„W ogóle jednak szczęście nasze polega w dziewięciu dziesiątych tylko na zdrowiu. Wraz z nim wszystko staje się źródłem rozkoszy; bez niego natomiast nie można rozkoszować się żadnym dobrem zewnętrznym, obojętnie jakiego rodzaju; choćby pozostałe dobra subiektywne, jak adekwatności umysłu, serca, temperamentu, tracą wartość i marnują się na skutek choroby. Nie bez powodu więc ludzie pytają się wzajemnie przede wszystkim o zdrowie i zdrowia sobie życzą; jest to bowiem rzeczywiście rzecz najważniejsza, gdy chodzi o szczęście ludzkie. Wynika stąd jednak, iż największym głupstwem jest poświęcanie zdrowia dla czegokolwiek, dla majątku, kariery, uczoności, sławy, nie mówiąc już o rozkoszy i przemijających uciechach; przeciwnie, jemu należy wszystko podporządkować” – pisał Artur Schopenhauer w „Aforyzmach o mądrości życia”.
Szukając prawdy o swoim zdrowiu, natknąłem się kilka miesięcy temu na tajemnicze słowo autofagia. Pochodzi ono z języka greckiego, od słów autos – sam i fagein – jeść, co możemy przetłumaczyć jako „samozjadanie”. Na czym polega naturalny proces autofagii, zwanej autofagocytozą?
Upraszczając, autofagia jest „sprzątaczką”, która usuwa z komórek naszego ciała (domu) uszkodzone lub zbędne składniki (odpady). Autofagia to takie „wewnętrzne przedsiębiorstwo oczyszczania” na wzór miejskiego przedsiębiorstwa oczyszczania (MPO). Autofagia wydłuża życie.
I w tym miejscu trzeba podkreślić, iż chodzi o więcej lat życia w zdrowiu, a nie o więcej lat życia spędzanego na tułaczce od lekarza do lekarza, od apteki do apteki, od szpitala do szpitala.
Nagrodę Nobla z Fizjologii i Medycyny za badania nad autofagią otrzymał w 2016 roku biolog komórkowy profesor Yoshinori Ohsumi z Tokyo Institute of Technology.
Odmładzanie komórkowe
Drążąc temat dalej, przeczytałem książkę „Odmładzanie komórkowe. Jak samodzielnie uaktywnić potencjał regeneracyjny organizmu w oparciu o najnowsze odkrycia naukowe”. Jej autor, Slaven Stekovic, jest biologiem molekularnym. Od kilkunastu lat prowadzi badania na temat zdrowia i starzenia się, m.in. w Instytucie Bionauk Molekularnych Uniwersytetu Karla Franzensa w Grazu. Rekomenduje post, jako katalizator autofagii. Jednocześnie stawia hipotezę, iż „lepiej pościć krócej, ale częściej”. Stąd zalecenie, żeby pościć co drugi dzień. Proponuje zacząć od jednego dnia postu w tygodniu i powoli zwiększać częstotliwość.
„Od czasu do czasu lekarze zalecali przerwy w jedzeniu, co po dziś dzień uchodzi za skuteczny środek w walce z wszelkimi bolączkami. Ale odkąd technologia stworzyła nowych bogów, a przemysł farmaceutyczny wynalazł nowe lekarstwa, z całych sił wpychamy sobie jedzenie. Napychamy się po same uszy, aż nasze komórki pękają w szwach. Współczesny człowiek uprawia autofagię w stopniu znikomym, bo ciągle ma dostęp do jedzenia” – zauważa celnie Stekovic. A przecież „na początku był głód”, jak głosi w tytule swojej książki prof. Marek Konarzewski, prezes Polskiej Akademii Nauk, z którym miałem okazję rozmawiać na łamach Tygodnika Spraw Obywatelskich. „(…) skoro przez większość naszej historii ewolucyjnej nie mieliśmy możliwości stałego najadania się do syta, to być może rozwiązania naszych problemów zdrowotnych powinniśmy upatrywać nie tyle w ograniczeniu konsumpcji poszczególnych składników naszej diety, np. tłuszczów czy też węglowodanów, ile w nawoływaniu do niemal permanentnego poszczenia”.
I jeszcze jedna celna uwaga, tym razem od Edwarda Miszurowa-Rafalskiego, który w książce „Odżywianie wewnętrzne” pisze tak: (…) regularne cykle odżywiania wewnętrznego (OW) są niezbędne do przywrócenia adekwatnej przemiany materii tak samo, jak regularny sen jest niezbędny do regeneracji prawidłowych funkcji zmęczonego mózgu i systemu nerwowego. OW jest metaboliczną regeneracją, podczas której organizm nie tylko odpoczywa i samoreguluje się, ale i wytwarza nową odmianę metabolizmu, w wyniku której pozbywa się chorób, spowodowanych niewłaściwym odżywianiem”.
W tym miejscu warto wskazać różnicę pomiędzy postem a głodówką. Post to czas, w którym organizm zjada stare, niepotrzebne już nam, komórki, a głodówka zaczyna się, kiedy organizm zjada komórki młode.
Dziś jedzenie jest na wyciągnięcie ręki: w lodówce, na półce sklepowej lub w internetach. Żeby to jeszcze było jedzenie zdrowe jak w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Żeby to w ogóle było jedzenie! Ale nie, dziś mamy Polską Rzeczpospolitą Nowoczesną z nie-jedzeniem, najczęściej śmieciowym – pełnym chemii, cukrów i antybiotyków. O poście zapomnieliśmy. Przyczyn szukałbym w dużym poczuciu własnej ważności, jakie przejawia większość przedstawicieli naszego gatunku. Mamy wszak naukę i technologię. I wierzymy, iż one nas uleczą, więc hulaj dusza, piekła nie ma. Jak są skuteczne w (wy)leczeniu to każdy widzi. Każdy, kto chce widzieć.
Co ciekawe, o poście nie zapomniały inne gatunki. Przykładowo, Pająk w naszym mieszkaniu zapadł w sen zimowy. Pości od kilku tygodni, bo nie ma lodówki pod „ręką”. Obudzi się, kiedy pojawią się muchy do zjedzenia.
Spermidyna – post bez postu
Dla tych, którzy nie chcą lub nie mogą pościć, jest wyjście awaryjne. W tym przypadku tajemniczym słowem jest spermidyna. To substancja naturalna, która wywołuje autofagię oczyszczającą komórki naszego ciała. A to może spowalniać proces starzenia się.
Slaven Stekovic poświęca spermidynie cały rozdział pt. „Post bez postu”. Wpływ substancji na długowieczność odkrył w 2009 roku, po wielu latach badań, profesor Frank Madeo, długoletni mentor autora książki „Odmładzanie komórkowe”.
Największe stężenie spermidyny znajduje się w płynie nasiennym. Stąd nazwa tej substancji. Gdzie znajduje się jeszcze?
Stekovic odpowiada: „Grzyby są dobrą wskazówką. Zwłaszcza boczniaki, które w naszych pomiarach przebiły się do pierwszego szeregu. Tak dużo spermidyny, ile w nich jest, nie odkryliśmy w żadnym innym produkcie”.
Tutaj uwaga praktyczna – ważne jest, żeby grzyby podsmażać krótko.
Post przerywany interwałowy 36/12
Katalizatorem do mocniejszego zainteresowania się tematem autofagii był dla mnie slajd z prezentacji pt. „Czy starzenie mózgu jest nieodwracalne?” prof. Ewy Sikory z Instytutu Biologii Doświadczalnej im. Marcelego Nenckiego PAN w Warszawie.
W swoim wystąpieniu profesor Sikora powołuje się na artykuł z „Nature”, pt. „Aby zachować młodość, zabij komórki zombie” („To stay young, kill zombie cells”).
Swoje świadome zabijanie „komórek zombi” rozpocząłem 36-godzinnym postem 22 grudnia 2023 roku. Nie jadłem od godziny 18:00 w czwartek do godziny 6:00 w sobotę. W tym czasie piłem tylko wodę i kawę (czarną). Co ciekawe, nie odczuwałem głodu. Burczało mi w brzuchu, ale już wtedy wiedziałem, iż należy się z tego cieszyć, bo to oznacza początek procesu autofagii. Z kolei od 6:00 do 18:00 w sobotę jadłem tłusto zgodnie z filozofią, że tłusta dieta jest najzdrowsza.
Plan na 2024 rok mam więc taki, iż będę pościł co drugi dzień. Poniedziałek post, Wtorek jedzenie, Środa post, Czwartek jedzenie, Piątek post. Sobota jedzenie. Niedziela post. Czyli 36 godzin postu, 12 godzin jedzenia, 36 godzin postu, 12 godzin jedzenia itd. Co z tego wyniknie? Dam znać za jakiś czas, jeżeli wytrwam. Bo pokus jest całe mnóstwo, z lodówką na czele. Jezus nie miał jej na pustyni. Może dlatego było mu łatwiej wytrwać 40 dni bez jedzenia i picia. Wiem, wiem, kusił go Szatan. Dziś rolę „szatana” dla przeciętnego obywatela odgrywają „Żabki”, „Biedronki” i inne „Lidle”. Kuszą: cukier, alkohole i chleb GMO. O tyle mam łatwiej, iż post planuje przerywany, no i w jego trakcie będę pić wodę.
„Droga do prawdy jest stroma i długa”, jak pisał Artur Schopenhauer „W poszukiwaniu mądrości życia. Parerga i paralipomena”.