Dariusz Rozwadowski: Raport Fundacji Batorego po prostu nadaje się do kosza
Moim rozmówcą jest Dariusz Rozwadowski – historyk, publicysta i autor książki „Marksizm kulturowy. 50 lat walki z cywilizacją Zachodu”. Temat przewodni wywiadu dotyczy raportu Fundacji Batorego oraz prób zanegowania istnienia neomarksizmu.
Jaka jest Pana ogólna refleksja po przeczytaniu raportu Fundacji Batorego?
W ogóle nie jestem zaskoczony tym raportem Fundacji Batorego i publikacją OKO.press. Pod koniec ubiegłego roku, w listopadzie, zostałem już zaatakowany przez ten portal, w dużo bardziej ostry, powiedziałbym choćby wyjątkowo podły sposób, ponieważ artykuł przez nich opublikowany zarzucał mojej osobie oraz kilku biskupom, m.in. biskupowi Ignacemu Decowi i arcybiskupowi Markowi Jędraszewskiemu, także publicyście Grzegorzowi Górnemu, kopiowanie od nazistów, a taki zarzut dla wszystkich Polaka jest jedną z największych obelg. Raport powiela główne tezy, które zostały postawione w tym artykule z listopada 2019 roku. Mamy tutaj do czynienia z klasyczną próbą stygmatyzowania i zohydzania przeciwnika, który mówi i pisze o niewygodnych faktach i wskazuje na zagrożenie, jakie niesie ze sobą nowa odsłona marksizmu.
W zasadzie to, co zrobiły Fundacja Batorego i OKO.press, doskonale wpisuje się w strategię, o której napisałem w swojej książce „Marksizm kulturowy. 50 lat walki z cywilizacją Zachodu”. Każdego wroga rewolucji, przeciwnika marksizmu próbuje się wrzucić do jednego worka, worka z etykietą: nazista, faszysta, antysemita, fanatyk głoszący teorie spiskowe, z którym nie ma sensu dyskutować. Widać zatem, iż reakcja tego medium oraz raport sporządzony przez Fundację Batorego potwierdzają to, co napisałem w książce, to o czym od kilku lat mówi Krzysztof Karoń, jest to również zbieżne z publikacjami na Pana blogu.
Czy wynalazł Pan w tym materiały konkretne błędy lub przeinaczenia?
Błędów i przeinaczeń jest mnóstwo. Raport próbuje zaprzeczać niepodważalnym faktom. Najbardziej absurdalne w tym materiale jest samo negowanie istnienia neomarksizmu i umiejscowienie go wśród teorii spiskowych. Fakty są jednak nieubłagane. Raport neguje popularność ideologii marksistowskiej wśród elit unijnych, tymczasem przywódcy unijni nie ukrywają swoich fascynacji tą ideologią. Otwarcie do niej nawiązują, w oficjalnym dokumencie, tj. „Białej księdze w sprawie przyszłości Europy” z 2017 roku, powołują się na Manifest z Ventotene jako drogowskaz integracji europejskiej, hucznie obchodzą dwusetną rocznicę urodzin Karola Marksa, za patrona Parlamentu Europejskiego obrali włoskiego komunistę Altiera Spinellego. Nikt już tych sympatii nie kryje, tymczasem raport próbuje dowodzić, iż to nieprawda, iż to teoria spiskowa. Łatwo można te fakty sprawdzić i konfrontacji z nimi raport nie wytrzymuje.
Zamiast merytorycznej dyskusji, rzeczowej próby obalenia tez adwersarzy, mamy niekończące się pasmo manipulacji i prób stygmatyzowania przeciwnika. Raport Fundacji Batorego i publikacja OKO.press od samego początku w sposób nieudolny starają się dopasowywać wybrane przez siebie fakty lub oczywiste nieprawdy do wcześniej przyjętej tezy, iż „neomarksizm jest teorią spiskową populistycznej prawicy”. Raport nie próbuje analizować neomarksizmu, tylko z góry przyjmuje, iż to teoria spiskowa. W miejscu rzeczowej analizy mamy próbę grania na emocjach i zohydzenia przeciwnika, imputując mu zamiłowanie do głoszenia teorii spiskowych, oskarżając o faszyzm, nazizm czy antysemityzm.
Kolejną manipulacją jest próba udowodnienia, iż termin marksizm kulturowy jest kalką nazistowskiego „bolszewizmu kulturowego”, którego przed wojną naziści używali w walce z bolszewikami, żeby piętnować wpływy sowieckie w sztuce. Tymczasem termin marksizm kulturowy po raz pierwszy został użyty w 1973 roku przez Trenta Schroyera, wykładowcę teorii krytycznej z amerykańskiej The New School, która była uczelnią marksistowską. Widzimy zatem, iż to termin stworzony przez samych marksistów. Bardzo często powoływały się na niego osoby związane ze szkołą z Birmingham, czyli Ośrodkiem Współczesnych Badań nad Kulturą. Pojęcia marksizm kulturowy broni chociażby należący do trzeciego pokolenia szkoły frankfurckiej prof. Douglas Kellner. Opisywał on rozwój marksizmu jako ideologii, zaczynając od Marksa i Engelsa oraz ich bezpośrednich następców (socjaldemokracja i prosowieccy komuniści), następnie przywołując nazwiska takich teoretyków, jak György Lukács, Antonio Gramsci i Ernst Bloch, aby w końcu móc zarysować tytułową linię „kulturową”. Otóż Kellner wychodzi od szkoły frankfurckiej, której dziedzictwo kontynuowało później Centre for Contemporary Cultural Studies, czyli wspomniana szkoła z Birmingham. Opisywany „marksizm kulturowy” Kellner utożsamia właśnie z „cultural studies”, czyli studiami kulturowymi zapoczątkowanymi przez brytyjski ośrodek marksistów.
Tymczasem autorka raportu i publikacje Oko.press próbują udowadniać, iż marksizm kulturowy jest tym samym, czym był bolszewizm kulturowy. Karkołomna teza, która mija się z prawdą, ale ma po prostu wytworzyć takie przekonanie, iż osoby mówiące o marksizmie kulturowym powielają hasła nazistów. W ogóle idąc tokiem myślenia, jaki prezentuje autorka raportu, wchodzimy na wyżyny absurdu, bo skoro jej zdaniem ci, co krytykują neomarksizm, kopiują od nazistów, to tych, co krytykują nazistów, należałoby nazwać kopiującymi od komunistów? Przecież to jest absurd. Naziści i komuniści walczyli ze sobą, bardzo często jedni i drudzy używali trafnych argumentów, ale to nie znaczy, iż teraz tych, co krytykują komunizm, należy nazywać nazistami, a tych, co krytykują nazizm, nazywać komunistami. Niestety prezentowanie takiego sposobu myślenia wpisuje się w takie powszechne przekonanie nowoczesnej lewicy, iż komunizm był lepszy od nazizmu. Nie, oba te totalitaryzmy są złem w czystej postaci.
Został Pan wymieniony jako jeden z głównych teoretyków zajmujących się w Polsce tematem neomarksizmu. Czy odczytuje to Pan jako swego rodzaju nobilitację?
Na pewno sam fakt, iż zostałem wymieniony wśród teoretyków mówiących o zagrożeniu neomarksizmem, można uznać za jakąś formę nobilitacji. Natomiast w tym przypadku należy zauważyć, jaki jest kontekst i zamysł publikacji, o których rozmawiamy. Oczywiście chodzi tutaj o obrzucenie błotem. Sugerowanie, iż głoszę jakieś teorie spiskowe, kopiuję od nazistów i innych zbrodniarzy, jest najzwyklejszym oszczerstwem i nie można tego uznać za nobilitację. Zresztą, każdy może poznać mój stosunek do ustrojów totalitarnych, nazizmu i komunizmu, wystarczy sięgnąć po moją drugą książkę zatytułowaną „Bohaterowie upodleni”, w której opisuję cierpienia zadane narodowi polskiemu przez niemiecki nazizm i sowiecki komunizm. Również w książce „Marksizm kulturowy 50 lat walki z cywilizacją Zachodu” piętnuję nazizm i wskazuję na jego zbrodniczość. Każdy, kto próbuje sugerować, iż w swoich publikacjach naśladuję propagandę nazistów, najzwyczajniej się ośmiesza, opowiadając takie brednie.
Jaki Pana zdaniem był cel opublikowania raportu o takim charakterze?
Tak jak już powiedziałem, czytając ten raport, odnosiłem takie wrażenie, iż jest on tylko i wyłącznie próbą ośmieszenia, napiętnowania, zohydzenia i wyśmiania wszystkich, którzy wskazują na zagrożenia neomarksizmem. Autorka miotała się od Trumpa, przez Breivika, nazistów, po Dugina, jakby sama nie potrafiła się zdecydować, kogo użyć do zdemonizowania przeciwników neomarksizmu. Użyła zatem wszystkich wyżej wymienionych. Jak to wyszło? Powiem tak, po konfrontacji z faktami ten raport po prostu nadaje się do kosza.
Czy spodziewa się Pan kolejnych ataków ze strony różnych lewicowych środowisk?
Tak, spodziewam się takich ataków. Będą one doskonałym potwierdzeniem tego, o czym piszę. Temat zagrożenia neomarksizmem zaczął się coraz bardziej przebijać do opinii publicznej. Nie da się go już przemilczać, jak to robiono dawniej, dlatego teraz musimy spodziewać się ataków i prób zohydzania wszystkich, którzy wskazują na to zagrożenie.
Na koniec proszę krótko opowiedzieć o swojej książce i kolejnych planach wydawniczych.
Książka „Marksizm kulturowy 50 lat walki z cywilizacją Zachodu” opowiada o rewolucji kulturowej, której rdzeniem jest ideologia marksistowska. Kreślę historię ewolucji marksizmu, który na przestrzeni lat poddawany był rewizjom i mutował do coraz nowszych form. Druga moja książka to zbiór opowiadań zatytułowany „Bohaterowie upodleni”, w których ukazuję dramat polskich bohaterów na tle tragicznej historii XX wieku. Natomiast w tej chwili pracuję nad książką, która będzie opowiadała o przenikaniu marksizmu do Kościoła katolickiego i destrukcyjnej sile tej ideologii w odniesieniu do religii, a zwłaszcza katolicyzmu.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników.
LINK: Odpowiedź na zarzuty portalu OKO.press i Fundacji Batorego
LINK: Wykaz błędów, uchybień i merytorycznych braków w raporcie Fundacji Batorego zaprezentowaliśmy w osobnym wpisie w bardziej przejrzystej formie.
LINK: Artykuł na portalu OKO.press
LINK: Raport Fundacji Batorego