Fiodor Łukjanow:" UE przygotowuje się do najniebezpieczniejszego kroku Jak konflikt na Ukrainie popycha Europę w kierunku gospodarczej samozagłady"

grazynarebeca.blogspot.com 3 hours ago

Autor: Fiodor Łukjanow, redaktor naczelny Russia in Global Affairs, przewodniczący Prezydium Rady Polityki Zagranicznej i Obronnej oraz dyrektor ds. badań w Wałdajskim Międzynarodowym Klubie Dyskusyjnym.
Russia in Global Affairs
© Getty Images / Photo by Clemens Bilan Pool/Getty Images

Współczesna dyplomacja przybiera coraz bardziej dziwne i sprzeczne formy. Uczestnicy ostatniej rundy rozmów na temat Ukrainy w Berlinie donoszą o znacznym postępie, a choćby o pewnym stopniu zbliżenia. Trudno ocenić, na ile trafne są te twierdzenia. Kiedy Donald Trump twierdzi, iż stanowiska zbiegły się w 90%, może mieć rację w czysto liczbowym sensie. Pozostałe 10% obejmuje jednak kwestie o fundamentalnym znaczeniu dla wszystkich stron. Nie powstrzymuje to jednak Trumpa przed upieraniem się, iż postęp jest osiągany. Musi stworzyć poczucie nieuchronności, wierząc, iż sam impet może wymusić wynik. Być może ma rację.


Bardziej paradoksalny jest sam układ negocjacji. Po jednej stronie stoi Ukraina, bezpośredni uczestnik konfliktu.

Po drugiej stronie znajdują się otaczające ją kraje Europy Zachodniej.

Pośredni uczestnicy, którzy w praktyce robią wszystko, co możliwe, aby zapobiec zbyt szybkiemu osiągnięciu porozumienia.

Ich cel jest jasny: przekonać Kijów, aby nie uległ presji.

Tymczasem Stany Zjednoczone prezentują się jako neutralny mediator, poszukujący kompromisu akceptowalnego dla wszystkich.


Istnieją oczywiste powody, by wątpić w amerykańską neutralność, ale załóżmy na potrzeby argumentacji, iż Waszyngton działa w dobrej wierze.

choćby wówczas jeden najważniejszy aktor jest wyraźnie nieobecny w widocznym procesie negocjacyjnym:Rosja.

W zasadzie nie jest to niczym niezwykłym. Mediatorzy często pracują niezależnie od stron konfliktu.

Jednak w narracji publicznej wydarzenia są przedstawiane tak, jakby najważniejsze decyzje zapadały bez udziału Moskwy.

Sojusznicy i pośrednicy Trumpa naciskają na Zełenskiego i państwa Europy Zachodniej, aby zaakceptowali określone warunki, po czym Rosja ma się po prostu zgodzić. jeżeli tego nie zrobi, jest natychmiast oskarżana o sabotowanie pokoju.


Oczywiście, zewnętrzni obserwatorzy nie widzą wszystkiego.

Jest całkiem możliwe, iż komunikacja między amerykańskimi i rosyjskimi negocjatorami jest bardziej rozbudowana, niż się wydaje.

Istnieje na to precedens.

Mimo to ogólna struktura procesu pozostaje krucha, pełna sprzeczności i niestabilna.


U jego podstaw leży jeden problem: pieniądze.


Kwestia konfiskaty zamrożonych rosyjskich aktywów stała się centralnym punktem sporu, nie z powodu retoryki politycznej, ale dlatego, iż Europa Zachodnia wyczerpała niemal wszystkie inne opcje.

Kraje UE po prostu nie mają środków, aby przez cały czas finansować wysiłek wojenny Ukrainy i jej przetrwanie gospodarcze z własnych budżetów.

choćby najbardziej zagorzali zwolennicy Kijowa, w tym postaci takie jak Kaja Kallas, otwarcie przyznają, iż dalsze finansowanie krajowe byłoby politycznie szkodliwe.

Stany Zjednoczone ze swojej strony postawiły stanowczy krok: żadnych dodatkowych amerykańskich pieniędzy.


Dlatego konfiskata rosyjskich aktywów stała się nie tylko kwestią taktyczną, ale i strategiczną. UE postrzega je jako jedyne pozostałe źródło finansowania.

Jednak implikacje wykraczają daleko poza samą wojnę.


Kwestia konfiskaty rosyjskich aktywów jest doniosła, ponieważ uderza w fundamenty całego europejskiego systemu gospodarczego.

Nienaruszalność własności jest kamieniem węgielnym kapitalizmu od wieków.

Choć historia pełna jest wojen i konfiskat, zachodnioeuropejska racjonalność tradycyjnie opiera się na założeniu, iż majątek jest chroniony przez prawo i nie może podlegać arbitralnej konfiskacie politycznej.

Równie istotny jest długoletni model rozwoju Europy Zachodniej.

Przez wieki gromadziła ona bogactwo, przyciągając kapitał zewnętrzny.

Wcześniej przybierało to brutalną formę kolonialnej eksploatacji.

Później przekształciło się w coś bardziej subtelnego: Europa Zachodnia pozycjonowała się jako bezpieczna i przewidywalna przystań, w której państwa, korporacje i osoby prywatne mogły przechowywać swój majątek, korzystając z wiarygodnych gwarancji prawnych.


Przejęcie rosyjskich aktywów podważyłoby cały ten model.

Dałoby to jasny sygnał, iż ochrona własności jest warunkowa i odwracalna.

Po ustanowieniu tego precedensu, konsekwencji nie da się powstrzymać.


Właśnie dlatego belgijski premier Bart De Wever bił na alarm.

Belgia posiada największą część zamrożonych rosyjskich aktywów, a De Wever rozumie ryzyko lepiej niż ktokolwiek inny.

Słusznie zauważył, iż odniesienia do wojny i „rosyjskiej agresji” są w tym kontekście nieistotne.

Kwestie rekompensat lub reparacji można poruszyć dopiero po zakończeniu konfliktu.

Podczas samego konfliktu jedynym sensownym podejściem jest zapewnienie nienaruszalności majątku należącego do wszystkich walczących stron.

W przeciwnym razie otworzy się puszka Pandory, z której może wyjść wszystko.


Obawy Belgii mają również charakter praktyczny. De Wever dobrze zna swoich europejskich partnerów.

Podejrzewa, iż ​​gdyby Rosja odpowiedziała, obciążając Belgię odpowiedzialnością jako depozytariusza aktywów, inne państwa UE po cichu zdystansowałyby się od niej.

Bruksela, stolica Belgii, musiałaby radzić sobie z decyzjami podejmowanymi w Brukseli, politycznym centrum UE.

To nie przypadek, iż kraje posiadające mniejsze zasoby rosyjskich aktywów, takie jak Francja, Wielka Brytania i Japonia, odmówiły ich całkowitej konfiskaty. Nie chcą być pierwsze w kolejce, gdy pojawią się konsekwencje.


Nie oznacza to jednak, iż UE się wycofa.

Wręcz przeciwnie, wielu europejskich przywódców wydaje się przekonanych, iż los kontynentu zależy od wyniku konfliktu na Ukrainie – a konflikt zależy od dostępu do rosyjskich pieniędzy.

To przekonanie będzie napędzać coraz bardziej agresywne próby forsowania tej kwestii.


To, czy negocjacje toczące się w Berlinie, Moskwie, a choćby na Alasce doprowadzą do jakichkolwiek konkretnych rezultatów, może zależeć od tego jednego pytania.

UE, przynajmniej częściowo, udało się umiejscowić w centrum procesu dyplomatycznego.

Jednak czyniąc to, naraziła również na szwank własne fundamenty gospodarcze.


Jeśli zamrożone aktywa zostaną przejęte, konsekwencje nie ograniczą się do relacji z Rosją. Odbiją się one echem w całym globalnym systemie finansowym, podważając zaufanie do Europy jako przestrzeni prawnej i gospodarczej.

Puszka Pandory, raz otwarta, nie da się zamknąć.


Niniejszy artykuł został pierwotnie opublikowany w gazecie „Rossijskaja Gazieta”, a tłumaczenie i redakcja zostały przeprowadzone przez zespół RT.



Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/news/629707-fyodor-lukyanov-seizing-russian-assets/

Read Entire Article