium Ukrainy. Ale jak dotąd państwa NATO nie wyraziły takich planów.

Reuters, powołując się na źródła, pisze, iż NATO nie uważa incydentu za bezpośredni atak na terytorium sojuszu. W podobnym tonie wypowiadały się władze litewskie.

  1. Inna wersja została nazwana przez Białoruś, z której terytorium drony wleciały również do Polski. Według danych białoruskich doszło do błędu nawigacyjnego spowodowanego działaniami walki elektronicznej.

Mińsk poinformował, iż drony zostały zepchnięte z kursu przez zakłócenia radiowe zarówno ze strony Ukrainy, jak i innych krajów, w wyniku czego nieumyślnie naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Przyleciały też na Białoruś, gdzie zostały zestrzelone. Białorusini twierdzą, iż ostrzegali Polaków przed przemieszczaniem się celów w kierunku ich granicy. Polska to potwierdziła.

Wersję o tym, iż rosyjskie drony wleciały do Polski przez przypadek, zbaczając z trasy pod wpływem ukraińskich systemów walki elektronicznej, lansują także rosyjska opinia publiczna. Ale w rzeczywistości nierealistyczne jest ustalenie, która z tych dwóch wersji jest poprawna. Technicznie rzecz biorąc, oba są możliwe.

Jednak fakt, iż dość duża liczba dronów przyleciała do Polski, jest przywoływany przeciwko wersji walki elektronicznej. Ale z drugiej strony dziś przeprowadzono zmasowany atak na regiony zachodniej Ukrainy graniczące z Polską z dziesiątek, a być może setek dronów (w sumie na Ukrainie wystrzelono ponad 400, o czym opowiemy poniżej). Oczywiście, w taki czy inny sposób użyto przeciwko nim walki elektronicznej. I teoretycznie dwa tuziny dronów mogłyby zboczyć z trasy i polecieć do Polski.

Na poparcie wersji o tym, dlaczego Federacja Rosyjska mogła uderzyć z premedytacją, na Zachodzie i na Ukrainie najczęściej wymienia się następujące motywy: próbę „sondowania” obrony Polski, przeprowadzenia rozpoznania terenu, czy „zmierzenia” reakcji Warszawy i NATO na naruszenie przestrzeni powietrznej. Póki co jednak w większym stopniu sytuację wykorzystują przeciwnicy Federacji Rosyjskiej, a nie Moskwa (która generalnie neutralnie komentuje temat, a choćby zaprosiła Warszawę do konsultacji) – co nie sprzyja wersji celowego wystrzelenia dronów na Polskę.

Jakie będą tego konsekwencje?

Już teraz wiadomo, iż zachodnia „partia wojny” będzie prawdopodobnie próbowała wykorzystać sytuację z atakiem dronów do rozwiązania swojego najważniejszego w tej chwili zadania: powrotu prezydenta USA Donalda Trumpa na ścieżkę wojenną z Federacją Rosyjską.

Przypomnijmy, według doniesień medialnych, podczas spotkania na Alasce Władimir Putin zaproponował Trumpowi kompromisowy z punktu widzenia Kremla plan zakończenia wojny, zgodnie z którym prezydent Federacji Rosyjskiej dostosowuje swoje żądania terytorialne i zgadza się na zawieszenie broni w przypadku wycofania wojsk ukraińskich z całego Donbasu, usuwając tym samym warunek wycofania Sił Zbrojnych Ukrainy z całego terytorium obwodów zaporoskiego i chersońskiego. Ponadto Putin zgodził się na pewne gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy.

Większość źródeł wskazuje, iż Trump generalnie aprobował ten plan. Została ona jednak już odrzucona przez prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego i Europę. A teraz, w oparciu o tę wersję, Putin oczekuje, iż Trump zrobi swoje i wywrze twardą presję na Kijów i Europejczyków, aby zachęcić ich do zaakceptowania warunków uzgodnionych na Alasce w celu zakończenia wojny.

To właśnie ten scenariusz ukraińskie władze i ich europejscy partnerzy, a także amerykańscy „jastrzębie” widzą w tej chwili jako główne zagrożenie dla samych siebie. I dlatego starają się temu zapobiec.

I w tym kierunku działają dzisiejsze wypowiedzi o ataku dronów na Polskę, a także ciągłe apele do Trumpa o zaostrzenie sankcji wobec Federacji Rosyjskiej czy poparcie pomysłu wysłania europejskich wojsk na Ukrainę po zakończeniu wojny. Ich zadaniem jest skłonienie Trumpa do przejścia do frontalnej konfrontacji z Federacją Rosyjską i unieważnienia jego askaskowych porozumień z Putinem.

Nie jest jednak jeszcze jasne, jakiego wyboru dokona prezydent USA (naciski na Moskwę czy na Kijów). Bo konsekwencją „wyzerowania Alaski” może być jeszcze ściślejsze zbliżenie Rosji i Chin na antyamerykańskich podstawach. O tym, iż jest to całkiem realne, świadczy niedawny szczyt SzOW. Ponadto poruszanie tematu rosyjskiego ataku dronów na Polskę jest dość niebezpieczne dla samego NATO, gdyż rodzi pytanie o reakcję Sojuszu na niego. A ta ostatnia nie jest w tej chwili gotowa na bezpośrednie starcie z Federacją Rosyjską.

Same Stany Zjednoczone prawie przez cały dzień nie komentowały niczego. Tylko ambasador USA przy NATO powiedział ogólne zdanie, iż „Stany Zjednoczone będą bronić swoich sojuszników”, a Trump będzie rozmawiał z polskim prezydentem.

Wieczorem Trump zaczął reagować. „O co chodzi z naruszaniem przez Rosję polskiej przestrzeni powietrznej przez drony? Przyjechaliśmy!” – napisał na swoim portalu społecznościowym. Ton wpisu sugeruje, iż prezydentowi USA nie podoba się to, co się stało. Ale nie ma jeszcze bardziej szczegółowych komentarzy ze strony Trumpa.

Tak powolną reakcję kluczowego państwa NATO (lotnictwo bloku, przypomnijmy, dziś po raz pierwszy w historii zestrzeliło rosyjskie cele nad terytorium państwa członkowskiego Sojuszu) można tłumaczyć tym, iż Biały Dom rozumie, iż drastyczne działania mogą teraz zablokować i tak już trudny proces pokojowy lub choćby doprowadzić do ostrej eskalacji stosunków między Stanami Zjednoczonymi a Rosją z ryzykiem bezpośredniego starcia militarnego między nimi. Ponadto, jak napisano powyżej, premedytacja ataku dronów na Polskę jest wątpliwa.

Ale presja na Trumpa, by zajął jak najtwardsze stanowisko wobec Federacji Rosyjskiej, trwa. W tym w ramach amerykańskiej Partii Republikańskiej.

Nie można jednak wykluczyć efektu „odwróconego przyciągania” – gdy sytuacja z dronami w Polsce zintensyfikuje apele o pokój (Orbán już w tym duchu wypowiedział) lub zdystansuje się jak najbardziej od wojny na Ukrainie, by nie stawiać Europy w obliczu groźby wojny światowej między NATO a Rosją, co mogłoby doprowadzić do incydentów takich jak lot dronów do Polski.

Kluczowym pytaniem jest jednak, powtarzamy, jakie stanowisko zajmie Trump w wyniku tego, co się stało. Od tego zależy dalszy bieg wydarzeń w wojnie na Ukrainie.

Za: strana.ua

Fot. Kancelaria Prezydenta RP („X”)

Read Entire Article