Chodzi o ustawę z dnia 24 stycznia 2025 r. o szczególnych rozwiązaniach w zakresie rozpoznawania przez Sąd Najwyższy spraw związanych z wyborami prezydenta RP oraz wyborami uzupełniającymi do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonymi w 2025 r.
O co chodzi z "ustawą incydentalną"?
"Ustawa incydentalna" zakłada, iż o ważności wyborów ma orzekać 15 sędziów najstarszych stażem w Sądzie Najwyższym. To kluczowa zmiana, bo do tej pory zajmowała się tym nieuznawana Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.
I tu jest problem oraz główne kontrowersje, ponieważ status wspomnianej izby od dawna jest podważany, ze względu na zasiadających w niej "neosędziów". Nie uznają jej obecne władze w Polsce i powołują się tu na opinię instytucji międzynarodowych, m.in. TSUE i ETPC.
"Ustawa incydentalna" miała być więc złotym środkiem w sytuacji sporu, żeby bez wątpliwości stwierdzić ważność wyboru nowego prezydenta.
"Ustawa incydentalna" i weto Andrzeja Dudy
Uzasadnienie Andrzeja Dudy do weta ustawy ma kilkadziesiąt stron. najważniejsze przedstawione przez niego argumenty to nienaruszalność powołań sędziowskich. Małgorzata Paprocka podkreśliła, iż od 2018 r. ta kwestionowana dziś przez większość rządową IKNiSP SN stwierdziła ważność wyborów: prezydenckich, parlamentarnych, europarlamentarnych i samorządowych.
W uzasadnieniu prezydenta wskazano również, iż kwestionowanie orzeczeń Izby SN i statusu orzekających w niej sędziów rozpoczęło się wraz z decyzją o niewykonaniu orzeczenia, dotyczącego finansowania PiS.
Ponadto przypomniano o nienaruszanej do tej pory zasadzie tzw. ciszy legislacyjnej w obrębie prawa wyborczego, wynikającej z orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego, czyli zakazu wprowadzania ważnych zmian w prawie wyborczym na sześć miesięcy przed wyborami.
Dodajmy, iż ustawa zawetowana przez prezydenta to kolejna już wersja tego projektu. Pierwotna koncepcja zakładała, iż o ważności wyborów, zamiast kwestionowanej IKNiSP, miałyby zdecydować pełne składy trzech izb SN, które nie wzbudzają wątpliwości – cywilna, karna oraz pracy i ubezpieczeń społecznych. Nie wiadomo, czy Andrzej Duda podpisałby ustawę w takiej formie, ale podobno była dla niego bardziej akceptowalna.