ETPC nie unieważnił zakazu aborcji eugenicznej w Polsce. Uznał jedynie, iż wyrok TK z 2020 r. został ogłoszony w chaotyczny i niejasny sposób. Sam zakaz aborcji nie został podważony – Trybunał przypomniał, iż państwa mają prawo chronić życie nienarodzonych dzieci, bo Konwencja nie gwarantuje „prawa do aborcji”.
W polskim życiu publicznym od lat trwa pewien rytuał: każde orzeczenie zagranicznego trybunału staje się pretekstem do krajowej burzy, której temperatura rośnie proporcjonalnie do poziomu niezrozumienia treści wyroku. Wystarczył jeden komunikat prasowy, by część mediów ogłosiła, iż w Strasburgu „obalono zakaz aborcji eugenicznej”. Prawda jest jednak zupełnie inna.
Europejski Trybunał Praw Człowieka nie zakwestionował zakazu aborcji eugenicznej w Polsce. Ani wprost, ani pośrednio. Zakwestionował jedynie sposób, w jaki ten zakaz został ogłoszony. To rozróżnienie jest kluczowe. I bardzo niewygodne dla tych środowisk, które od lat próbują wmówić Polakom, iż Europa wymaga legalizacji aborcji. Nie wymaga – a ten wyrok to kolejny dowód.
Skąd wzięła się sprawa? Historia kobiety, chaosu i polityki
W 2020 roku – roku, który Polacy pamiętają zarówno ze względu na pandemię, jak i wielotysięczne protesty uliczne – Trybunał Konstytucyjny orzekł, iż tzw. przesłanka eugeniczna jest niezgodna z Konstytucją. Innymi słowy, nie można odebrać życia dziecku tylko dlatego, iż podejrzewa się u niego chorobę lub niepełnosprawność.
Wyrok ten, oparty na zasadzie ochrony ludzkiego życia od poczęcia, wciąż pozostaje jednym z najważniejszych osiągnięć polskiego systemu prawnego w ostatnich trzydziestu latach. Ale był jeden problem: został opublikowany dopiero trzy miesiące po jego wydaniu. W międzyczasie kobiety w cięży, lekarze, szpitale – wszyscy żyli w prawnym zawieszeniu, nie wiedząc, czy przepis obowiązuje już, czy dopiero będzie obowiązywał.
Właśnie z tego powodu skargę złożyła kobieta, która w chaosie informacyjnym zrezygnowała z aborcji w Polsce i wyjechała do Holandii, gdzie zabieg wykonano w prywatnej klinice. Jej skarga nie dotyczyła tego, czy Polska ma obowiązek zezwalać na aborcję. Dotyczyła tego, czy państwo działało w sposób przewidywalny i zgodny z prawem.
Co naprawdę powiedział Strasburg?
- Aborcja nie jest prawem człowieka. Kto czekał na rewolucję, ten się nie doczekał. ETPC po raz kolejny potwierdził swoje dotychczasowe stanowisko: Europejska Konwencja Praw Człowieka nie gwarantuje prawa do aborcji. Ani jako wolności, ani jako roszczenia, ani jako uprawnienia.
- Państwa mają pełną swobodę w regulowaniu ochrony życia nienarodzonego. Od Irlandii po Maltę, od Polski po Finlandię – każde państwo ma prawo ustalać zakres ochrony życia według własnych standardów. A więc: zakaz aborcji eugenicznej jest zgodny z europejskim prawem.
- Problem tkwi w procedurze, nie w treści. ETPC uznał, że: wyrok TK z 2020 r. zapadł z udziałem sędziów, których wybór budził zastrzeżenia prawne, premier zwlekał z publikacją orzeczenia, co stworzyło niepewność prawną, ta niepewność wpłynęła na życie skarżącej i naruszyła jej prawo do prywatności (art. 8 EKPC).
Czego w tym wyroku zabrakło? Głosu dziecka
W całym orzeczeniu – chłodnym, prawniczym, technicznym – brak jednego elementu: refleksji, iż w tej sprawie istniała jeszcze jedna osoba. Najmniejsza. Najbardziej bezbronna. Człowiek, który żył naprawdę, choć nie zdążył się bronić. Jego historia nie zmieściła się w aktach, choć to właśnie on był najbardziej dotknięty decyzją o aborcji. To przypomnienie dla nas, ludzi sumienia: każde orzeczenie dotykające kwestii aborcji ma zawsze drugiego bohatera, choć nigdy nie ma go na sali sądowej.
W Polsce przez cały czas obowiązuje ochrona życia nienarodzonego dziecka i wyrok ETPC tego nie zmienia. Należy przypomnieć, iż prawo do życia zasługuje na powagę państwa, a nie na jego bałagan.
jb
Źródło: dorzeczy.pl, Centrum Prawa Medycznego i Bioetyki Ordo Iuris










