Dark clouds over Europe and the subject of migration

liberte.pl 1 week ago

Dawno nie było tak źle. Upada porządek 70 lat międzynarodowej ochrony uchodźców. Europa, która jeszcze niedawno opowiadała się za prawami człowieka (wydawało się, iż nie tylko człowieka europejskiego), dziś coraz częściej zamienia je na technokratyczną kontrolę, detencję i deportację. Obrońcy praw człowieka nazywani są „skrajno-prawoczłowieczymi”, a obraz dziecka na brzegu Morza Śródziemnego nie porusza już prawie nikogo.

Minęło dziesięć lat od tzw. kryzysu migracyjnego z 2015 roku, czyli od momentu, w którym Europa zdecydowała, iż temat migracji można wykorzystywać politycznie. Nie trzeba, ale można. Od momentu, w których okazało się, iż wygrywanie wyborów na antymigracyjnych sloganach to łatwa droga na skróty. Były momenty, kiedy wydawało się, iż przez te 10 lat czegoś się nauczyliśmy, iż byliśmy dumni z otwartych ramion dla Syryjczyków czy Ukraińców. Ale dziś wygląda na to, iż i Polska, i Europa nie tyle dystansują się od Putina czy Trumpa, ile zaczynają używać ich języka. I to nie tylko szeptem, ale podczas oficjalnych wystąpień.

Polska: zawieszenie prawa do azylu jako test na praworządność

Nowa ustawa zawieszająca prawo do ubiegania się o ochronę międzynarodową na granicy polsko-białoruskiej to nie tylko zły pomysł – to niebezpieczny precedens. Wszystkie oczy powinny być dziś skierowane na Polskę, tłumy powinny wychodzić na ulice. Ale odzywają się pojedyncze głosy.

Rząd przekonuje, iż problem migracji na granicy jest rozwiązany, ale wszystkie dane wskazują na to, iż w rzeczywistości się pogłębia. Donald Tusk, który jeszcze niedawno mówił o odnowie praworządności i sprawiał, iż wszyscy mamy w domach koszulki z logiem konstytucji, dziś coraz częściej przypomina Donalda Trumpa: szerzy mowę nienawiści, nie stwarza przestrzeni do dialogu, podjudza emocje i wprowadza nieludzkie prawa.

Zawieszenie prawa do azylu to jawne naruszenie art. 91 ust. 2 Konstytucji RP, Konwencji Genewskiej oraz Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Co więcej, te same działania, które wcześniej obóz obecnej władzy krytykował u PiS – pushbacki, zamkniętą strefę przygraniczną, legalizację użycia broni wobec migrantów – dziś robi to bez mrugnięcia okiem i z chłodną kalkulacją.

To polityczny cynizm. Prawo do azylu zostało poświęcone dla kilku punktów procentowych w sondażach. Powoływanie się na „wojnę hybrydową” czy „sytuację nadzwyczajną” to wygodny pretekst do zawieszania podstawowych wolności. Najpierw kogoś innego, kto nie ma głosu i narzędzi, żeby się bronić. Czyje prawa będą zawieszone jako następne?

Tymczasem nowe przepisy są nie tylko niemoralne, ale i wadliwe prawnie. Narażają funkcjonariuszy Straży Granicznej na odpowiedzialność – bo rozkaz rozkazem, ale konstytucji nikt nie uchylił. Pozostawiają też wiele niepewności i przestrzeni do nadużyć.

Kryzys humanitarny trwa

Według raportu We Are Monitoring, w lutym 2025 roku zgłoszenia pomocy dotyczyły 248 osób podróżujących w 140 grupach. Przez 21 dni temperatura w Białowieży nie przekroczyła zera. Migranci byli narażeni na hipotermię, odwodnienie i obrażenia. Zgłoszono 70 przypadków wywózek, często z użyciem przemocy.

Ponad 20% zgłoszeń dotyczyło kobiet, w tym kobiet w ciąży. 11 osób to dzieci, z czego 4 podróżowały bez opiekunów. Po stronie białoruskiej – brak pomocy, noclegi na ulicy, relacje o torturach i wykorzystywaniu przez siatki przemytnicze. Czyli tak samo, jak było przez ostatnie 3,5 roku, kiedy w praktyce prawo do ochrony międzynarodowej i tak było sytuacją wielce wyjątkową.

Lekarze Bez Granic w swoim ostatnim raporcie piszą, iż między listopadem 2022 a listopadem 2024 roku udzielili pomocy 442 osobom uwięzionym w puszczy. Około połowa z nich doznała przemocy fizycznej. Większość cierpiała na odmrożenia i urazy psychiczne. Co druga osoba to kobieta lub dziecko.

Raport „Brutal Barriers” przygotowany przez Oxfam i Egala Association dostarcza jeszcze bardziej niepokojących danych. Polska od 2021 roku do dziś systematycznie wypycha ludzi do Białorusi, łamiąc prawo międzynarodowe i konstytucyjne. Ludzie są uwięzieni w „strefie śmierci” – błotnistej przestrzeni między ogrodzeniem a granicą, gdzie spędzają tygodnie bez wody, jedzenia i pomocy. Temperatura spada poniżej -20°C. Przemoc – zarówno ze strony polskich, jak i białoruskich służb – obejmuje pobicia, gazowanie, pozbawianie ubrań, użycie psów i gwałty.

Organizacje niosące pomoc są prześladowane i zastraszane. Nowe ustawy legalizują użycie przemocy i zwalniają funkcjonariuszy z odpowiedzialności. Migranci są wypychani bezpośrednio ze szpitali, kobiety w ciąży i dzieci trafiają z powrotem do lasu. Ludzie umierają.

Rząd używa narracji wojennej, by usprawiedliwić tę brutalność. Migranci są nazywani „bronią” i „zagrożeniem”. To retoryka, która dehumanizuje i otwiera drzwi do łamania prawa. Coraz bardziej i bardziej, i bardziej.

Pakt o Migracji: selekcja zamiast solidarności

W czerwcu 2024 roku Unia Europejska przyjęła Pakt o Migracji i Azylu. To pakiet przepisów, który – wbrew nazwie – nie porządkuje systemu, ale go demontuje.

Wprowadza tzw. „fikcję nie-wjazdu” – osoba zatrzymana na granicy nie jest prawnie uznawana za przebywającą w UE, choć fizycznie już tu jest. Umożliwia to stosowanie przyspieszonych procedur, bez gwarancji sprawiedliwego procesu.

Osoby z państw o niskiej uznawalności (np. Bangladesz, Maroko, Irak) trafiają z automatu do detencji. Dzieci od 6 roku życia będą poddawane obowiązkowej biometrii. Państwa mogą odmówić przyjęcia uchodźców, płacąc 20 000 euro za osobę.

To nie solidarność, to rachunek. Państwa graniczne przez cały czas pozostają z problemem same. Osoby ubiegające się o azyl będą przetrzymywane do 16 tygodni – bez wejścia do kraju, bez adwokata, bez nadziei.

Deportacje i outsourcing odpowiedzialności

Komisja Europejska proponuje nowy system deportacji, który umożliwia tworzenie ośrodków powrotów poza granicami UE. Przypomina to model brytyjski (Rwanda) czy włoski (Albania): nieskuteczny, drogi i upokarzający. Osoby, którym odmówiono ochrony, mają być odsyłane do tzw. państw trzecich – choćby jeżeli nie mają z nimi żadnego związku. UE oferuje tym krajom pieniądze, sprzęt i szkolenia w zamian za zatrzymanie ludzi u bram Europy. Nowe przepisy mówią też o „sytuacjach kryzysowych”, „instrumentalizacji migracji”, „siłach wyższych” – to nieprecyzyjne pojęcia, które pozwalają na dowolne obchodzenie prawa.

Miny – dosłowne i symboliczne

Polska, Litwa, Łotwa i Estonia ogłosiły, iż chcą wyjść z Konwencji Ottawskiej o zakazie użycia min przeciwpiechotnych. Oficjalny powód: zagrożenie ze strony Rosji. Ale nie sposób nie zapytać: czy chodzi tylko o obronę, czy może o kolejne miny pod stopami migrantów? Bo drugą, równie realną miną, jest dziś strach. Zarządzanie strachem stało się narzędziem politycznym. Zamiast go rozbrajać – politycy go pielęgnują. I wybucha. Już w tym tygodniu słyszymy o „spacerach obywatelskich” wokół ośrodków dla uchodźców i brutalnych atakach na osoby o ciemniejszym kolorze skóry. Kampanijna atmosfera w Polsce ma coraz bardziej zapach pogromowy.

Europa dziś. I co dalej?

Ktoś się jednak sprzeciwia. 10 kwietnia 2025 roku w wielu miastach Europy i Afryki trwały protesty pod hasłem „This Pact Kills!”. Uczestnicy domagają się prawa do godności, ochrony i swobodnego przemieszczania się dla uchodźców i migrantów. Łączą swoje ostatnie siły, żeby wciąż głośno sprzeciwiać się tym czarnym chmurom, które zebrały się nad Europą. Tymczasem na północnym wybrzeżu Lesbos, ot, kilka dni temu, morze wyrzuciło ciała trzech kobiet, mężczyzny, chłopca i dwóch dziewczynek z Afganistanu. Przeżyły 23 osoby. Jedno dziecko przez cały czas jest zaginione. W 2015 roku taka sytuacja byłaby na okładkach wszystkich gazet. Dziś nikt już o tych niepotrzebnych śmierciach nie mówi.

Polska sprawuje właśnie półroczną prezydencję w Radzie UE. To mogłaby być szansa, by przypomnieć o wartościach humanitarnych i o gościnności, z której jesteśmy tradycyjnie dumni. Ale zbliżają się wybory, więc trwa wyścig – kto głośniej wykrzyczy „nie” migrantom.

Kiedy myślę o tym wszystkim, ogarnia mnie wstyd. Wstyd za Europę. Za to, co z nami się stało, jak gwałtownie się stało i do czego doprowadzi naszą ludzkość za następne 10 lat. Myślę też, iż wstyd i skrucha to pierwszy krok do naprawy każdego zepsutego związku. Także tego między Europą a migracją. Tylko czy ktoś jeszcze chce ten związek ratować?

Read Entire Article