"Fronts of War". What the army will dress volunteers for training in

news.5v.pl 2 days ago

— W zależności od sposobu prowadzenia tej walki, ta obrona mogłaby być prowadzona przez tydzień lub dwa przy dzisiejszym poziomie zapasów — mówił w programie „Gość Wydarzeń” w Polsacie szef BBN, gen. Dariusz Łukowski, gdy został zapytany o to, jak długo Polska bez pomocy sojuszników byłaby w stanie odpierać potencjalny atak Rosji. Jego słowa wywołały spore zamieszania. Generał został za nie skrytykowany. W opinii części wojskowych i ekspertów niepotrzebne zdradził newralgiczne informacje dla bezpieczeństwa państwa.

Paweł Supernak / PAP

Od lewej: szef Sztabu Generalnego WP gen. br. Wiesław Kukuła, szef BBN gen br. rez. Dariusz Łukowski oraz minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz

Co innego sądzą jednak prowadzący podcast „Fronty Wojny”. Zdaniem Edyty Żemły, to co powiedział gen. Łukowski jest przysłowiową tajemnicą Poliszynela. — Wojskowi pudrują rzeczywistość, prężąc muskuły, ale tych muskuł po prostu nie mamy – powiedziała, dodając, iż informacja, iż zapasów amunicji starczy armii na pięć dni walki, była dość często podawana w mediach. Marcin Wyrwał zauważył, iż od końca Zimnej Wojny Europa padła ofiarą własnej głupoty, rozbrajając się.

Brak strategii, brak planów

Następnie prowadzący zaczęli szczegółowo omawiać temat braku amunicji. — Rosja produkowała 3 mln pocisków, w tym samym czasie produkcja Europy doszła do 1,5 mln, gdzie w tym jest Polska? — zapytał Wyrwał. Okazuje się, iż nasz kraj ma szczątkowe możliwości produkcyjne w tym zakresie. — W Ukrainie milion pocisków jest wystrzeliwanych w ciągu miesiąca – zauważył i dodał, iż nasza roczna produkcja starcza na jeden dzień wymiany ognia.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

W dalszej części rozmowy dotyczącej przyczyn takiego stanu rzeczy, Żemła stwierdziła, iż problem leży w tym, iż do dzisiaj nie mamy strategii rozwoju przemysłu obronnego, mimo iż wojna w Ukrainie trwa od 2014 r. — Naszym politykom wydaje się, iż gdy wojna wybuchnie, to gwałtownie kupią jakąś partię pocisków potrzebnych do obrony – powiedziała i dodała, iż wtedy już jednak będzie za późno.

Po omówieniu działań państwa dotyczących produkcji amunicji, prowadzący nawiązali do niewydolności firmy, która jest za to odpowiedzialna, czyli Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ).

– jeżeli PGZ nie jest w stanie produkować podstawowego typu amunicji, to jest bezużyteczna. Są prywatni przedsiębiorcy, którzy mogliby to robić, ale są blokowani i tylko PGZ ma licencję na sprzedaż uzbrojenia dla armii – ocenił Marcin Wyrwał.

Borsuk wjeżdża do armii

W tym tygodniu wiceminister obrony Paweł Bejda podpisał kontrakt na zakup bojowych wozów „Borsuk” z Hutą Stalowa Wola. Tak mówił o tej umowie na konferencji prasowej: — Stało się. Borsuk będzie produkowany w Polsce. Wypełniamy to, z czym szliśmy do wyborów z panem premierem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, mówiąc, żeby przynajmniej 50 proc. wydatków na zbrojenia zostawało w polskich zakładach zbrojeniowych. 6,5mld zł zostanie w polskich zakładach zbrojeniowych. To jest nie tylko wielki dzień dla polskiego przemysłu zbrojeniowego, ale również wielki dzień dla polskiego wojska.

Jakub Borowski / PAP

Bojowy wóz piechoty „Borsuk”

Marcin Wyrwał zapytał Edytę Żemłę, czy również podziela entuzjazm przedstawicieli MON-u, o ile chodzi o zakupy sprzętu wojskowego w polskim przemyśle. Dodał, iż umowa opiewa na 111 sztuk wozów i ma być początkiem większego zamówienia.

— o ile polityk mówi, iż polska armia ma jeździć na Borsukach, to MON powinien dziś podpisać kontrakt na zakup nie 100 wozów, ale na ponad tysiąc sztuk, co od dawna zapowiadał, ale jakoś nie może zrealizować. Na razie jest to więc tylko kropla w morzu potrzeb i armii i przemysłu. Plasterek na otwarte złamanie — stwierdziła Żemła. — Plany zbrojenia muszą być dalekosiężne i długoterminowe, a wojsko nie ma programu modernizacji technicznej. Dlatego zakupy nie są oparte o zdiagnozowane potrzeby, tylko są robione ad hoc. Wszyscy się oszukujemy – dodała.

Prowadzący o sytuacji na froncie w Ukrainie

W dalszej części prowadzący poruszyli temat tzw. rozmów pokojowych pomiędzy Rosją i Ukrainą za pośrednictwem Stanów Zjednoczonych. Wyrwał podkreślił, iż Rosja nie jest zainteresowania zakończeniem wojny. Świadczy o tym, chociażby to, iż w skład jej delegacji weszli Siergiej Biesieda i Grigorij Karasin obaj zaangażowani w tłumienie „Pomarańczowej Rewolucji”, a następnie aneksję Krymu i wschodnich republik ukraińskich.

— Rosjanie są blisko zdobycia Pokrowska i Czasiw Jaru. To są absolutnie strategiczne miejsca do zdobycia całego Donbasu – powiedział Wyrwał. Omówił też dokładnie, z czego wynika ich znaczenie dla dalszych postępów armii rosyjskiej na froncie.

Szkolenie ochotników — pierwsze przymiarki

— Rosjanie Ukrainy nie odpuszczą. Będą ją chcieli ukarać. Jaka jest rola Amerykanów, którzy na to pozwalają? Boję się, iż administracja Trumpa została kupiona przez ludzi Putina — powiedziała Edyta Żemła. — Ukraina jest spychana do narożnika w negocjacjach przez dwóch wielkich graczy. Jak upadnie, to u nas będzie bardzo gorąco i bardzo niebezpiecznie. Nie mówię, iż na naszej granicy staną ruskie czołgi, ale to też nie jest wykluczone – dodała Żemła.

W tej sytuacji nie dziwi, iż na początku marca premier Donald Tusk wraz z ministrem obrony narodowej Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem ogłosili plan wojskowych kursów dla wszystkich chętnych. Pełny zarys szkoleń ma zostać przedstawiony do końca miesiąca. Wiadomo już jednak, iż zajęcia będą obejmowały pierwszą pomoc, zasady przetrwania w trudnych warunkach, naukę strzelania i samoobrony. Mają to być krótkie jednodniowe i trzydniowe szkolenia, a ochotnicy nie będą składać przysięgi.

Artur Reszko / PAP

Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Donald Tusk

Z kolei druga część szkoleń będzie przeznaczona dla osób, które będą chciały podnieść swoje umiejętności wojskowe. W tym wypadku szkolenia potrwają 30 dni, a po ich zakończeniu będzie możliwość złożenia przysięgi. Ochotnik będzie mógł przejść do rezerwy aktywnej albo złożyć aplikację na żołnierza zawodowego.

Edyta Żemła oceniła, iż pomysł nie jest niczym nowym. — Na takich samych zasadach istnieje dobrowolna zasadnicza służba wojskowa. Obecne propozycje praktycznie niczym się nie różnią. Będzie tylko więcej ludzi do przeszkolenia. Pytanie w co wojsko ich ubierze, co da im do ręki, kto przeprowadzi szkolenia – zapytała. Odpowiadając dodała, iż magazyny z umundurowaniem świecą pustkami.

Read Entire Article