Podczas nabożeństwa „Przebaczenia i Pojednania”, jakie w piątek 7 lipca 2023 roku odbyło się w warszawskiej Bazylice Archidiecezjalnej pw. Męczeństwa św. Jana Chrzciciela padły słowa, na nowo otwierające sprawę „załatwioną” równo 10 lat temu przez PO-PSL. Jak wówczas mogło się wydawać ostatecznie.
Arcybiskup Stanisław Gądecki w wygłoszonej homilii powiedział m.in.:
Gromadzimy się na modlitwie jako dzieci Ojca niebieskiego. Wszyscy zwracamy się do Niego tym świętym imieniem, którego nauczył nas Jezus. Przychodzimy z trudnym tematem przebaczenia za zbrodnie popełnione przed 80 laty na Wołyniu oraz z wielkim pragnieniem pojednania naszych narodów. O przebaczenie prosimy najpierw Ojca niebieskiego, gdyż On najbardziej cierpi, gdy Jego dzieci, choć przez chrzest stali się braćmi i siostrami, zadają sobie nawzajem ból, a choćby zabijają niewinnych.
Jego ojcowska miłość, objawiona w Jezusie Chrystusie, naszym Zbawicielu, leczy nasze rany i uzdalnia nas do przebaczenia. Tylko prowadzeni przez Niego możemy dojść do prawdziwej jedności.
Tego jednak nie da się dokonać bez odniesienia do prawdy i bez nazwania zgodnie z życzeniem rodzin kresowych ludobójstwa polskiej ludności na Wołyniu „po imieniu, bez uciekania się do półprawd i eufemizmów”, typu „Tragedia Wołyńska”, „Zbrodnia Wołyńska”, „czystki etniczne” czy „akcja antypolska”.
Prawda domaga się również pamięci o osobach innych narodowości będących ofiarami, gdyż z rąk członków OUN i UPA oraz ukraińskiej policji pomocniczej i ukraińskich pułków policyjnych SS ginęli nie tylko Polacy, ale także Żydzi, Czesi, Ormianie, Romowie i sprawiedliwi Ukraińcy, którzy ratowali Polaków. (…).
Warto sięgnąć do źródła owego nazewnictwa, nie mającego wiele wspólnego nie tylko z historią, ale… z prawem obowiązującym na terenie Polski.
12 lipca 2013 roku (premierem wówczas był Donald Tusk, prezydentem zaś Bronisław Komorowski) Sejm powziął Uchwałę w sprawie uczczenia 70. rocznicy Zbrodni Wołyńskiej i oddania hołdu Jej ofiarom.
I właśnie tam znajdujemy słowa, których anulowania żądają nie tylko środowiska kresowe.
...W lipcu 2013 r. przypada 70. rocznica apogeum fali zbrodni, których na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej dopuściły się Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów i oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii. Zorganizowany i masowy wymiar Zbrodni Wołyńskiej nadał jej charakter czystki etnicznej o znamionach ludobójstwa. W latach 1942–1945 na terenie Wołynia i Galicji Wschodniej ofiarą zbrodni padło około 100 tysięcy obywateli polskich. To tragiczne doświadczenie powinno być przywrócone pamięci historycznej współczesnych pokoleń.
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej oddaje hołd i cześć obywatelom II Rzeczypospolitej Polskiej bestialsko pomordowanym przez ukraińskich nacjonalistów (…).
Za uchwałą, której najbardziej bulwersujący fragment przedstawiłem powyżej, głosowało:
203 posłów PO (wszyscy obecni, w tym Donald Tusk, Sławomir Nowak, Robert Kropiwnicki, Izabela Leszczyna, Ewa Kopacz, Sławomir Neumann, Stefan Niesiołowski, Julia Pitera, Jan Vincent-Rostowski a nawet… Miron Sycz, syn Ołeksandra Sycza, członka UPA);
26 posłów PSL (m.in. Sawicki, Pawlak i Piechociński);
25 posłów SLD (komplet)
a także kilka mniejszych kół, niekiedy choćby egzotycznie – np. z SP za głosował tylko jeden poseł Ludwik Dorn.
Z kolei wstrzymujący się od głosu to:
128 posłów PiS (wszyscy obecni na sali, w tym Jarosław Kaczyński, Mariusz Kamiński, Beata Szydło, Piotr Naimski, Krystyna Pawłowicz, Marzena Machałek, Piotr Pyzik czy też Bogdan Rzońca);
14 posłów SP (w tym Andrzej Dera, Patryk Jaki);
2 posłów PSL (Jan Zych i Zbigniew Włodkowski).
Przeciw natomiast był w całości Klub Palikota ( wszyscy obecni – 33 posłów).
(Głosowanie nr 16 na 45. posiedzeniu Sejmu dnia 12-07-2013 r. o godz. 11:11:21)
Nieznajomość podstawowych terminów, jakie w prawie międzynarodowym obowiązują od czasów sprzed narodzenia ówczesnego Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego, jest porażająca.
Oto już w 1950 roku Rzeczpospolita Polska (a tak, PRL-em zostaliśmy później, w 1952 roku) ratyfikowała Konwencję w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, uchwaloną przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych dnia 9 grudnia 1948 r. (Dz. U. 1952, Nr 2, poz. 9. W art. II czytamy:
W rozumieniu Konwencji niniejszej ludobójstwem jest którykolwiek z następujących czynów, dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich:
a) zabójstwo członków grupy,
b) spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego członków grupy,
c) rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków życia, obliczonych na spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego,
d) stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie urodzin w obrębie grupy,
e) przymusowe przekazywanie dzieci członków grupy do innej grupy.
Nie tak dawno, bo 17 lipca 1998 r. został przyjęty Rzymski Statut Międzynarodowego Trybunału Karnego, w którym również zawarta jest definicja ludobójstwa (art. 7):
Dla celów niniejszego statutu „ludobójstwo” oznacza którykolwiek z następujących czynów, dokonany z zamiarem zniszczenia w całości lub części grupy narodowej, etnicznej, rasowej lub religijnej, takich jak:
(a) zabójstwo członków grupy;
(b) spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego członków grupy;
(c) rozmyślne stworzenie dla grupy warunków życia, obliczonych na spowodowanie jej całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego;
(d) stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie urodzin w obrębie grupy;
(e) przymusowe przekazywanie dzieci członków grupy do innej grupy.
Praktycznie zatem jest to powtórzenie normy wcześniejszej.
Polskie prawo karne w art. 118 kodeksu karnego z 1997 roku penalizuje podobne zachowanie, co w doktrynie (teorii prawa) nosi nazwę eksterminacji. Pojęcie to jest szersze od ludobójstwa, bo obejmuje także zbrodnie przeciw ludzkości oraz zbrodnie wojenne.
Niestety, uchwała sejmu nie zawiera powyższego określenia, a więc pojęciowo pozostaje poza obszarem polskiej terminologii prawnokarnej. Zamiast niego używa określenia „czystki etniczne”, co prowadzi do wniosku, iż Rzeź Wołyńska nie mieści się w tym pojęciu, a więc nie jest ludobójstwem czy też zbrodnią przeciw ludzkości.
Z całą mocą trzeba więc podkreślić, iż tzw. czystki etniczne są zabijaniem ludzi tylko i wyłącznie z powodu ich przynależności do określonej grupy narodowej.
A to właśnie prawo międzynarodowe nazywa ludobójstwem.
Czy pan aktualny licencjusz, wówczas podający się za magistra, minister Radosław Sikorski o tym nie wiedział?
POdobną niewiedzę wykazali też i inni POsłowie.
Trzeba jednak pamiętać, iż nie wszyscy Ukraińcy, choćby ci z UPA, to byli bandyci.
Pierwsza akcja przeprowadzona wspólnie przez oddziały UPA i AK-WiN miała miejsce 27 maja 1945 roku we wsiach Waręż i Chrobrów w powiecie hrubieszowskim. Była ona jakby przypieczętowaniem umowy o współpracy podpisanej 21 maja 1945 roku w Rudzie Różanieckiej. Takich akcji było więcej, np. 22 października 1946 roku oddział AK-WiN Leona Taraszkiewicza („Jastrząb”) rozbił budynek UB we Włodawie. W akcji tej brali udział czterej ukraińscy partyzanci „Misza”, „Andrzej”, „Sojka” i „Sławko” wydzieleni z grupy Stefana Szewczuka („Maksym”). 6 kwietnia 1946 roku wspólnie zdobyto stację w Werbkowicach.
Oraz najbardziej znana postać – pułkownik WP Pawło Szandruk, od 17 marca 1945 przewodniczący Ukraińskiego Komitetu Narodowego i głównodowodzący Ukraińskiej Armii Narodowej, został odznaczony polskim orderem Virtuti Militari za zasługi wojenne we wrześniu 1939 roku przez gen. Andersa (w 1965).
Ale zbrodnia pozostaje zbrodnią.
Winnych powinniśmy ustalić, i tego nikt nie może kwestionować.
Bo sto tysięcy ofiar to danina krwi, której nie sposób zapomnieć.
Pamiętać trzeba, iż według spisu powszechnego z 1937 roku na ziemiach objętych czystką etniczną o znamionach ludobójstwa zamieszkiwało około trzystu tysięcy Polaków.
A więc zginął równo co trzeci.
Najczęściej z ręki dawnych sąsiadów.
I co z tego?
Minister Sikorski twierdził wówczas, iż jeżeli nazwiemy Mord po imieniu, zgodnie z ustaloną terminologią międzynarodową, to Ukraina odwróci się od Zachodu i popełznie w objęcia Kremla.
Dzisiaj widać już całkiem wyraźnie, iż powodem takiej postawy ówczesnego rządu Tuska, wspieranego przez koalicję PO-PSL, wynikał z resetu układów z Moskwą. Ówczesny prezydent Ukrainy, Wiktor Janukowycz, był szczerze lojalny wobec Putina. Rok później, gdy został odsunięty od władzy, żądał wszak pomocy ze strony wojsk rosyjskich, by te osadziły go z powrotem w Kijowie.
Zatem „stronnictwo drżących”, jak nazywano wówczas PO, bało się… urazić Putina. No i wyszedł POtworek.
Tak więc pełne strachu gacie Tuska są powodem, dla którego historyczne pretensje Polski są dość mocno zaburzone.
A jak jeszcze dodamy wypowiedzi posła PO dwóch kadencji (2007-2015) Mirona Sycza, który otwarcie mówił o tym, iż UPA to jest to samo, co AK, mamy jasność.
Naprzód trzeba uporządkować sprawy wewnątrz kraju, potem dopiero domagać się czegokolwiek na zewnątrz.
Tymczasem uchwała sejmowa z 12 lipca 2013 roku miała jedynie być użyteczna wewnątrz Polski. Popatrzcie, ile ten Tusk robi dobrego dla kresowian…
Swoją drogą choćby dzisiaj, po 10 latach warto spytać, czy dla poprawności stosunków politycznych pomiędzy Izraelem a Niemcami została ukryta prawda o Holokauście?
10.07 2023
fot. pixabay