Ci sami politycy i dziennikarze w Polsce, którzy codziennie krzyczą o ludobójstwie dokonywanym na Ukrainie przez Rosję, czego oczywistym symbolem ma być Bucza, gdzie wedle raportów ONZ zginęło 70 osób (w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach) – czynią niebywałe ekwilibrystyczne zabiegi żeby unikać terminu „ludobójstwo” w odniesieniu do Wołynia, gdzie zginęło w masowych strasznych mordach ok. 60.000 Polaków, od kołyski po starców. Już to jest oczywistym dowodem na to, iż mamy w Polsce cały zastęp ludzi niegodnych i zakłamanych.
Z reguły powołują się oni na „niesprzyjające okoliczności”. Jest wojna, Ukraina walczy, więc to nie jest dobry moment na takie rozrachunki – przekonują. Jednak w latach minionych, np. w roku 2013, w 70. rocznicę zbrodni ludobójstwa na Wołyniu, kiedy wojny na wschodzie nie było – mówili dokładnie to samo! To w czasie pamiętnej debaty sejmowej, rozpatrując pkt. 5 obrad Sejmu „Uczczenie 70. rocznicy tragedii ludności polskiej na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej”, poseł-sprawozdawca Robert Tyszkiewicz (PO) od razu zaznaczył, iż „kontrowersje dotyczyły formy użycia wyrazu „ludobójstwo” przy opisie zbrodni wołyńskiej”. On i większość komisji opowiedział się za terminem „czystka etniczna o znamionach ludobójstwa”. Przypominam, wtedy wojny nie było, a stanowisko tych ośrodków było takie samo, jak dzisiaj.
Polskie elity polityczne mają problem z Wołyniem, bo z jednej strony nie chcą, by ten temat był w ogóle poruszany, o czym głośno mówili w tych dniach tacy politycy jak Jan Krzysztof Bielecki, czy dziennikarze jak Jacek Żakowski („po co o tym pisać, to wygląda na rosyjski trolling”), z drugiej nie bardzo wiedzą jak zrobić, by wilk (czyli Ukraina) był syty i owca (Polacy) cała. To jest problem partii rządzącej, której część elektoratu uważa tę kwestię za ważną. Stąd teatralne gesty Andrzeja Dudy i premiera Mateusza Morawieckiego. Ten ostatni odwiedził nieistniejąca wieś Puźniki na Podolu, gdzie w lutym 1945 sotnia UPA wymordowała 80 Polaków. Cóż z tego, skoro oficjalne media ukraińskie podały, iż premier Polski odwiedził miejsce zbrodni dokonanej przez Sowietów! I tak trwa ta gra w kotka i myszkę na grobach ofiar. To pokazuje warunki na jakich toczy się ta pozorowana gra. Ukraina nie jest i nie będzie gotowa do żadnych ustępstw, bo jej tożsamość, i to całej Ukrainy, a nie tylko Ukrainy Zachodniej – jest oparta na tradycji zbrodniczej OUN-UPA a jej kult jedynie się nasila. I nic nie pomogą coroczne zaklęcia polskich władz, iż nie spoczną zanim nie doprowadzą do ekshumacji, powstania cmentarzy i potępienia zbrodniarzy.
Jan Engelgard
Myśl Polska, nr 29-30 (16-23.07.2023)