Donald Trump kontra Władimir Putin, czyli jak amerykański SUV pędzi na rosyjskie Żiguli. „W bagażniku leży bomba atomowa”

news.5v.pl 3 hours ago
  • — Amerykański „as w rękawie” to przede wszystkim możliwość zalania światowego rynku tanim gazem i ropą z USA — uważa ekspert
  • Dr Sokała jest zdania, iż „odrzucenie amerykańskich warunków przez Putina byłoby nie tyle upokorzeniem Trumpa, ile rosyjskim samobójstwem”
  • — Europa trochę za późno uświadomiła sobie, iż okoliczności będą wymagać od niej samodzielnej, aktywnej roli w środowisku bezpieczeństwa. Teraz rozpaczliwie próbuje nadrabiać stracony czas, zwiększając wydatki na zbrojenia, na wywiad i kontrwywiad — mówi
  • W czwartek agencja prasowa ANSA, powołując się na źródła w Unii Europejskiej, poinformowała, iż Donald Trump chce zredukować liczbę amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Europie. — To jest problem dla nas — przyznaje analityk
  • Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump zamieścił wpis na platformie TruthSocial, w którym bezpośrednio zwrócił się do Władimira Putina. Napisał: „Ugoda teraz i zatrzymaj tę absurdalną wojnę! Będzie tylko gorzej”. Zaznaczył też, iż „wkrótce nie będzie miał innego wyjścia, jak tylko nałożyć wysokie podatki, cła i sankcje na wszystko, co Rosja sprzedaje Stanom Zjednoczonym”. W ocenie wielu Trump wysłał Putinowi czytelny sygnał.

Sygnał do Putina: skończcie tę agresję albo zaboli

— Bez wątpienia Trump właśnie na serio zaczyna międzynarodowe negocjacje na temat zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej. Cieszy, iż w pierwszej kolejności wywiera presję nie na Ukraińców, jak się powszechnie obawiano, ale jednak na Rosję — komentuje w rozmowie z Onetem dr Witold Sokała, ekspert w dziedzinie stosunków międzynarodowych z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, publicysta „Dziennika Gazety Prawnej”.

— W swoim wpisie w mediach społecznościowych Trump sformułował faktyczne ultimatum pod adresem Putina, chociaż opakował je w kilka zdawkowych komplementów pod adresem Rosjan. Przy okazji myląc się o ponad 30 mln sowieckich ofiar II wojny światowej oraz w tym, iż przypisał je w całości narodowi rosyjskiemu, ale to w tym kontekście najmniej istotne. Ważniejsze, iż przekaz nowego prezydenta USA do Putina jest w gruncie rzeczy prosty: skończcie tę agresję jak najszybciej, albo zaboli — dopowiada.

Gdyby USA poszła na ekonomiczne zwarcie z Rosją, jak mocno to może uderzyć w reżim Putina?

Tak wygląda amerykański as w rękawie

Dr Sokała jest zdania, iż „zapowiedź obłożenia taryfami i sankcjami rosyjskiego eksportu do USA nie znaczy nic, bo to jakieś nieistotne drobiazgi”.

— We wpisie Trumpa wyraźnie jest jednak mowa także o rosyjskim eksporcie do innych krajów, a to oznacza uderzenie USA w ogromną część dochodów budżetu Kremla. To oczywiście nie będzie łatwe, ale przy odpowiedniej determinacji Waszyngton ma możliwości, by wymusić, zwłaszcza na Indiach i Turcji, ale w pewnym stopniu także na Chinach oraz niektórych państwach europejskich, ostateczne ograniczenie współpracy gospodarczej i technologicznej z Rosją — uważa.

— Rzutem na taśmę administracja Bidena zrobiła sporo, m.in. uderzając w tzw. flotę cieni, pomagających omijać sankcje, ale jeszcze trochę jest tu do poprawy. Amerykański „as w rękawie” to przede wszystkim możliwość zalania światowego rynku tanim gazem i ropą z USA. Trump i tak zamierza zwiększać wydobycie krajowe, będzie potrzebował rynków zbytu, więc to podwójna korzyść dla Stanów Zjednoczonych oraz tamtejszych koncernów — argumentuje ekspert.

Rozmówca Onetu nie ma wątpliwości, iż „rosyjska gospodarka i tak ledwo dyszy i właśnie wchodzi w stagflację”. — Zabranie jej teraz lwiej części dochodów z eksportu byłoby prawdopodobnie zabójcze. Zarówno bezpośrednio, w sensie pozbawiania budżetu środków na dalsze prowadzenie wojny, jak i pośrednio, w jakiejś perspektywie prowokując bunt głodnego społeczeństwa i bierność coraz gorzej opłacanych funkcjonariuszy — przekonuje.

Amerykański SUV kontra rosyjskie Żiguli

Na ten moment trudno wyobrazić sobie, jak będą wyglądały rozmowy i negocjacje na linii Rosja-USA. Z jednej strony mamy Donalda Trumpa, który tworzy wizerunek nieustępliwego biznesmena, walczącego o sprawy Ameryki. Z drugiej Władimira Putina, który do swojego społeczeństwa wysyła sygnały, iż w sprawie Ukrainy nie pójdzie na żadne ustępstwa. Przypomina to dwa rozpędzone auta, które jadą prosto na siebie, a kierowcy nie zamierzają zwolnić ani skręcić.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

— jeżeli w ocenie możliwych negocjacji amerykańsko-rosyjskich mielibyśmy posłużyć się analogią do dwóch rozpędzonych samochodów na kolizyjnych kursach, to warto zauważyć, jak bardzo te auta się różnią. Amerykański to wielki i ciężki SUV najnowszej generacji, z wszystkimi systemami bezpieczeństwa i w dodatku opancerzony. Po stronie rosyjskiej jest zardzewiałe Żiguli bez poduszek powietrznych, a choćby pasów bezpieczeństwa. Owszem, jego kierowca ma spory talent do blefu, w bagażniku leży bomba atomowa, a pasażerowie żyją w błogiej nieświadomości dramatu, ale to nie zmienia faktu, iż w kolizji to oni zginą, a amerykańska załoga włączy wycieraczki i pojedzie dalej. Dlatego w interesie Rosjan faktycznie jest szybka zmiana kursu, co zresztą Trump wyraźnie im napisał — komentuje dr Sokała.

Eksperta pytamy, co w sytuacji, o ile Putin upokorzy Trumpa i nie przyjmie żadnych amerykańskich warunków w sprawie Ukrainy? Czy w odpowiedzi amerykański prezydent zacznie wspierać Ukrainę znacznie bardziej niż jego poprzednik?

Kreml gra na zwłokę

W odpowiedzi dr Sokała zauważa, iż „odrzucenie amerykańskich warunków przez Putina byłoby nie tyle upokorzeniem Trumpa, ile rosyjskim samobójstwem”. — Rzeczywiście, Trump pewnie by się wkurzył, a spodziewaną reakcją byłoby zaś zarówno wspomniane zabicie rosyjskiej gospodarki poprzez ostrzejsze sankcje i wyparcie Rosjan z rynku ropy, gazu, jak i znaczące dozbrojenie Ukraińców — mówi.

— jeżeli wydarzenia miałyby się tak potoczyć, za jakiś czas Putin albo jego sukcesor sami musieliby prosić o pokój, na znacznie gorszych warunkach niż teraz. jeżeli na Kremlu zachowali jeszcze resztki przytomności umysłu, tzn. jeżeli nie wierzą we własną propagandę, podejrzewam, iż nie zaryzykują odrzucenia propozycji Trumpa wprost. Raczej będą starali się grać na zwłokę, rozmywać ją w szczegółowych negocjacjach, a równocześnie nasilać dywersję przeciw krajom zachodnim i liczyć, iż zdołają doprowadzić do jakiegoś załamania woli walki po stronie ukraińskiej. Oczywiście, Trump raczej im na to nie pozwoli, bo to wtedy faktycznie by się skompromitował jako silny lider — dopowiada.

Rozmówca Onetu przyznaje jednak, iż do takiego scenariusza jeszcze daleka droga. — Trump lubi zmieniać zdanie i zmieniać strategie, a na razie mamy tylko kilka wypowiedzi jego współpracowników, sygnalizujących ostry kurs wobec Rosji, plus ten wpis samego Trumpa w mediach społecznościowych. To jeszcze za mało, żeby na tym budować jakąś poważną prognozę — podkreśla.

Gdzie w tych ew. negocjacjach Trumpa z Putinem jest miejsce Europy? Czy nasz kontynent będzie tutaj istotnym graczem? Czy też o sukcesie lub porażce rozmów w sprawie Ukrainy zadecyduje tylko postawa USA, Rosji i Chin?

Trump wycofa żołnierzy z Europy. Nasz kontynent mocno zaspał

— Niestety w tej chwili układ sił jest taki, iż decydujący wpływ na dalsze wydarzenia mają USA i Chiny, a w drugiej kolejności strony walczące, czyli Rosja i Ukraina. Europa trochę za późno uświadomiła sobie, iż okoliczności będą wymagać od niej samodzielnej, aktywnej roli w środowisku bezpieczeństwa. Teraz rozpaczliwie próbuje nadrabiać stracony czas, zwiększając wydatki na zbrojenia, na wywiad i kontrwywiad, szukając nowych efektywnych formatów współpracy, ale to jeszcze potrwa. O ile w ogóle da efekty — komentuje analityk.

— Swoją drogą, Trump bardzo pomaga Europejczykom zwiększyć tę determinację, choćby poprzez ostatnie słowa o chęci zabrania jednej piątej amerykańskich żołnierzy ze Starego Kontynentu — zauważa.

W czwartek agencja prasowa ANSA, powołując się na źródła w Unii Europejskiej, poinformowała, iż Donald Trump chce zredukować liczbę amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Europie.

— Z amerykańskiego punktu widzenia, naprawdę trudno się dziwić. Z naszego jest natomiast problem. Bo to nie tylko zmniejszenie naszego bezpieczeństwa, ale też utrata wielu miejsc pracy, wielu dochodów dla europejskich firm, dla których ci wojacy byli przecież klientami. Ale może wreszcie do najbardziej zatwardziałych fantastów w Europie dotrze, iż dobre czasy to już były, a bezpieczeństwo kosztuje. Bo przecież Rosja to niejedyne zagrożenie — puentuje dr Sokała.

Read Entire Article