Donald Trump Has Awakened to Become a Real property Tycoon. And His Fantasy Will Bring On Eternal War

news.5v.pl 2 hours ago

Prezydent USA Donald Trump chce przejąć Strefę Gazy i przekształcić ją w „Riwierę Bliskiego Wschodu”, gdzie mogliby mieszkać ludzie z całego świata.

Z całego świata oprócz Palestyny.

Zgodnie z planem Trumpa Palestyńczycy zostaliby przesiedleni, najprawdopodobniej siłą, do sąsiednich krajów. A jego transakcja stulecia — potraktowanie Gazy niczym Atlantic City — grozi wciągnięciem Stanów Zjednoczonych w kolejną wieczną wojnę.

Nie byłaby to wojna wywołana żadnymi ambicjami wprowadzenia demokracji na Bliskim Wschodzie. Byłby to konflikt podsycany fantazjami potentata na rynku nieruchomości. Sprawiłoby to, iż Stany Zjednoczone stałyby się jeszcze wyraźniejszym celem dla każdej aspirującej grupy dżihadystów i wprowadziłoby cały region w większe turbulencje, destabilizując sojuszników od Kairu po Rijad.

Mogłoby to wciągnąć amerykańskie wojska lądowe — czego Trump nie wykluczył — w długotrwałe bitwy miejskie. Usuwając Palestyńczyków w ramach przymusowych wysiedleń ludności, sprowokowałby słowa potępienia z całego świata, a może choćby ściganie.

Jednak każdy deweloper powinien wiedzieć, iż zanim wyrzuci mieszkańców i rozpocznie budowę, musi zmierzyć się z protestującymi — w tym przypadku z Egiptem, Jordanią i Arabami znad Zatoki Perskiej. Nic dziwnego, iż nie są pod wrażeniem tego pomysłu.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

W wydanym w nocy oświadczeniu Arabia Saudyjska całkowicie odrzuciła wysiedlanie Palestyńczyków z ziemi ich przodków i ostrzegła, iż nie znormalizuje stosunków z Izraelem bez ustanowienia państwa palestyńskiego. Jest to posunięcie, które zniweczyłoby finalizację Porozumień Abrahamowych — arabsko-izraelskiego procesu normalizacji, który Trump rozpoczął podczas swojej pierwszej kadencji i który postępuje w szybkim tempie od 2020 r.

Podczas niezwykłej konferencji prasowej Trumpa na temat Strefy Gazy, która wywołała oburzenie, premier Izraela Binjamin Netanjahu z euforią słuchał, jak prezydent USA argumentował, iż 1,8 mln Palestyńczyków zamieszkałych w Strefie Gazy powinno po prostu przenieść się do sąsiednich państw o „humanitarnych sercach” i „wielkim bogactwie”.

Według niego i Netanjahu w końcu uda im się zmienić paradygmat Bliskiego Wschodu. Rezygnują z tego, co próbował osiągnąć każdy prezydent USA od czasów Jimmy’ego Cartera — wynegocjowania rozwiązania dwupaństwowego — i zastępują je tym, czego od lat chcą izraelscy politycy skrajnej prawicy: pozbycie się „problemu palestyńskiego” poprzez pozbycie się Palestyńczyków.

Państwa arabskie stanowcza odrzucają warunki Trumpa

Jednak czy jakikolwiek przywódca znad Zatoki Perskiej może zaryzykować ułatwienie czegoś, co, zgodnie z wszelkimi intencjami i celami, byłoby czystką etniczną i pogwałceniem prawa międzynarodowego — nie wspominając o wściekłości, jaką wywołałoby to na ich własnych ulicach, być może zagrażając ich reżimom?

Salaficko-dżihadystyczni wrogowie rodzin królewskich Zatoki Perskiej zbiliby ogromny kapitał polityczny na wykorzenieniu mieszkańców Strefy Gazy i wszystkich echach historycznych przesiedleń, w tym nakby (katastrofy) — ucieczki i wypędzenia ok. 700 tys. Palestyńczyków w 1948 r.

W swoim przemówieniu Trump wymienił również Egipt i Jordanię jako możliwe miejsca docelowe dla przesiedlonych Palestyńczyków. Jednak zarówno Abd al-Fattah as-Sisi, prezydent Egiptu, jak i jordański król Abdullah wielokrotnie sprzeciwiali się planowi Trumpa przesiedlenia Palestyńczyków ze Strefy Gazy do swoich krajów. Ostrzegali go również od pierwszego tygodnia jego urzędowania, kiedy to nowo zainaugurowany prezydent beztrosko powiedział dziennikarzom o swoim odpowiedniku z Kairu: „Bardzo mu pomogłem i mam nadzieję, iż on nam pomoże. Myślę, iż przyjmie Palestyńczyków ze Strefy Gazy i wierzę, iż król Jordanii zrobi to samo”.

Administracja Trumpa liczy na to, iż będzie w stanie zmusić Kair i Amman, grożąc odcięciem amerykańskiej pomocy, ponieważ oba kraje są od niej bezpośrednio zależne. Bez pomocy byłyby one zmuszone do wprowadzenia środków oszczędnościowych, ryzykując zawirowania polityczne i gospodarcze. W zeszłym tygodniu Trump zasugerował, iż czuje, iż ma wpływ: „Zrobią to. Zrobią to… Robimy dla nich wiele, a oni to zrobią” — zapewniał.

Ashraf Amra / Anadolu/ABACAPRESS.COM / PAP

Palestyńscy uchodźcy. Nusajrat, 5 lutego 2025 r.

Jak dotąd jednak szantaż finansowy nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Egipski przywódca powtórzył w zeszłym tygodniu swoją odmowę przesiedlenia jakichkolwiek Palestyńczyków do swojego kraju, mówiąc: „Wysiedlenie i usunięcie narodu palestyńskiego z jego ziemi jest niesprawiedliwością, w której nigdy nie będziemy uczestniczyć„.

Król Abdullah powiedział europejskim urzędnikom w Brukseli, iż Jordania pozostaje niezachwiana „w kwestii konieczności osiedlenia Palestyńczyków na ich ziemi i uzyskania ich uzasadnionych praw, zgodnie z rozwiązaniem dwupaństwowym”.

Co więcej, ponieważ wiadomości te zdawały się nie docierać do głównego adresata, czołowi dyplomaci z Egiptu, Jordanii, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Arabii Saudyjskiej i Kataru stanowczo odrzucili jakiekolwiek przymusowe wysiedlenia Palestyńczyków podczas sobotniego spotkania w Kairze.

„Potwierdzamy nasze odrzucenie naruszania niezbywalnych praw Palestyńczyków, czy to poprzez działania osadnicze, czy eksmisje lub aneksowanie gruntów, czy też poprzez opróżnianie gruntów z ich właścicieli […] w jakiejkolwiek formie lub w jakichkolwiek okolicznościach lub uzasadnieniach” — oświadczyli we wspólnym komunikacie.

Prowokacja czy poważny plan?

Wygląda więc na to, iż amerykański przymus finansowy może mieć swoje granice. Obaj przywódcy znaleźli się między młotem a kowadłem, ale podczas gdy wstrzymanie amerykańskiej pomocy spowodowałoby poważne problemy polityczne, ryzyko dla ich własnego przetrwania byłoby prawdopodobnie jeszcze większe, gdyby zgodzili się przesiedlić 1,8 mln rozżalonych i wściekłych mieszkańców Strefy Gazy — wraz z Hamasem.

Egyptian Presidency / Handout / Anadolu / AFP

Abdullah II, król Jordanii, oraz Abd al-Fattah as-Sisi, prezydent Egiptu. Kair, 16 grudnia 2024 r.

Abdullah miał zaledwie osiem lat, gdy Jordania pogrążył się w wojnie domowej w 1970 r. Jego ojciec, król Husajn, walczył z Organizacją Wyzwolenia Palestyny o kontrolę nad krajem. Jordański monarcha zaatakował OWP, aby zachować rządy Haszymidów po kilku nieudanych próbach zamachów i trzech porwanych lotach. Jego syn prawdopodobnie nie chciałby narażać siebie ani swoich spadkobierców na ryzyko ponownego zagrożenia monarchii przez intruza.

W międzyczasie siły bezpieczeństwa Sisiego w Egipcie są już zaangażowane w długotrwałą kontrofensywę przeciwko islamistycznym grupom bojowników na Synaju, gdzie przesiedleni Gazańczycy prawdopodobnie musieliby zostać zakwaterowani. Przywódcy w regionie mogą zatem mieć tylko nadzieję, iż Trump nie mówi poważnie; iż jest to tylko wstępny gambit.

Mogą też grać na czas, mając nadzieję na odwrócenie jego uwagi innymi umowami i transakcjami, takimi jak poprawa Porozumień Abrahamowych. Na przykład Saudyjczycy mogą zgodzić się na normalizację stosunków, o ile plan Trumpa dotyczący Strefy Gazy nie będzie kontynuowany.

ANDY RAIN / POOL / PAP

Donald Trump, prezydent USA, i Muhammad ibn Salman, sukcesor tronu Arabii Saudyjskiej, na szczycie G20. Osaka, 28 czerwca 2019 r.

Niektórzy analitycy regionalni również wątpią, czy Trump mówi poważnie. – Prezydent Trump może próbować osiągnąć kilka celów w swoich prowokacyjnych komentarzach na temat przesiedleń w Strefie Gazy. Po pierwsze, może próbować zakłócić konwencjonalne myślenie o długotrwałym konflikcie, który nie został jeszcze rozwiązany ani nie przyniósł realnych rozwiązań — mówi Sanam Vakil, ekspertka z Chatham House.

Co więcej, może on dążyć do „uspokojenia zwolenników i darczyńców wysokiego szczebla w Stanach Zjednoczonych oraz wzmocnienia kruchej równowagi politycznej Netanjahu”. Niemniej jednak, jak dodaje Vakil, „prawdopodobnie doprowadzi to do większej wielostronnej jedności” między arabskimi przywódcami regionu. A bogate kraje Zatoki Perskiej mogą wystąpić naprzód, aby wypełnić lukę powstałą po obcięciu przez USA pomocy zagranicznej dla Egiptu i Jordanii.

Jednak nadzieja, iż Trump i Netanjahu wycofają się z pomysłu wysiedlenia, może być płonna. To nie była improwizacja. Oni liczą na to, iż państwa arabskie w końcu się dostosują. Jest to jednak region, który potrafi zniweczyć choćby najlepiej ułożone plany. A ten plan z pewnością taki nie jest.

Read Entire Article